Trening amatorski vs trening profesjonalny. Bądź ostrożny
20 lutego, 2022Wydawałoby się, że sportowiec zawodowy jest najlepszym autorytetem dla Ciebie i z całą pewnością powinieneś brać z niego przykład. W końcu sport, to jego zawód. Zna się na tym najlepiej.
Jak to “wydawałoby się”? A kto mógłby doradzić Ci lepiej niż właśnie zawodowiec?
Przede wszystkim musisz sobie uświadomić, że jesteś amatorem (na 99% jesteś). “Amator” nie brzmi zbyt pochlebnie, ale w tym kontekście bynajmniej nie oznacza kogoś, kto nie zna się na tym, co robi. Amator to po prostu ktoś, kto nie zajmuje się daną czynnością profesjonalnie (czytaj: zawodowo) ani pół-profesjonalnie.
Z tego też względu ja sam jestem – nie da się ukryć – amatorem. Pasjonuję się treningiem fizycznym i jest to moja wielka namiętność, ale nie zajmuję się tym zawodowo. Uprawiam sport amatorsko. Co więc różni mnie od profesjonalistów? Trzy podstawowe aspekty:
- Zawodowiec poświęca się dla sportu w 100% i ma ku temu warunki, bo jest to jego źródło utrzymania (zazwyczaj). Ja muszę przede wszystkim wykonywać swoją pracę, a sport uprawiam w tzw. czasie wolnym. Robi to olbrzymią różnicę w kwestii regeneracji oraz wydatkowania energii przez organizm. Uprawianie sportu profesjonalnie daje możliwość trenowania 2 razy dziennie, rano i wieczorem, jak robi większość zawodowców.
- Zawodowiec nie trenuje dla sportu lecz do zawodów. Ha! I tu jest różnica fundamentalna. Trening pod konkretne zawody różni się znacznie od treningu dla formy. Sportowiec wraz ze swoim trenerem przede wszystkim skupiają się na tym jednym dniu zawodów, w których ów zawodnik będzie uczestniczył. Nic więcej się nie liczy, jak tylko konkretne zadania do wykonania na zawodach. Amator sam decyduje o swoich priorytetach.
- Zawodowiec korzysta ze środków dopingujących. Dzięki temu jest w stanie trenować dwa, trzy, a nawet cztery razy więcej niż ja. Jego ciało działa zupełnie inaczej, a poprawa wyników sportowych następuje dużo szybciej. Oczywiście ma to swoją cenę, ale to inny temat.
Ok, co w związku z tym? Czy te różnice są przeszkodą do tego, aby brać przykład z zawodowców, naszych idoli? Z jednej strony tak, z drugiej nie.
Kim jest Twój idol? Co Ci radzi?
Sam oczywiście korzystam z rad profesjonalistów, ale potrafię zeskalować je do swojego poziomu. Musisz mieć na uwadze do kogo kierowane są dane wskazówki. Niestety, nie zawsze jest to takie oczywiste.
Pamiętaj, że zawodowiec nie oznacza jedynie sportowca, którego widzisz na olimpiadach czy sponsorowanych, medialnych zawodach sportowych. Zawodowiec to dzisiaj także celebryta oraz gwiazda Youtuba i Instagrama, szumnie nazywana influancerem.
Tu oczywiście są wyjątki, ale jeśli dla kogoś jest to pracą, to tak, mówimy o zawodowstwie.
Jakie pułapki czyhają na Ciebie w internecie? Dziś mamy ten komfort, że możemy podejrzeć jak trenują najwięksi sportowcy. I tu, jak na ironię losu, jest największy problem. Bo skoro widzimy, że zawodowiec coś robi, to znaczy, że jest to dobre. Tak, ale niekoniecznie dla Ciebie. Widzisz tylko wycinek jego treningu, wyrwany z kontekstu.
Nie znając celów treningowych, etapu przygotować danego sportowca itp. nie możesz jednoznacznie stwierdzić po co ten chłop w ogóle to wykonuje. Nie kopiuj tego!
Jeszcze gorzej sprawy się mają w przypadku celebrytów internetowych. Bardzo często (nawet nie wiesz jak często) ćwiczenie jakie widzisz w necie jest wykonywane jedynie… dla lansu. Tak, to czysty marketing i nie sugeruj się tym. Niekoniecznie jest tak, że ta osoba trenuje w ten sposób na co dzień. Szczególnie ostrożny bądź oglądając kompilacje promocyjne.
Inna sprawa, że jak powiedziałem wcześniej, te osoby mają o wiele więcej czasu na sport i bardzo często szukają czegoś dla urozmaicenia swojego treningu. Czegoś, co daleko wykracza poza podstawy. Marketing w social mediach rządzi się swoimi prawami. Ciągłe pokazywanie przysiadów czy pompek w końcu przestaje być sexy.
Nie daj się omamić tymi popisami. Fakt, takie wygibasy cieszą oko, a często ich wykonawcom należy się szacunek. Jednak nie powinna to być podstawa treningu amatora, który przede wszystkim powinien skupić się na fundamentach.
Dlatego ważne jest, abyś potrafił zidentyfikować swój autorytet oraz cel materiału, który obecnie oglądasz. Niestety, żyjąc w epoce informacyjnej, gdzie źródłem wiedzy jest wyszukiwarka, łatwo popełnić błąd. Nie wystarczy, że klikniesz pierwszą pozycję z wyników wyszukiwania.
Sprawdź kim jest osoba, na której chcesz się wzorować. Pamiętaj, to co proponuje nie musi być złe, ale niekoniecznie jest to dla Ciebie. Zorientuj się jaki ma styl i podejście do danego tematu. Czasami wymaga to szerszego researchu, ale warto. Nie wzoruj się ślepo na tych, dla których sport to praca. Oni działają inaczej i mają inne priorytety życiowe.
Merytoryka także zawodzi
Ok, mogę zrozumieć, że sportowiec trenuje w sposób nieodpowiedni dla mnie. Ale skoro nagrywa merytoryczny materiał i umieszcza go w sieci, to przecież nie mam powodu, żeby mu nie ufać. Oj…
“Musisz być gotów na robienie wszystkiego, co możesz, aby osiągnąć swoje cele. Jako kulturysta musisz jeść 6 – 7 posiłków dziennie. Bez żadnych k**wa wymówek… Hey Rich, co mam robić, żeby być większym? Może zacznij więcej w***rdalać… Zacznij więcej w***rdalać to urośniesz.”
Autorem tych słów był Rich Piana, autorytet i mentor wielu młodych kulturystów. Nie przebierał w słowach i miał radykalne podejście do tego sportu. Wmuszanie w siebie jedzenia uważał za konieczność, ale jednocześnie był ogromnym zwolennikiem sterydów. Do kogo zatem kierowane były te słowa?
Piana zmarł w wieku 46 lat, kiedy to zapadł w śpiączkę farmakologiczną i trafił do szpitala. Przyczyny jego śmierci nie są do końca znane. Wiemy jednak, że lista środków chemicznych, jakie zażywał nie miała końca. Czy jadanie 8 posiłków dziennie to dobra rada dla faceta, który nie tylko chce zwiększyć masę mięśniową, ale także dożyć późnej starości w dobrej formie? Pytanie retoryczne.
Jak powiedział kiedyś Schwarzenegger, sterydy wiążą się z ryzykiem, ale przecież kierowca wyścigowy także ryzykuje. Na tym polega sport zawodowy. Ten kulturysta minionej epoki utrzymywał spożycie białka na poziomie 2 g / 1 kg masy ciała przy 6 godzinach treningów dziennie. Tyle samo białka rekomenduje się dzisiaj kulturystom amatorskim, którzy trenują 4 – 5 godzin tygodniowo(!).
Nie chcę niczego demonizować. Jest wielu dobrych mentorów – sportowców zawodowych, których warto słuchać. Jednak pragnę Cię uświadomić, że należy w tej kwestii zachować szczególną ostrożność. Rady Richa Piany były dobre. Dobre dla kogoś, kto ma podobne podejście do życia i do sportu.
Trening oraz dieta. Te dwa aspekty rozwoju formy różnią się diametralnie w przypadku sportu zawodowego oraz amatorskiego.
Jak się wzorować na profesjonalistach w treningu amatorskim?
Koniec końców warto się wzorować na zawodowcach, będąc amatorem. Oto kilka rad jak to robić dobrze:
- Dobry sportowiec nie zawsze jest dobrym nauczycielem. Pamiętaj o tym i weryfikuj treści merytoryczne.
- Profesjonaliści są najlepszymi osobami do naśladowania w kwestii wykonywania ćwiczeń. Oni zawsze mają technikę opanowaną zawodowo 🙂
- Nie naśladuj zawodowców z filmów promujących oraz z filmów pokazujących ich własne treningi, chyba że jesteś absolutnie świadom, co i w jakim celu jest wykonywane.
- Nie naśladuj diet profesjonalistów 1:1. Niektóre wskazówki możesz wcielić w życie.
- Zawsze zadaj sobie pytanie czy na pewno jesteś adresatem materiału szkoleniowego stworzonego przez zawodowego sportowca.
- Nie ufaj ślepo przypadkowym wynikom wyszukiwania w internecie. Znajdź kilku profesjonalistów, którym ufasz. Lajkuj, obserwuj, subskrybuj, a w razie problemu, w pierwszej kolejności szukaj u zaufanych.
Sport amatorski jest wspaniały. Warto być sportowcem amatorskim i cieszyć się tym każdego dnia. Od profesjonalistów uczmy się jak najwięcej, ale z rozwagą. Cheers!
Cześć Rafał! Trochę mnie u Ciebie nie było. Bardzo ciekawy artykuł, warto by trafił do jak największej grupy ludzi. Kluczową kwestią Twojego wpisu, jest chyba to zdanie > umiejętność skalowania pod siebie tego, co proponują zawodowcy. Fakt, sporo z nich stosuje doping. Jednak czy nie uważasz, że są też Ci naturalni, którzy poświęcają całą swoją energię i podporządkowują organizację czasu do sportu? Dzięki temu uzyskują bardzo dobre wyniki. Oczywiście z uwzględnieniem specjalistów, takich jak: dietetyk, trener, psycholog, masażysta i fizjoterapeuta. Rafał myślę, że możesz nazywać się pół-profesjonalistą. Wydaje mi się, że nie jest Ci obojętne to, co jesz, czy wykonasz… Czytaj więcej »
Cześć Piotrek, miło że znów zajrzałeś na moja stronę. Odpowiadając na Twoje pytanie… Nie, niestety nie ma naturalnych sportowców zawodowych, a jeśli są, to o nich nie usłyszymy. Właściwie najlepszą odpowiedź dostaniesz klikając TUTAJ 🙂 No niestety, to nie jest kwestia wyboru. Wystarczy, że 30% sportowców będzie korzystać z dopingu, a reszta też musi, bo się nie będzie liczyć. Wielu sławnych sportowców mówi o tym wprost i tu nie ma złudzeń. Poza tym… Piotrek, ja ćwiczę nie od dziś. Wiem jak wygląda moja regeneracja. Nie wyobrażam sobie trenować ponad 10 godzin tygodniowo bo by mnie to zabiło. Tylko środki farmakologiczne… Czytaj więcej »
Chyba nie sprecyzowałem, w poprzednim komentarzu zmierzałem do tego, że to co już robisz, to jak trenujesz i odżywiasz się itd. sprawia, że klasyfikujesz się do pół-profesjonalistów. Nie uważam, żeby objętość treningu o tym decydowała. Ostatnio przypomniałem sobie ważną kwestię. Ogólnie nie jest ważna objętość albo inaczej ważna jest taka objętość, przy której się progresuje. I tutaj progres oznacza dla każdego inny aspekt. Dla jednego będzie to np. siła dla drugiego sylwetka. Mam nadzieję, że dobrze Cię zrozumiałem z treningiem po 10h – taki trening nie może być mało objętościowy nawet przy kilkuminutowych przerwach, których wymaga np. Trening siłowy w… Czytaj więcej »
O tej objętości to napisałem odnośnie brania sterydów. Po prostu nie zniósłbym tak wysokiej objętości. Dlatego jak słyszę, że ktoś trenuje 5 godzin dziennie, to już jest dla mnie pewne, że jedzie na dopingu.
Rozumiem. A nie uważasz, że bez dopingu, z czasem byłbyś w stanie osiągnąć wysoką objętość na miarę zawodowego sportowca? Zastanówmy się nad takim przykładem: Rozkładamy objętość np. na 3 lata. Powiedzmy, że zakładamy zwiększenie aktualnej objętości o 72% – o 24% rocznie – 2% miesięcznie. Oczywiście to bardzo duże uproszczenie, jednak chcę tylko wytłumaczyć sens tego, co mam na myśli. Przy tym jednak trzeba by uwzględnić zmianę ćwiczeń. Nie bardzo będą mogły się od siebie różnić w planie treningowym, żeby mieć możliwość obserwacji tej objętości. Celowo nie podałem w powyższym przykładzie % z kosmosu, dlatego, że zdaję sobie sprawę z… Czytaj więcej »
Myślę, że mógłbym to osiągnąć. Ale musiałbym także stopniowo eliminować z życia inne rzeczy. Wszystko musiałoby być podporządkowane treningowi. Dla mnie trening jest mega ważny, ale są też rzeczy ważniejsze w życiu. Musiałbym zaburzyć swój dotychczasowy balans. A poza tym… Czy to ma sens? Objętość nie powinna być celem samym w sobie. Np. jeśli wzrost objętości o 20% da mi szybsze wyniki o 15%, to powiedzmy, że warto się starać. Ale jeśli dalsze zwiększenie objętości o 40% przyniesie mi wyniki lepsze tylko o 5%, to czy to ma sens? Nie ćwiczymy po to, aby się zmęczyć lub zaliczyć motogodziny, ale… Czytaj więcej »
Dziękuję za ciekawą dyskusję. Odnosząc się do pierwszej części wypowiedzi, myślę, że wyniki lepsze nawet o 5% są sensowne. Tylko tak jak napisałeś, nie każdy będzie mógł/chciał podporządkować większości czasu pod trening. “Tzn. tylko do pewnego momentu.” W tym się zgadzam w 100%. Dlatego warto wypracować objętość dla nas maksymalną (precyzując, taką, która nas interesuje), a potem periodyzować treningi w oparciu o nią, od czasu do czasu do niej wracać jeśli jesteśmy w cyklu treningowym nastawionym np. na masę mięśniową. Apropo, Ciebie jako kalistenika interesuje budowa masy mięśniowej czy raczej stawiasz na trudniejsze ćwiczenia? Co aktualnie stanowi Twój priorytet? Wróciłem… Czytaj więcej »
Piotrek, nie nazwałbym się kalistenikiem. Kalistenika jest tylko elementem mojego treningu. Mój priorytet? Trening pod kątem “Universal soldier” 🙂 Innymi słowy szeroko pojęty trening funkcjonalny. Obecnie trenuję pod katem siły (kalistenika/kalistenika z obciążeniem), RFD (kalistenika/dwubój) oraz wydolności (sporty walki, treningi obwodowe, cardio). Także… jest rozmaicie 🙂
Natomiast co do pompek… no, mam ochotę to powtórzyć.
Rozumiem, ciekawy plan treningowy. Pracujesz na różnych płaszczyznach. Czy na każdej z nich udaje Ci się robić postępy? Chcesz brać udział na zawodach w walkach? Utrzymujesz masę czy chcesz zwiększyć?
Jeśli będziesz nagrywał takie video, to może też opowiesz dlaczego akurat masz taką technikę pompek? Śledzę różne osoby trenujące po kilkanaście lat i zauważyłem, że u każdego nawet zwykła pompka różni się jakimiś detalami. Tutaj się potwierdza indywidualizacja techniki. Czasem niektóre elementy można podłapać dla siebie.
Nie, absolutnie nie myślę o żadnych startach. Robię to dla siebie. Tak, robię postępy na każdej z tych płaszczyzn. Oczywiście nie tak szybko, jakbym zajął się tylko jedną z nich, ale jestem usatysfakcjonowany. Moja masa ciała to tylko wyniki uboczny tego co robię. Sam nigdy nie trenowałem, ani pod kątem wzrostu masy, ani pod kątem redukcji (tzn. miałem taki etap jako młodziak, ale to było dawno i nie prawda). Obecnie moja waga się raczej nie zmienia i oscyluje w granicach 78 – 80 kg. Jeśli chodzi o pompki, to przyjąłem taką technikę, bo na YT jest masa filmów tego typu… Czytaj więcej »
Dziękuję za ciekawą dyskusję. Nie żegnam się ponieważ mam nadzieję, że jeszcze nie raz znajdziemy wspólny temat.
Co do techniki pompek, miałem bardziej na myśli ogólne ustawienie czyli Dłonie, nadgarstki, łokcie, barki, stopy itd. Zauważyłem, że co człowiek to delikatnie technika się różni. Też to dostrzegasz?
Aaa, tak. Moje technika jest jedyną słuszną 🙂 Łokcie przy ciele, dokręcone do wewnątrz, szerokość neutralna – barki wchodzą między dłonie (równomierny rozkład pracy klatka – tricepsy – barki), łopatki ściągnięte w dół, w retrakcji, stopy razem.