Kontuzje, choroby. Ćwiczyć czy nie ćwiczyć?

Kontuzje, choroby. Ćwiczyć czy nie ćwiczyć?

9 grudnia, 2018 4 przez Rafał Musidlak

Jeśli doznałeś kontuzji lub jesteś chory, to powinieneś bezzwłocznie zaprzestać treningów i poczekać aż kontuzja się całkowicie zaleczy, a choroba ustąpi. Takiej rady powinienem udzielić jako profesjonalny trener i specjalista od sportów siłowych. Ani jednym, ani drugim nie jestem więc stosowną poprawność mogę odłożyć na bok i napisać po prostu jak jest. Temat jest dość śliski i oczywiście nie chciałbym być posądzony o spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu. Dlatego już na początku napiszę, że wszelką aktywność fizyczną powinieneś skonsultować z lekarzem (jakby miał wiedzieć) i zrobić stosowne badania przed rozpoczęciem uprawiania jakiegokolwiek sportu. Poniższy tekst nie jest żadnym poradnikiem, a jego autor (czyli ja) nie ma na celu stawiania żadnych sugestii, a tylko opis własnych doświadczeń i przemyśleń.

Kontuzja nadgarstka przyszła znikąd

Jak doznać kontuzji każdy z nas wie. Można się potknąć i złamać rękę. Można coś nadwyrężyć w trakcie ćwiczenia. Ale czasami jest tak, że coś zaczyna boleć i nie wiadomo dlaczego. Tak było z moim lewym nadgarstkiem. Nadgarstek pobolewał podczas niektórych ćwiczeń, aż w końcu lekceważona kontuzja się pogłębiła. Nie miałem żadnych problemów z ćwiczeniami w zwisie, ale trening z serii „push” wymagał ostrożności. Oczywiście nie zamierzałem przerywać treningów.

Największym problemem były pompki na lewej ręce. Oczywiście, jeśli nie chciałem rezygnować z treningów, to byłoby dobrze przynajmniej odpuścić sobie najbardziej ryzykowne ćwiczenie. W moim przypadku pompki na jednej ręce.

Niewielki ból towarzyszył każdej serii, szczególnie pierwszej, kiedy to stawy nie były jeszcze dobrze rozgrzane. Oczywiście rozgrzewkę wykonuję obowiązkowo zawsze, ale nawet ona nie pomagała. Wraz z kolejną serią było coraz lepiej. To był znak, że tragedii nie było. Dlatego nie wahałem się kontynuować planu treningowego z pompkami na jednej ręce.

Uważam, że ta decyzja była słuszna. Ostrożny trening doprowadził do zaleczenia się kontuzji, a ja nie musiałem z niczego rezygnować.

Bark chrupnął, a ćwiczenia nie przerwałem

Pewnego razu przystąpiłem do ćwiczenia na brzuch, nazywanego w Polsce „rozjazdami na kołach gimnastycznych”, a za oceanem „ab rollout”.

Nie wiem gdzie popełniłem błąd. Być może niedostatecznie się rozgrzałem. W dolnej pozycji lewy bark dość mocno chrupnął, a ja miałem wrażenie, że wyskoczył ze swojego miejsca. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie tyle bolesne co po prostu nieprzyjemne. Upadłem na kolana.

Gdy wstałem czułem kłucie w barku, jednak po kilku ostrożnych wymachach uznałem, że nic mi nie jest i postanowiłem wykonać kolejne serie. Rozsądku nie przywrócił nawet ciągły ból podczas ćwiczenia. „Minie” – myślałem.

To jest ten moment, kiedy mogę szczerzę Ci powiedzieć, że żałuję iż nie przerwałem wtedy treningu. Być może oszczędziłbym sobie kolejnych miesięcy kłucia w barku podczas niektórych ćwiczeń. Myślę, że następnymi seriami rozjazdów tylko dobiłem swój bark. O ile w kwestii przerywania treningów jestem liberalny, o tyle w przypadku jednego treningu powiem stanowczo: odpuść.

Naprawdę nie warto ryzykować dla jednej sesji treningowej. Lepiej odpocząć, zobaczyć co się dzieje, czy boli itd.

Ja tego nie zrobiłem i choć kontuzja nie wyeliminowała mnie całkowicie z gry, to dość skutecznie utrudniła życie. Bolesne były dla mnie wszystkie ćwiczenia, w których dochodzi do zewnętrznej rotacji stawów barkowych. Między innymi pompki, szczególnie na lewej ręce, a także wznosy nóg w zwisie na drążku, kiedy to należy złapać za drążek nachwytem. To ćwiczenie było wręcz niemożliwe do wykonania. Szczególnie pierwsza seria była bardzo bolesna.

Miałbym zrezygnować z najlepszego ćwiczenia na brzuch? Przeszło mi to przez myśl, ale na szczęście znalazłem rozwiązanie: Chwyt młotkowy. Ten rodzaj chwytu umożliwia pozostawienie barków w pozycji neutralnej co uratowało moje wznosy.

Co ciekawe podciąganie nachwytem nie było zbyt problematyczne. Pewnie dlatego, że praca nie występuje tu w ciągłym zwisie z otwartymi barkami.

Powiem szczerze, że w tym przypadku miałem więcej szczęścia niż rozumu. Myślę, że na kontynuowanie treningów w tą kontuzją przez długi czas pozwoliło mi moje doświadczenie, ponieważ znam swój organizm bardzo dobrze i nie była to moja pierwsza bolączka.

Przeziębienie

Czasami nawet kontuzja nie irytuje w trakcie treningu tak bardzo jak nieustający kaszel oraz cieknący nos. Niestety w przypadku ostrego przeziębienia trening wydolności, szczególnie tlenowej, jest wręcz niemożliwy. Istotnym czynnikiem, który decyduje o tym czy ćwiczyć z przeziębieniem czy nie, jest pogoda lub temperatura w jakiej ćwiczymy. To oczywiste, że z zapaleniem oskrzeli nie pobiegamy przy minus 15.

Z drugiej strony w ciepłej siłowni narazimy się na nieprzyjazne spojrzenia ze strony współćwiczących kiedy ciągle będziemy kichać i prychać.

Ja osobiście nie przerywam treningów podczas przeziębienia o ile nie jest ono na tyle ostre, że łamie mnie w kościach i nie mam siły nawet na 10 pompek (zdarza się to niezwykle rzadko). Jeśli moje wyniki w ćwiczeniach nie słabną, to ubieram się ciepło, zakładam czapkę, komin na nos, grube podkolanówki na skarpety i rękawiczki (które często muszę zdejmować w ćwiczeniach na drążku). Zabieram ze sobą zestaw schorowanego ćwiczącego, czyli chusteczki i gorącą herbatę z miodem w kubku termicznym (lipa, mięta itp.).

Czy ćwiczyć z gorączką? Gorączkę uważam za naturalną reakcję obronną organizmu, a wszelkie tabletki na jej zbicie za chorą sytuację w branży medycznej. Dlatego nigdy jej nie mierzę. Jeśli jest to dobrze. Zdrowy człowiek nie ma gorączki więc sama przejdzie, gdy organizm uzna, że jest już niepotrzebna. Gorączka nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem. Temperaturą mojego ciała steruje mój naturalny termostat. Dla mnie nic to nie zmienia.

Podczas przeziębienia pozwalam sobie na dodatkowy dzień lub dwa przerwy w tygodniu, ale nie za długo. Jak pisałem wcześniej, jeśli fizycznie mam siłę na treningi, tzn. moje wyniki w ćwiczeniach nie słabną, to ćwiczę.

PODSUMOWUJĄC

To czy trenujesz z kontuzjami i w chorobie, to wyłącznie Twoja sprawa. Nie bagatelizuję diagnozy lekarskiej, jednak spójrzmy prawdzie w oczy. Żaden lekarz nie zaryzykuje i nie pozwoli Ci trenować z kontuzją, z którą do niego przyszedłeś. „Odpoczywać, unikać wysiłku” – tyle usłyszysz przed wyjściem z gabinetu. A życie toczy się dalej. Stawy i kości regenerują się długo. Sam nie chciałbym przerywać treningów na długie miesiące i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jedno z pewnością można powiedzieć. Z kontuzjami jest jak z alkoholem, kokainą i pięknymi kobietami – należy zachować rozsądek. Pozdrawiam i ZDROWIA życzę.