„Jak CrossFit zmienił moje życie”. Czego się dowiesz z książki o crossficie?
24 września, 2019To nie będzie recenzja książki. Zdaję sobie sprawę z małego prawdopodobieństwa, że w ogóle interesuje Cię tak skrajny sport jak crossfit. Tym bardziej nie musi Cię interesować to, czy książka o crossficie mi się podobała i co o niej sądzę. Prawdopodobnie (tak mi się wydaje) uważasz, że znasz ten sport, wiesz na czym polega (w końcu mamy youtube’a) i raczej już zdecydowałeś czy Ci się podoba czy kategorycznie go odrzucasz. Być może jednak chciałbyś wiedzieć czy publikacja tego typu jest w ogóle warta przeczytania i czy można w niej znaleźć praktyczną wiedzę, czy należy się raczej spodziewać ogólnego rysu na temat tego sportu i zdawkowych opisów ćwiczeń.
„Siła. Sprawność. Witalność. Jak CrossFit zmienił moje życie”. Tak brzmi pełny tytuł książki autorstwa T.J. Murphy’ego. Przyznam szczerze, że niewiele jest takich pozycji, a książkę przeczytałem nie dlatego, że chciałem się dowiedzieć więcej o crossficie. Chociaż poniekąd miałem nadzieję, że jednak coś wartościowego tam znajdę, to przede wszystkim kierowała mną ciekawość.
Tematem treningu ciała interesuję się nie od dziś, a przecież każdy kto chociaż próbował szukać rzetelnych informacji w internecie odnośnie poprawy formy fizycznej, z pewnością natknął się na crossfit. Jaki jest crossfit każdy widzi. Treningi obwodowe, ćwiczenia dobrane jakby przypadkowo, no i te oszukane powtórzenia stosowane standardowo. Wszystko robione na czas, a wyznacznikiem sukcesu jest zaliczenie zadania bez zawracania sobie głowy techniką wykonania. No i mamy cały opis crossfitu, a przynajmniej tak jest on postrzegany przez większość postronnych osób. Co więc jeszcze można o nim napisać, wykorzystując 237 stron formatu A5, czego nie widać na pierwszy rzut oka oglądając filmy z treningów crossfiterów w sieci?
Jeśli myślisz, że większość tej książki to opisy ćwiczeń, których jest setki, to się mylisz. Na to autor poświęcił jedynie 20 stron pokazując jedynie podstawy. Czego więc możesz się spodziewać po książce o crossficie? Zajrzyjmy do środka.
Książka o sporcie i o człowieku
„Siła. Sprawność. Witalność” to książka, którą czyta się przyjemnie choćby dlatego, że nie jest bezosobowym wykładem na dany temat lecz opisuje historię. Takie książki „wchodzą” najszybciej. W tym przypadku mamy do czynienia z historią samego autora, biegacza, który na pewnym etapie swojego sportowego życia zaczął zwyczajnie niszczeć.
Wszelkiej maści kontuzje, demotywacja i brak dalszych postępów spowodowały, że zmiana po prostu musiała nadejść. Pierwsze co zazwyczaj robi złamany biegacz, to ucieczka, że tak to brzydko ujmę, w stronę triathlonu. Murphy ukończył nawet pięć zawodów Ironman, jednak bycie triathlonistą działało tylko do czasu.
„Po prostu czułem się źle. Moje kończyny były chude i pokrzywione. Codziennemu wstawaniu z łóżka towarzyszyło strzykanie, strzelanie oraz sztywność w stawach. Straciłem całą sprężystość kroku.”
Pewnego dnia biegał na bieżni w jednej z siłowni. Treningi na bieżni stacjonarnej umożliwiały odciążenie stawów w pewnym stopniu i pokonywanie dłuższych dystansów. W tym czasie zauważył nową trenerkę pracującą wraz ze swoim podopiecznym. „Była niska i zbudowana jak gimnastyczka: muskularna, z wyrzeźbionymi ramionami, barkami i nogami… Wyglądała na niezniszczalną” – pisze autor.
Jego uwagę przykuło to, że trenerka w ogóle nie korzystała z maszyn. Do treningu wykorzystywała otwartą przestrzeń nieopodal recepcji, z dala od urządzeń treningowych.
„Przeplatała burpee z brzuszkami, skakaniem na skakance i innymi dziwnymi ćwiczeniami, z którymi nigdy wcześniej się nie zetknąłem.”
Jej metody wydawały się co najmniej dziwne. Żadnych przerw między seriami i nieustanne krzyki w stronę podopiecznego, jakby rzecz działa się w wojsku. Wyglądało to tak, jakby chciała go zwyczajnie zamęczyć. Po kilku minutach klient trenerki nie mógł złapać oddechu. Po krótkim treningu jeszcze chwilę porozmawiali po czym mężczyzna wyszedł z sali.
Kiedy Murphy skończył swój trening na bieżni zapytał trenerkę o to, co robiła ze swoim klientem. Ona w odpowiedzi wręczyła mu gazetkę „CrossFit Journal”.
Początki nie były łatwe. Jak się wkrótce okazało, wieloletni sportowiec, biegacz, triathlonista, nie potrafił prawidłowo wykonać najprostszych ćwiczeń, jak choćby przysiady.
Ścieżka jaką obrał autor książki zaraz po pierwszym spotkaniu z crossfitem rodzi pewne konkluzje. Możesz być świetnie przygotowanym kondycyjnie biegaczem i nie potrafić wykonać podstawowych ćwiczeń siłowych. Możesz być wielkim siłaczem i puchnąć po kilku minutach wydolnościowego sprawdzianu. Crossfit naprawdę weryfikuje człowieka jako sportowca.
Specjalizowanie się w jednej wąskiej dziedzinie sportu rodzi pewne ograniczenia. Ojciec crossfitu, Greg Glassman, uwielbiał gimnastykę, jazdę na rowerze oraz trening z ciężarami. Na temat tych sportów wypowiedział się następująco:
„Ktoś mógł mnie pokonać w jednej z tych dyscyplin, ale zwykle potrafiłem zmiażdżyć go w dwóch pozostałych.”
Tak wygląda wszechstronność. Tak wygląda crossfit.
CrossFit – sport bardzo analityczny
Laicy, znający crossfit tylko z internetu, uważają, że jest to sport bardzo niechlujny. Z punktu widzenia klasycznego treningu siłowego, podzielonego na konkretne dni treningowe, w których wykonuje się daną ilość serii i ściśle określoną liczbę powtórzeń, crossfit to bezsensowny chaos.
Pod artykułem „W obronie CROSSFIT-u. Czy krytyka crossfitu jest uzasadniona?” jeden z czytelników napisał coś takiego: „Dla mnie osobiście crossfit jest wywróceniem na lewą stronę wszystkich zasad które „od zawsze” miały miejsce w treningu. Wykonywanie ćwiczeń na czas, mieszanie w obwodach wszystkich możliwych ćwiczeń, brak przywiązania do techniki..” Tak postrzegany jest ten sport przez wiele osób. Tymczasem…
„Glassman stwierdził, że jeśli da się coś zmierzyć, to nie tylko można potem prowadzić nad tym badania naukowe, ale też wykorzystać te mierzalne czynności w rywalizacji”
Istotnie, twórca sportu funkcjonalnego jakim jest crossfit, miał obsesję na punkcie analiz, zbierania danych oraz tworzenia własnych reguł. Sprawność fizyczną zawodnika przedstawiał na wykresie, dosłownie.
„Właściwie każdy trening stosowany w siłowniach CrossFit można przedstawić jako punkt w układzie współrzędnych… Odchylenia od krzywej ukazują miejsca, w których jesteśmy szczególnie mocni lub szczególnie słabi.”
Sam wykres znajdziesz oczywiście w książce. Glassman nie zgadzał się także z dotychczasową definicją sprawności fizycznej. Swego czasu zwycięzcę zawodów Ironman uznano za najsprawniejszego człowieka na świecie, co oczywiście nie spotkało się z aprobatą Glassmana. Wściekał się na to, że za najsprawniejszych uznawano biegaczy czy zwycięzców konkursu Mr. Olympia. Postanowił sformułować własną definicję sprawności fizycznej.
Pod uwagę wziął wszystkie cechy sprawności według pewnego producenta piłki lekarskiej, a były to:
- kondycja
- wytrzymałość
- siła
- zwinność
- koordynacja
- równowaga
- zręczność
- celność
- moc
- szybkość
W trakcie treningu powinniśmy pracować nad każdym z tych aspektów i dopiero połączenie ich wszystkich określa faktyczną sprawność fizyczną zawodnika. Ostatecznie definicja sprawności według Grega Glassmana przybrała taką formę:
Sprawność fizyczna: „Zdolność do pracy w pełnym spektrum ruchowym i w wielu różnych dziedzinach.”
Aby mieć pełny pogląd na danego zawodnika i jego przydatności w dowolnym sporcie należy systematycznie poddawać go testom trwającym kilka chwil, ale z maksymalnym obciążeniem, jak na przykład martwy ciąg, a także 20-minutowym morderczym testom wydolnościowym, np. bieg na 5 – 10 km.
Sprawdzenie danej osoby pod kątem treningów wymagających wykorzystania przez organizm różnych systemów energetycznych, a także w 10-ciu kategoriach składających się na sprawność fizyczną pozwoli na kompletne określenie tej osoby jako sportowca.
Odpowiadając częściowo na pytanie zawarte w tytule mogę Ci powiedzieć, że książka T.J. Murphy’ego uświadomiła mi czemu tak naprawdę służy ten cały „chaotyczny” crossfit. Jak wiele analiz i przemyśleń kryje się za każdym WOD’em (Workout of The Day). Ile czasu poświęcono nie tylko w crossfitowych boxach, ale także z arkuszem papieru i ołówkiem w ręku, by stworzyć najbardziej wszechstronny system treningowy umożliwiający tworzenie kompletnie wyszkolonych zawodników.
CrossFit = kontuzje. Niesprawiedliwa hejterska wizja crossfitu
Jeśli podnosimy ciężary, to nie biegamy. Jak biegamy, to nie dźwigamy. Jak już dźwigamy, to wygodnie leżąc na ławce lub siedząc, wykonując kontrolowane ruchy bez szarpnięć. Jak się podciągamy, to czysto siłowo, nie kipujemy. Crossfit to przeciwieństwo tego wszystkiego. Jeśli więc go uprawiasz to licz się z kontuzjami.
Faktycznie tak jest czy to kolejny niesprawiedliwy osąd w stronę crossfitu? Sprawa wygląda tak: Kulturysta przez długie lata wykonuje mało dynamiczne ćwiczenia o krótkiej trajektorii ruchu lub co gorsza na stabilnych maszynach treningowych. Podejmuje próbę wykonania kipu gimnastycznego wymagającego wykorzystania sporej mocy mięśni oraz oczywiście odpowiedniej techniki. Skutek? Oczywiście sromotna porażka i grymas odrazy na twarzy kulturysty. „Przecież to jest jakieś dziwne. Wymachy, szarpnięcia, to się musi skończyć kontuzją!”
To mnie naprawdę nie dziwi. Już samo bieganie może być niebezpieczne dla osoby z 50-kilogramową nadwagą. Uraz kostki, rzepki czy naciągnięcie mięśnia, to rzecz wysoce prawdopodobna. Tak samo prawdopodobna jest kontuzja w przypadku dużego siłacza mierzącego się z gimnastyką. Mierz siły na zamiary, albo… uznaj ten sport za niebezpieczny.
Kip gimnastyczny, to wzorzec ruchowy, na którym oparte są ćwiczenia na drążku do podciągania w crossficie. Jedna z zasad funkcjonalnych treningów brzmi: „Wykonaj jak największą pracę przy jak najmniejszym zużyciu energii”. Funkcjonalne systemy treningowe, a często sam crossfit w swej okazałości, są adaptowane do szkolenia służb mundurowych czy ratowników. W przypadku zadań wykonywanych przez strażaków i żołnierzy nieważna jest ładna sylwetka w trakcie docierania do celu czy wspinaczki po drabinie. Liczy się wykonane zadanie. Tego właśnie uczy crossfit. Efektywność zamiast efektowności.
Wszystkie ćwiczenia w crossfit wykonywane są takimi technikami, by wykonać jak najwięcej powtórzeń w jak najkrótszym czasie. Czy jednak jest to kontuzjogenne i niebezpieczne?
„Lindsay Smith (trenerka crossfit) ustawiła nas w kręgu i zaczęła omawiać podstawy oraz wskazówki dotyczące poprawnego wykonywania przysiadu… Szybko zauważyła wady w mojej technice i musiałem wyjść na środek okręgu.”
Dobrzy trenerzy crossfit przywiązują wręcz obsesyjną uwagę do prawidłowej mechaniki ruchu, na którą potrafią poświęcić wiele odrębnego czasu. Organizowane są nawet seminaria z udziałem mistrzów w olimpijskim podnoszeniu ciężarów oraz gimnastyki. Wszystko po to by osiągnąć największą wiedzę na temat ruchu.
Murphy wywołany był na środek także w trakcie korygowania takich ćwiczeń jak wyciskanie sztangi nad głowę, wyrzut sztangi, rwanie, i podrzut. W żadnym z tych ćwiczeń nie potrafił wykonać prawidłowej techniki. A przecież sport uprawiał od lat.
W książce wspomniano także o Kelly’m Starrecie, fizjoterapeucie, który miał bzika na punkcie prawidłowych (czytaj zdrowych) technik ruchu do tego stopnia, że zaowocowało to powstaniem setek nagrań na stronie MobilityWOD.com. Starret szkolił żołnierzy Navy SEALs, ciężarowców, fighterów, kolarzy i wioślarzy. Kim jeszcze był fizjoterapeuta szkolący innych sportowców z mechaniki ruchu? Trenerem crossfit. Jak to więc jest, że światowej klasy sportowcy szkolą się u kogoś, kto uprawia przecież sport najbardziej niechlujny, kontuzjogenny i lekceważący techniki wykonywania ćwiczeń? A może właśnie w całym tym crossficie takie czynniki jak mechanika ruchu, mobilność i technika odgrywają fundamentalną rolę? Istotnie tak właśnie jest i tego między innymi dowiesz się z tej książki. T.J. Murphy poświęcił temu zagadnieniu cały rozdział.
CrossFit jest zły bo jestem w nim słaby
„W artykule, który w październiku 2011 roku ukazał się na łamach magazynu Men’s Health, Grant Stoddard napisał, że spróbował crossfitu i kompletnie go to nie ruszyło… Wydaje mi się, że nie polubił crossfitu ponieważ, jak sam stwierdził, na treningach pokonywały go kobiety.”
Tak już jest, że ludzie dzielą się na tych, którzy robią tylko to, w czym czują się dobrze i komfortowo i na tych, którzy są gotowi zmierzyć się z własnymi słabościami pomimo cierpienia i dyskomfortu. Jak napisał Murphy, w crossficie przekroczenie pewnych barier możliwe jest wyłącznie dzięki upokorzeniu. Warto zastanowić się przez chwilę nad tymi słowami i odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego właściwie crossfit mnie odrzuca, będąc ze sobą całkowicie szczerym.
Todd Widman służył w marines. Uważał się twardziela. Kiedy usłyszał o crossficie postanowił spróbować swoich sił. Trafił na trening ELIZABETH – zarzut sztangi 60 kg + dipsy na kołach gimnastycznych w 3-ech rundach metodą 21-15-9 (1 runda 21 powt, 2 runda 15 powt, 3 runda 9 powt).
Wykonanie treningu zajmowało crossfiterom zazwyczaj 5 – 10 min. Dla Widmana taki czas wydał się zupełnie osiągalny, zważywszy na jego przygotowanie fizyczne. Stoper wystartował, a czas twardziela z marines okazał się daleki poza oczekiwaniami, mianowicie 58 min!
„Moje ego zostało zniszczone – wspominał. – Był to jednak trening, którego szukałem przez całe życie.”
Starcie z crossfitem i późniejsza weryfikacja własnych możliwości jest moim zdaniem bardzo dobrą miarą człowieka jako sportowca. Przyznam szczerze, że sam czułem się nieco upokorzony po wykonaniu niektórych WOD’ów. Książka Murphy’ego uświadomiła mi, że odrzucenie tego sportu i niesamowicie morderczych treningów funkcjonalnych nie sprawi, że moja forma wzrośnie. Zamiast się oszukiwać postanowiłem włączyć na stałe treningi funkcjonalne bazujące na crossficie do swojego programu treningowego.
Konkluzja
CrossFit jaki jest każdy widzi. Nie, wcale tak nie jest. Dopóki nie postanowisz spróbować chociaż jednego treningu i dopóki nie poznasz tego sportu od kuchni, spoglądanie na crossfiterów z zewnątrz niczego nie nauczy Cię o crossficie.
Boimy się tego co nieznane. W równym stopniu to odrzucamy. Czy CrossFit jest dla każdego? Tak, ale nie każdy jest dla crossfitu. Tą konkluzją zakończę ten artykuł, który nie miał być recenzją książki, ale po trochu może i nią był. Mam jednak nadzieję, że odpowiedział na tytułowe pytanie. Pozdrawiam!
Hej, trening funkcjonalny jest moim zdaniem “najlepszym sportem”, jak sama nazwa wskazuje najlepiej sprawdza się w życiu i rozwija wszystkie cechy równomiernie. Do crossfitu mam szacunek za chociażby same idee, robiłem także czasem treningi stricte crossfitowe we własnym zakresie. Mimo wszystko przyczepię się do techniki ;). Rozumiem idee crossfitu, fakt iż są to dane techniki, itp. Jednak nie przeszkadzało mi to wykonywać ćwiczenia w “zwykłej technice”, np. Cindy (AMRAP – 20 min, 5 podciągnięć, 10 pompek, 15 przysiadów). Zakończyłem podany trening 13 obwodem, w “pełnej technice” (bez pośpiechu i dobiegania do drążka, spokojnie i na luzie dbając jednak o każde… Czytaj więcej »
Wszystko zależy od tego jak rozumiesz słowo “technika”. Np. w kulturystyce wykorzystywane są takie techniki ćwiczeń by zaangażować odpowiednio wybraną grupę mięśni. Dlatego np. stosuje się retrakcję barków (ściągnięte łopatki) w ćwiczeniach pchających. W gimnastyce chodzi o odpowiednią sylwetkę więc w ćwiczeniach “push” stosuje się protrakcję barków (rozciągnięte barki wypchane do przodu). Mamy więc dwie różne techniki, gdzie każda z nich będzie prawidłową lub nieprawidłową w zależności od sportu. Większość sportów to jednak sporty zadaniowe. Oznacza to, że liczy się konkretne zadanie, np. czas przebiegnięcia 100 m. Sprinter będzie więc korzystał z takich technik biegania by jak jak najszybciej dobiec… Czytaj więcej »
Crossfit jest sportem powstałym z wielu innych i unikalną filozofią. Chodzi mi o techniki prawidłowe dla konkretnych sportów (bieg, podnoszenie ciężarów, gimnastyka), czyli np. podciąganie w sylwetce gimnastycznej. Nie chodzi mi oczywiście o ładny wygląd podczas biegania, bo nie o to chodzi w bieganiu ;). Co do zarzutu to wydaje mi się, że jest to w pełni poprawne (nie znam się na tym sporcie), gdyż chodzi o siłę plyometryczną (szarpnięcie, które zarzuci sztangę na klatkę). Zarzut pochodzi z dwuboju olimpijskiego i nigdzie wcześniej nie występował. To ćwiczenie zostało wzięte do kanonu ćwiczeń crossfitowych, tak samo podciąganie najpierw było w gimnastyce/kalistenice,… Czytaj więcej »
Tu raczej prawda leży po środku. Tak, z jednej strony crossfit to nowy sport i na nowo ukształtował wiele ćwiczeń. Nie ma w tym jednak nic złego, wręcz przeciwnie. W końcu w dwuboju olimpijskim również przez lata kształtowały się techniki. Z drugiej jednak strony podciąganie z kippingiem ma więcej wspólnego z gimnastyką niż siłowe podciąganie. Zauważ, że siłowe podciąganie nie występuje w gimnastyce. Nie wiem dlaczego więc uważasz, że powinno występować w crossficie. Np. na kołach gimnastycznych siłowo wykonuje się jedynie pozycje statyczne. Natomiast przejścia między pozycjami statycznymi są dynamiczne (zazwyczaj). W ćwiczeniach na drążku to już pozostaje sama dynamika.… Czytaj więcej »
W wiosennych kwalifikacjach do CrossFit Games w jednym z workoutów były siłowe (!) HSPU (pompki w staniu na rękach). Na którychś zawodach jednym z ćwiczeń były siłowe podciągnięcia na drążku, a na innych jako tzw. “buy in” (czyli “wkupne”) – czyli element niezbędny do wykonania, aby można było przejść do właściwej części workoutu – trzeba było wykonać, zdaje się, że dwa siłowe ring muscle upy. CrossFit się zmienia, ta zmiana idzie obecnie w kierunku większego nacisku na gimnastykę jako podstawę i bazę siłową oraz motoryczną. Wiele osób ćwiczących CrossFit popełnia jeden z błędów – traktuje kip (lub zamach) jako ułatwienie,… Czytaj więcej »
Dzięki za ten komentarz. Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że są takie wkupne ćwiczenia na zawodach. Cenna informacja. Dużo wyjaśniłaś. Podzielam Twoje zdanie co do kippingu. Pisałem o tym we wpisie broniącym crossfit a ostatnio sam praktykuję tę wersję podciągania w treningach wydolnościowych i przyznam, że na początku nie było to takie proste. O baterflajach na razie nie myślę 😉 Anita, czy chce mi się tyle pisać? Jak coś się robi z pasji, to się chce.
W street workoucie owszem, są konkurencje typowo siłowe, jednak w kalistenice również. Co do kippingu gimnastycznego to potem następują elementy typowo siłowe, czego w crossficie nie ma (siłowe w sensie z masą własnego ciała). Po dłuższym zastanowieniu, skłaniam się raczej do Twojej opinii. Dziękuję za rozwianie wątpliwości oraz ciekawą dyskusję. Tymczasem mam pytanie. Trenuję dwa razy dziennie (treningi “zwyczajne” – kalistenika oraz treningi kickboxingu/muay thai od niedawna). Nie mam możliwości trenowania dzieląc dni na sport walki lub kalistenike. Organizm dobrze sobie radzi, chociaż ostatnio na drugi trening brakuje trochę ochoty. Dla utrzymania cały czas formy (siłowej oraz nie tracąc sylwetki)… Czytaj więcej »
Witam. Od dłuższego czasu mam dylemat. Zastanawiam sie czy warto wyrzucić z mojego treningu nogi. Jeżeli chodzi o górna część ciała to mam masę celów. Np chce dojść do podciagania na jednej rece, opanować hspu bez sciany, generalnie chce wykonywać coraz cięższe ćwiczenia z czasem może nawet jakieś elementy z SW typu front lever, planche, chociaż tutaj jeszcze daleka droga ale kto wie. Czyli sensem mojego treningu jest budowanie siły. I nie chodzi o to żeby tylko ograniczać sie do 1-5 powtórzeń ( chociaż to jest podstawa u mnie wyższy zakres traktuje jako dodatek) ale żeby z czasem opanować ćwiczenie… Czytaj więcej »
Miałem ten sam problem. Nie trenowałem pewien czas nóg, ale postanowiłem to zmienić z wielu powodów. Niesymetryczna sylwetka (sama estetyka plus fakt, że masz mniejsze nogi od osób nietrenujących), siła (wiadomo, nogi to podstawa człowieka jako “budowli” – po kilku seriach pistoletów miałem fajne uczucie następnego dnia, gdy pewniej stawałem :)). Zacząłem robić przysiady bułgarskie z 20 kg odważnikiem. Po pewnym czasie mało daje to bodźca na same nogi, nie mówiąc już o problemie z treningiem dwójek. Siłowo jest wiele możliwości – shrimp squat, dragon squat, pistolety z wskokiem na skrzynię, itd. Jeśli chodzi o plyometrię miałem tu pewne ograniczenia.… Czytaj więcej »
Z tym ze mnie nie interesuje ani hipertrofia, dynamika i wytrzymałość. Z proporcja u mnie nie ma problemów. Nogi zawsze miałem dosyć spore nawet jeśli nie były silne. Interesuje mnie głównie uczenie sie coraz cięższych ćwiczeń kalistenicznych czyli siła maksymalna. Po za tym dziwnie tak katowac jedną cześć ciała siłowo a druga hipertroficznie czy tam wytrzymałościowo. Jak bym trenował pod sylwetkę to mógłbym spompowac nogi dużą ilością powtórzeń a górę na siłowym zakresie połączonym z wyższym. Tutaj większej różnicy nie ma. Celem by były wieksze nogi, nie ważne jakbym to zrobił czy robiac 1000 przysiadow z 10 kg talerzem czy… Czytaj więcej »
Czyli trochę nie zrozumiałem. Jednak o ile faktycznie przedstawione na filmie ćwiczenia są dość udziwnione o tyle same shrimp squat i dragon squat budują siłę w tym samym sposobem co pistolety, tylko są trudniejsze. Nogi mają problem z budowaniem siły w kalistenice, ale na dobrą sprawę siła nie ma ograniczeń. Mówisz, że pistolety będą za bardzo obciążać kręgosłup i kolana, ale tak samo planche obciążają łokcie, a rezultaty po tym są duże. Wyżej wymienione przeze mnie postacie budują wytrzymałość i hipertrofię, ale do tego najpierw potrzebowali siły maksymalnej. Adam Raw robi przysiad pistoletowy 64 kg i jak widać ma się… Czytaj więcej »
‘Adam Raw robi przysiad pistoletowy 64 kg i jak widać ma się świetnie. ‘ ‘ale tak samo planche obciążają łokcie, a rezultaty po tym są duże. ‘ A skąd wiesz czy ma sie świetnie? Tez tak kiedyś pisalem i ktos mi odpowiedział w ten sam sposob. 🙂 Nie ma żadnego sensu budować sobie przekonań na jakis temat na podstawie kilku minutowego filmiku na internecie. Skąd wiesz czy po nagraniu takiej próby nie mógł po tem ćwiczyć Iles tam czasu nog? Albo tak go bolaly plecy ze nie mógł nic wykonywać bez bolu przez jakis czas. Tego nie wiemy bo nie… Czytaj więcej »
Co do pierwszego punktu to bardziej mi chodziło o przesadzone obawy w całym środowisku sportowym co do kontuzyjności ćwiczeń. Spotkałem się z opinią na stronie sportowej dt. treningu siłowego, że przysiady pistoletowe są “kontuzjogenne” i nie warto ich robić. Tutaj chodziło mi o przykład typu Adam Raw robi pistolety, Ty robisz pistolety, ja robię pistolety i setki albo i tysiące osób robi pistolety i nie ma z tego tytułu problemów “z zasady”, bo jeśli chce się robić jak najszybciej i niedokładnie to faktycznie łatwo o kontuzje. Oczywiście wzorowanie się jakąś osobą bez względu na treść jest popularne i błędne. Uważam… Czytaj więcej »
Fajna dyskusja się wywiązała. Co do treningu nóg, to powiem tak. Nie ma co szukać marnych substytutów. Jak interesuje Cię siła bezwzględna to trzeba trenować pod tym kątem. Obciążenie jest niezbędne. Jak nie masz możliwości, to polecam: 1. Pliometryka. Celem może być np. 2-metrowy wyskok itp. Pliometryka sama w sobie pośrednio też wpłynie na siłę. Jak widzę sukinkotów, którzy wskakują z miejsca na podest równy ich wzrostowi, to jaram się tym bardziej niż jak grubas pierdyknie 400 w żelaznym ciągu. Ale to kwestia priorytetów. Generalnie uważam, że taka umiejętność jest zdrowsza, korzystniejsza i ma więcej zalet niż dźwiganie z miejsca… Czytaj więcej »
Witam przedmówców. Tak przeczytałem tą dyskusję o sensie trenowania nóg i dorzucę swój głos. Otóż nic prostszego – jeśli wzmocnienie nóg nie jest potrzebne do jakiegoś konkretnego celu, np.przygotowania do innego sportu, to najzwyczajniej można je pominąć. Ja nóg nie ćwiczę siłowo prawie wcale z uwagi na pozostałość po ciężkim wypadku (jedna noga poskręcana na śruby a w drugiej zniszczone kolano) i nie czuję wcale takiej potrzeby. Używam tych nóg w ćwiczeniach aerobowo – wytrzymałościowych (rower, orbitrek i inne maszyny na siłkach plenerowych) oraz w codziennej aktywności i to w zupełności wystarczy. I chociaż z siłownianego klocka przestawiłem się na… Czytaj więcej »
Hej, mógłbyś mi pomóc ? Trenuję dwa razy dziennie (treningi „zwyczajne” – kalistenika oraz treningi kickboxingu/muay thai od niedawna). Nie mam możliwości trenowania dzieląc dni na sport walki lub kalistenike. Organizm dobrze sobie radzi, chociaż ostatnio na drugi trening brakuje trochę ochoty. Dla utrzymania cały czas formy (siłowej oraz nie tracąc sylwetki) trenuję kalistenike od miesiąca z 5-7 treningami w tygodniu (wcześniej tylko 5). Moje pytanie brzmi: na jakie suplementy warto zwrócić uwagę? Wiem, że dieta jest ważniejsza oraz sen. Ze względu na obowiązki poświęcam na sen 7 godzin, ale wybrałem takie życie. Co do samych suplementów to zastanawiam się… Czytaj więcej »
Szacun za motywację i zaangażowanie. Dobra rada jeśli zechcesz jej posłuchać : nie ma szans żebyś utrzymał ten system na dłuższą metę, jesteś na prostej drodze do ciężkiego przetrenowania i to tylko kwestia czasu. Można się “podrasować” suplementami i ten czas znacząco wydłużyć, ale bez urazy – o suplementacji zbyt wielkiego pojęcia nie masz a przy takim obciążeniu treningiem nie wystarczą podstawowe suple. Przede wszystkim powinieneś uwzględnić preparaty poprawiające regenerację – glutamina i BCAA, zakładam że masz dobrze zaplanowaną dietę, znasz swoje zapotrzebowanie na makroskładniki i je spełniasz ale jeśli nie to odżywka białkowa lub bulk też jest niezbędna. Jeśli… Czytaj więcej »
Jeśli chodzi o odpowiedź Trapera, to w jednym się z nim zgadzam, a w innym nie. Z pewnością ma rację, że taki nakład treningów to bardzo duże obciążenie. Ja Ci powiem, że treningi muay thai realizuję 1 – 2 razy w tygodniu i jest dość ciężko połączyć to z treningami siłowymi 4 – 5 w tygodniu. Generalnie po muay thai ręce mi się trzęsą i jest to bardzo wyczerpujące dla mnie. Przy Twoim planie umarłbym w butach, więc albo jesteś niezły kozak, albo macie dość duży luz na muay thai. Jak uważasz, że dajesz radę to spoko. Nie ma co… Czytaj więcej »
Co do kreatyny to duże będą zmiany w sylwetce ? Czytałem, że po odstawieniu kreatyny przestaną się pojawiać efekty natychmiastowo, ale to co się uzyskało zostanie. Pytam, bo chciałbym mimo wszystko ćwiczyć jeszcze bez suplementów wspomagających sylwetkę bezpośrednio. Co do treningu wytrzymałościowego czytałem, że może być nieprzydatna. Czy to prawda i dotyczy to też wytrzymałości beztlenowej ? Co do pory brania lepiej posłuchać zaleceń producenta czy są jakieś ogólne stałe jak “po treningu” lub “przed treningiem”. Słyszałem też o zatrzymywaniu wody w organizmie, jak bardzo będzie to przeszkodą ? Co do muay thai to treningi są dość ostre, jednak w… Czytaj więcej »
Muszę podjąć polemikę bo przyznam się że się troszkę zbulwersowałem. Co do wiedzy w kwestii “technicznej”, planowania treningów itp. nie ośmielam się porównywać naszej wiedzy bo przy Tobie jestem malutki. Ale w kwestii suplementacji jestem na “swoim podwórku”, o tym mam pojęcie i nie przyjmuję na wiarę wszystkiego co powiesz. Nie zgadzasz się ze mną, oki, masz prawo, ale przekonaj mnie dlaczego. Kreatyna i żeń-szeń przy tak morderczym systemie? Owszem, to dobry zestaw ale nie wystarczy. Na 5-6 treningów w tygodniu może tak, ale nie na 12. Nie ma szans na pełną regenerację “siłami natury”. A nie chodzi o to… Czytaj więcej »
Traper, oczywiście, że i bardziej kompleksowa suplementacja tym lepiej. Nie zgadzam się w kwestii makro i BCAA. Z makroskładnikami nie jest tak, że im więcej tym lepiej. Jak masz w domu mały kwiatek i wymaga on podlewania 2 razy dziennie, to jak będziesz go podlewał 4 razy, to nie urośnie szybciej, tylko zgnije. Tak jest i z człowiekiem i postępem na treningu. To musi iść swoim tempem i niektórych rzeczy nie przeskoczysz (pomijając doping, ale to też kosztem czegoś – zmęczenie materiału). Trzeba po prostu dostarczać optimum makroskładników, a do tego nie są potrzebne odżywki. BCAA – nie widzę sensu… Czytaj więcej »
Dzięki za porady w treningu nog. Ja jednak stwierdzam ze odpuszczam taki jakis poważny trening. Od czasu do czasu sobie cos porobie zeby te nogi nie zardzewialy totalnie ale nie będę sie spinal o progres siłowy bo nie ma to dla mnie sensu. Chciałbym poruszyć jeszcze jeden temat- być może wywiaze sie dyskusja jak wcześniej. Zastanawiam sie nad jedna rzeczą. Aktualnie mam totalny spadek siły na drążku. Do tej pory robilem takie archery tylko ze trzymając sie ręką za ręcznik dzięki czemu mogłem dac ja niżej i było dużo ciężej ( wczesniej tez trzymając sie za ręcznik ale z ugieta… Czytaj więcej »
Napiszę szczerze, że mi te podciągania z ręcznikiem g…no dały. Niby schodziłem ręką coraz niżej, a jak przyszło na podciągania z trzymaniem drugą ręką za nadgarstek/przedramię, to się okazało, że nie ma żadnej różnicy. Porzuciłem to ćwiczenie i mi się wydaje, że jak wałkujesz ciągle jakieś ćwiczenie i progres stoi, to jest to sygnał, że czas na zmianę.
A probowales z wyprostowana ręką? Bo ze zgięta to faktycznie nie jest aż wcale aż tak dobre.Wyprostowanie bardzo dużo zmienia. Chociażby z faktu ze konaczac progresje trzymając sie dosyć nisko i tak nie mogłem zrobic ani jednego archera nawet na drążku. Dopiero jak zacząłem robić je regularnie i stały sie proste to zacząłem obniżać stopniowo rękę. Zanim dojde do tego poziomu żeby mieć tak nisko rękę jak przy zgietej to chyba sto lat jeszcze minie. Dużo osób poleca archery jako progresje do podciagania. A to jest jakby taka cięższa wersja trochę. No i ogólnie nie robie aż tak długo tego… Czytaj więcej »
Nie, zawsze robiłem ze zgiętą, ale tak zalecają tutoriale ludzi ze street-workout.
Kevin, jeśli o mnie chodzi to nie zauważyłem u siebie znaczących i naturalnych spadków siły przez mój okres treningowy. Być może dlatego, że ponad rok to zbyt mało czasu. Gdy jeszcze nie trenowałem miałem okres fascynacji sportem, ale polegał on na robieniu treningów “kiedy mi się przypomni”, czyli raz na miesiąc 10 brzuszków, mniej więcej tak to wyglądało. Potem zacząłem ćwiczyć 5 dni w tygodniu, ale nie miałem o tym pojęcia. Nie wiedziałem, że to powinno się robić w jakichś seriach czy obwodach. W tym czasie pierwszy raz doznałem przetrenowania, na kilka dni ćwiczeń nie mogłem robić – brak motywacji… Czytaj więcej »
Co do makro – w sumie się zgadzamy. Kiedyś przekonałeś mnie że żarcie białka ponad miarę nie ma sensu, zmieniłem podejście i okazało się że to była dobra decyzja. Na pewno nie uważam że im więcej tym lepiej. Ale ostatnie zdanie trzeba rozważyć bo tylko częściowo mogę się z nim zgodzić. “Trzepa po prostu dostarczać optimum …” – święta racja, “ale do tego nie są potrzebne odżywki” – to już za daleko idące. Jeśli ma się czas, warunki i umiejętności na przygotowywanie sobie posiłków na zapas to ok, nie są potrzebne. Ale nie wierzę że każdemu się to udaje, nawet… Czytaj więcej »
No to w sumie nie wiem. Ja niby tez dużo nie ćwicze. Znaczy w sumie sporo czasu minęło odkąd pierwszy raz miałem styczność z treningiem ( bylo to jakos 4 lata temu) jednak od roku, nawet jeszcze niepelnego robie to regularnie tak ze cwicze tydzien w tydzien miesiąc w miesiąc ( aż sie czasami zastanawiam czy to już zawsze będzie tak wyglądać ale raczej tak bo tak mnie to wciagnelo że nie wyobrazam sobie ze mógłbym nie trenować). Wczesniej to wyglądało u mnie tak jak to opisales jak to u Ciebie wyglądało. Niby cwicze niewiele a już mam takie okresy… Czytaj więcej »
Do Trapera:
Okej, masz rację, jak ktoś się spieszy a diabeł się cieszy to szejk zamiast chleba z szybką może być dobrą opcją. Miałem na myśli, że nie trzeba się doładowywać białkiem z puchy na siłę. Aminokwasy mają swoje poszczególne działanie, ale żeby działać potrzebują pozostałych. Polecam tę małą dyskusję z trenerem na forum:
https://centrumodzywek.net/forum/czym-s%C4%85-aminokwasy-ograniczaj%C4%85ce-t2859/
Witam, temat żywnościowy :).Czy jadasz mięso i co o nim sądzisz? niektórzy są zdania że mięso jest szkodliwe i powoduje nowotwory ,inni sądzą że jest jednak zdrowe i może wydłużyć lata życia…,jaka jest opinia twoja w tym temacie? Bo patrząc na pewne trendy fitnessowe,są ludzie co nie potrafią przeżyć bez kurczaka czy wołowiny 🙂
Mięso jadam na wzór diety społeczności żyjących najdłużej i cieszących się najlepszym zdrowiem – SPORADYCZNIE. Generalnie mógłbym się bez niego obejść bez problemu. Jadam jako dodatek, ale nie jako główny składnik dania. Z pewnością nie jest niezbędne ani prozdrowotne, wręcz przeciwnie. Tutaj mój artykuł:
https://amatortreningu.pl/mieso-zryc-zryc-oto-pytanie/
Moim zdaniem rozsądne żywienie jest najwłaściwsze. Mięso zakwasza organizm i ma jeszcze kilka innych minusów, ale jak na dobrą sprawę wszystko. Niby szpinak przykładowo jest bombą witaminową i większość dietetyków go poleca, jednak przy chorych nerkach jego obecność w diecie może być niekorzystna. Oczywiście są inne źródła białka, jak np. jajka (i z tego co słyszałem jajka są “najlepsze”), ale mięsa nie powinno się eliminować. Zawiera tłuszcze, witaminy i inne substancje, które ciężko znaleźć w tej odpowiedniej formie w innych pokarmach. Sam mięsa spożywam dość mało, jednak uważam, że tłuste potrawy nie powinny opuszczać ludzkiej diety, szczególnie męskiej. Pozwolę sobie… Czytaj więcej »
“…Zawiera tłuszcze, witaminy i inne substancje, które ciężko znaleźć w tej odpowiedniej formie w innych pokarmach”. – Niby jakie? Tłuszcze z mięsa nie są zdrowe, witamin nie ma wcale, a o innych substancjach nie słyszałem. Mięso wypada słabo na tle innych produktów odzwierzęcych:
Witaminy b12 prawie wcale, więc mowa o niebezpieczeństwie spowodowanym niedoborem tej witaminy na skutek diety bezmięsnej jest co najmniej bezzasadna.
A jaki składnik stanowi podstawę twojej diety:) ? Z tego co wiem to chyba obok owców i warzyw,położyłeś dużo nacisk na węgle typu różnego rodzaju kasze 🙂 o ile się nie mylę 🙂 ?
Głównie banany, ziemniaki, kasze/ryż paraboliczny, płatki żytnie/orkiszowe/owsiane, jaja, pieczywo orkiszowe, zupy warzywne.
Okej, co do witamin to akurat faktycznie słabo, ale tłuszcze zwierzęce nie są zdrowe ? Wszystkie hormony steroidowe są produkowane przez cholesterol. Oczywiście wiele osób ma za duży poziom cholesterolu, ale tyle sam nie prowadzi aktywnego trybu życia. Rola testosteronu u sportowców jest niezaprzeczalna, a dobrej jakości czerwone mięso, tłuszcze zwierzęce mogą w tym pomóc.
Czytałem Twoje dwa wpisy o kreatynie, ale dalej mam kilka pytań. Gdybyś mógł odpowiedzieć byłbym wdzięczny. Z tego co napisałeś zrozumiałem, że kreatyna wpływa na energię, regenerację oraz odkwasza mięśnie. Dlaczego więc każdy o kreatynie mówi, że buduje mięśnie ? Rozumiem to jako, że my ćwiczymy i dlatego dajemy bodziec mięśniom, a same w sobie się nie poprawiają od kreatyny, która w tym wypadku tylko daje nam energię do ćwiczeń. Czy kreatynę żeby lepiej spotęgować jej działanie należy pić z sokiem cytryny i cukrem prostym (może być miód, jak tak to ile?), czy warto dodać także białko do kreatyny dla… Czytaj więcej »
Co do kreatyny: Nie, nie buduje mięśni, odtwarza ATP, czyli podnosi anabolizm. Mówi się, że kreatyna buduje mięśnie, ale to tak raczej w przenośni, a nie dosłownie. Lub też można powiedzieć, że buduje, ale pośrednio. Kreatynę dobrze przyjąć z cukrem prostym, ale nie miodem bo to głównie fruktoza, tzn. nie podnosi znacząco poziomu insuliny. Można z białkiem, ale nie jest to konieczne. 300 g na cykl będzie za mało. Starczy na 30 dni, a cykl powinien trwać 6 – 8 tygodni. Nie przeszkadza w treningu wytrzymałościowym. Ta kreatyna z linka nie jest godna uwagi moim zdaniem. Dodatek magnezu jest jakiś… Czytaj więcej »
Czyli by w pełni i ostatecznie to zrozumieć, większa masa po kreatynie to woda i ewentualny efekt naszej włożonej pracy ? Pytam, bo co do tego suplementu można znaleźć różne opinie, zwykle to skróty myślowe. Taką wodę w mięśniach da się “zwyczajnie usunąć” – treningi intensywne kondycyjnie i gorące kąpiele oraz picie większej ilości wody ? Co do konkretnego modelu to zdecyduję się chyba na Ostrovit, ale chciałbym dorzucić do tego taurynę. Na stronie jest produkt – kreatyna z dodatkiem tauryny, jednak nie ma podanej dokładnej ilości tauryny. Jest jeszcze osobno, już droższa stosunkowo, ale ilość jednej porcji to 3… Czytaj więcej »
Emil, tak, cholesterol jest niezbędny, ale jest to substancja endogenna, produkowana przez wątrobę. Nie trzeba dostarczać jej z zewnątrz, a nawet więcej: Cholesterol egzogenny nie wpływa na poziom cholesterolu we krwi. Sam tłuszcz nie może być traktowany jako źródło cholesterolu dla organizmu. Na temat kreatyny. Faktycznie większość masy zbudowanej na kretce, to woda. Dlatego ja wolę stosować kreatynę w suplementacji długofalowej, w dawce 3 g dziennie. Wody nie da się usunąć, a nawet nie powinno się tego robić. Wręcz przeciwnie, należy pić dużo wody, bo tak kreatyna po prostu działa. Potrzebna jest woda. Jeśli zależy Ci na cyklu kreatynowym to… Czytaj więcej »
Dorzucę coś o taurynie. Jak już wspominałem wcześniej, jestem praktykiem który wszystkie suple testuje na sobie i nie zagłębiam się w ich fizjologiczny mechanizm działania. Więc nie wnikam dlaczego coś działa jeżeli to działanie odczuwam 😉 tauryna to taki łagodny wzmacniacz możliwości. Nie daje “kopa” jak mocne przedtreningówki, nie szczypie w uszy jak beta-alanina, nie pompuje mięśni jak NO-boostery więc trzeba już trochę znać swój organizm, jego możliwości żeby to działanie odczuć. Po prostu zażywając taurynę będziesz w stanie robić trochę mocniejsze treningi. Zażywana razem z kreatyną przed treningiem będą wzajemnie wzmacniać swoje działanie. Kreatyna “doda pary”, tauryna pozwoli tą… Czytaj więcej »
Wiem, że cierpliwość w tym sporcie jest najważniejsza, zresztą jak chyba w każdym. Co do treningów to często najpierw testuję na sobie nowo poznane ćwiczenia, porównuję, zaglądam w plany swoich treningów (np. dla sprawdzenia jakich ćwiczeń dawno nie robiłem, itp.). W przypadku suplementacji sprawa się trochę komplikuje. Najlepiej także testować na sobie, jednak mam mocno ograniczony budżet, dlatego najpierw muszę się dowiedzieć czego mi trzeba z różnych źródeł wiedzy, dodatkowo muszę znać dawkowanie (żeby przypadkowo nie wziąć za dużo co nie da skutku, tylko zostanie gdzieś wydalone niepotrzebnie). Co do samego przypadku kreatyny, pytałem o bezpośrednio oddziaływanie na masę mięśniową,… Czytaj więcej »
Emil, nie widzę przeciwwskazań żebyś zrobił cykl na mono do grudnia i potem kolejny na lato.
Jak najbardziej zgadzam się z tym że najpierw trzeba zdobyć wiedzę teoretyczną przed praktyką. Z tym wczuwaniem się nie chodziło mi o to żeby brać co popadnie i patrzeć co z tego wyniknie 😉 tylko żebyś nie przejmował się mniej istotnymi szczegółami. Kreatyna tej czy innej firmy, cykl 6 czy 8 tygodni – po co to rozkminiać? Tym bardziej jeśli budżet jest ograniczony, a ja też nie śpię na pieniądzach i to rozumiem. Każdy głupi potrafi kupować z listy nie licząc się z kosztami. Chcesz zaoszczędzić to pochodź po sklepach, popytaj o promocje albo popatrz w necie na oferty wyprzedaży.… Czytaj więcej »
Witam przedmówców. Bardzo wartościowy wpis, a w komentarzach powstał drugi artykuł 😉 Dziękuję za to, że dzielicie się tak cenną wiedzą i doświadczeniem. Mam do Was pytanie. Czy ktoś z Was uczył się zarzutu sztangi? Potrafię wykonywać fronty chwytem olimpijskim, mam mobilność w nadgarstkach, dobrze rozciągnięte triepsy. Nauczyłem się też wybicia sztangi z bioder, które jest niezbędne przy podrzucie i jeśli chce się dźwignąć coś cięższego w siadach bez użycia stojaków. Nauczyłem się też push pressu. Natomiast nie wiem jak się zabrać za to, by po wybiciu sztangi z bioder od razu wylądowała ona na barkach. Aktualnie robię to w… Czytaj więcej »
Podstawowe pytanie: Jaki zarzut sztangi robisz, CLEAN czy POWER CLEAN? Jeśli power clean, to przejście do chwytu olimpijskiego jest zbędne. Chyba nawet się go nie stosuje w tej wersji zarzutu. Natomiast przy zarzucie na przysiad (Clean) sprawa jest prostsza bo schodzisz pod sztangę i wówczas ląduje ona na barkach tylko trzeba się tego nauczyć i wyczuć moment.
Chodzi mi dokładnie o CLEAN, czyli zarzut na przysiad. Dzięki za szybką odpowiedź. A Ty uczyłeś się może tego ćwiczenia?
Ja to robiłem tylko z sandbagiem i zauważałem znaczną różnicę jak opanowałem technikę. Domyślam się, że ze sztangą będzie podobnie. Dobre zejście pod sztangę dużo załatwi.