
Gdy brak obciążenia… Masa
15 maja, 2020Trening na masę bez sprzętu ciężkiego jest do zrobienia, nawet w długiej perspektywie czasu. Zjawisko przybierania na masie mięśniowej nazywamy hipertrofią mięśniową. Aby zjawisko to nastąpiło wymagane są odpowiednie czynniki. Mam tutaj na myśli zróżnicowane bodźce dostarczane mięśniom.
Bodźce te można wywołać na różne sposoby. Oczywiście najprostszym i najpopularniejszym z nich jest poddanie mięśni ciężkiej pracy polegającej na pokonywaniu znacznego oporu. Do tego potrzebujemy odpowiednio wysokiego obciążenia. Takie działanie powtarzane cyklicznie da nam pożądany efekt, jednak…
Ludzkie ciało ma dość spore możliwości adaptacyjne i potrafi się złośliwie uodpornić nawet na trening fizyczny. Dlatego nie należy wiecznie stosować tego samego planu treningowego, ani tych samych metod treningowych. Nawet entuzjaści treningu na masę z wieloletnim stażem uciekają się do podstępnych metod bodźcowania mięśni by uniknąć stagnacji. Mimo tego, że mają oni nieograniczony dostęp do sprzętu i obciążenia.
Permanentny wzrost obciążeń jest skuteczny, ale nie jest jedyną drogą do celu. Częstą praktyką jest stosowanie mniejszych wartości obciążeń, na rzecz innych metod treningowych, co dostarcza mięśniom zróżnicowanych impulsów. Zatem brak obciążenia również możemy zrekompensować dostosowując metodykę treningową.
Trening na masę bez sprzętu? Jak najbardziej.
Kalistenika – bez sprzętu lecz z masą ciała
Oczywiste jest, że jeśli nie mamy do dyspozycji żadnego sprzętu, to będziemy zmuszeni stosować ćwiczenia z masą własnego ciała, czyli kalistenikę. Jednak jeżeli celem treningu jest masa mięśniowa, to istotne jest odpowiednie podejście do treningu. Tak jest właściwie zawsze, niezależnie od tego czy trening na masę ma być bez sprzętu czy z użyciem ciężarów.
W przypadku kalisteniki kluczowy jest jeden czynnik, mianowicie masa Twojego ciała i to, jak sobie z nią radzisz.
W sportach, w których kalistenika jest fundamentalna, takich jak gimnastyka i street-workout, predyspozycje grają pierwsze skrzypce. Oczywiście osoby szczupłe i niskie o nienagannej sprawności fizycznej mają lepszy start. Natomiast wysokim endomorfikom będzie o wiele trudniej osiągnąć dobre rezultaty.
W treningu hipertroficznym wynik w poszczególnych ćwiczeniach nie jest istotny. Tak samo jak nieistotne są umiejętności w ćwiczeniach i elementach gimnastycznych. Dlatego kalistenika sprawdzi się doskonale jako forma treningu na masę bez sprzętu w przypadku ciężkich osób. Powiedziałbym nawet, że nadwyżka masy ciała będzie w ich przypadku atutem.
Zatem nie wahaj się. Jesteś osobą z lekką nadwagą lub sporą masą mięśniową zbudowaną dotychczas na ciężarach? Możesz zastosować kalistenikę w treningu hipertroficznym jako nowicjusz lub do dalszej pracy nad masą.
Przede wszystkim trening oporowy
By nastąpił wzrost masy mięśniowej należy zastosować trening oporowy. W prostych słowach treningiem oporowym nazywamy taki trening, podczas którego zmuszamy mięśnie do pokonywania znacznego oporu. Rzecz jasna takie formy treningu jak aerobik czy bieganie nie wpisują się w zasady treningu oporowego. Natomiast trening siłowy jak najbardziej.
Celowo użyłem jednak pojęcia treningu oporowego ponieważ zjawisko pokonywania oporu jest kluczowe dla mięśni i musimy sobie zdać sprawę z tego, że fakt użycia maszyny treningowej czy wolnego ciężaru nie ma tutaj żadnego znaczenia. Twoim mięśniom potrzebna jest dawka ćwiczeń oporowych i dopóki ten opór jest dostateczny, Twój trening będzie skuteczny. Jeśli masa Twojego ciała będzie wystarczająca do tego, abyś musiał raz za razem pokonywać znaczne opory podczas pracy (tj. treningu), to stosowanie obciążenia jest zbędne, a nawet mniej efektywne.
Dlaczego? Ponieważ kalistenika wymusi na Tobie nie tylko pracę mięśni docelowych w ćwiczeniu, ale także zachowanie odpowiedniej pozycji ciała (nigdy leżącej czy siedzącej – z wyjątkiem ćwiczeń na brzuch, i nigdy stojącej). To z kolei wzmacnia pośrednio mięśnie stabilizujące, poboczne i głębokie. Aktywacja większej ilości grup mięśniowych w ten sposób poskutkuje gwałtowniejszą reakcją organizmu na trening, a to z kolei da większą odpowiedź anaboliczną.

Innymi słowy, ćwiczenia z masą własną są po prostu trudniejsze i cięższe. Stanowią większe wyzwanie dla organizmu wymuszając na Tobie mieszany rodzaj skurczów mięśniowych. Wniosek… Trening na masę bez sprzętu cieżkiego jest efektywniejszy o ile opór w ćwiczeniach jest wystarczający.
Poza tym, mimo iż sprawność fizyczna i siła funkcjonalna być może są dla Ciebie celem drugoplanowym, to poprawa tych aspektów formy, a przynajmniej utrzymanie ich na przyzwoitym poziomie, będzie wartością dodaną w Twoim treningu na masę. A to się przecież ceni.
Dźwignie, punkty podparcia
W zależności od Twojej siły względnej ćwiczenia kalisteniczne, wcześniej czy później, okażą się zbyt łatwe, a co za tym idzie, opór w tych ćwiczeniach będzie zbyt mały dla Twoich mięśni. Zanim przejdziemy do metodyki treningowej niwelującej ten problem postarajmy się wycisnąć z kalisteniki jeszcze więcej tradycyjnymi metodami.
Prostą metodą jest zastosowanie zasady dźwigni i zmiana punktu podparcia. Tym sposobem możemy sobie ułatwić lub utrudnić ćwiczenie symulując dodanie lub odjęcie obciążenia. Dobry przykład to pompki skosem ujemnym (z nogami na podwyższeniu), które są trudniejsze oraz pompki skosem dodatnim (z rękoma na podwyższeniu), które są łatwiejsze niż klasyczne pompki.
Podobnie możemy manipulować oporem w przypadku wiosłowania odwrotnego – ćwiczenia na plecy. Im bliżej pozycji poziomej jest Twoje ciało, tym trudniejsze ćwiczenie. Im bliżej pozycji pionowej, tym łatwiejsze.
Asymetria
Pompki czy podciąganie na jednej ręce to sposób na znaczne utrudnienie ćwiczeń bez obciążenia, jednak asymetryczne wykonywanie ćwiczeń jest stosowane przez wszystkich, nie tylko entuzjastów kalisteniki. Uginanie ramion na przemian na bicepsy, francuskie wyciskanie hantli na przemian, wyciskanie hantli na przemian na klatkę, wiosłowanie hantlą jednorącz w opadzie – to tylko niektóre przykłady asymetrycznej pracy, tzn. takiej kiedy w danym momencie pracuje tylko jedna strona lub kończyna.
To wszystko w treningu z obciążeniem. Tym bardziej powinniśmy docenić asymetryczne warianty ćwiczeń z masą własnego ciała.
Zakres ruchu
Ulubionym ćwiczeniem na klatkę piersiową Arnolda Schwarzeneggera były rozpiętki. Za niepodważalną zaletę tego ćwiczenia na tle wyciskania sztangi uważał to, że trzymając w rękach hantle można niżej opuścić ciężar jeszcze bardziej rozciągając mięśnie piersiowe pod obciążeniem. Większy zakres ruchu to mocniejsze rozciąganie mięśni, czyli większa trudność i skuteczność zarazem.
Kółka gimnastyczne – niezbędne narzędzie w treningu na masę bez obciążenia
Oczywiście kółka gimnastyczne to sprzęt treningowy (podobnie zresztą jak drążek do podciągania) i od Ciebie zależy czy zamierzasz zrezygnować ze sprzętu całkowicie, czy jednak tylko z dodatkowego obciążenia, wolnych ciężarów i maszyn treningowych.
Nie mogę jednak o kółkach nie wspomnieć ponieważ tzw. ringi mogą zastąpić masę sprzętu. Kołka gimnastyczne umożliwiają Ci:
- płynną regulację kąta skosu dodatniego w ćwiczeniach pchających i ciągnących,
- wykonywanie ćwiczeń asymetrycznych, dzięki niezależnej pracy ramion na kółkach,
- wykonywanie ćwiczeń w maksymalnych zakresach ruchu, który będzie ograniczony tylko Twoją własną mobilnością – dzięki płynnej i dowolnej regulacji wysokości kółek.
Sprawdź:

Dzięki tym wszystkim możliwościom nie będziesz niewolnikiem wciąż tych samych wariantów ćwiczeń. Np. jeśli Twój poziom siły lub duża masa własna nie pozwala Ci na wykonywanie pompek w większym zakresie ruchu, dzięki ringom będziesz mógł to robić, niwelując trudność odpowiednim skosem dodatnim.
Trajektoria ruchu i supinacja nadgarstków
Chciałbym zwrócić Twoją uwagę na różnicę w wykonywaniu ćwiczeń ze sztangą oraz z hantlami w przypadku treningu na masę z ciężarami. Hantle są nieodłącznym elementem treningu na wolnych ciężarach dlatego, że pozwalają na niezależną pracę ramion. Jakie daje to możliwości?
Mianowicie tor ruchu jest dowolny i zależy tylko od Ciebie.
Oznacza to, że np. wyciskając hantle leżąc na ławce możesz wyciskać je po torach równoległych lub trzymać hantle złączone w pozycji wyjściowej (górnej) i zwiększać odległość między nimi stopniowo podczas opuszczania do klatki – odległości między hantlami na dole zazwyczaj jest wtedy większa niż szerokość barków. W trakcie wyciskania znów zawężamy pozycję hantli by ostatecznie spotkały się ze sobą w górnym punkcie.
Dodatkowo możemy stosować supinację i pronację nadgarstków, czyli w pozycji wyjściowej trzymać hantle wzdłuż ciała i rotować dłonie do wewnątrz podczas ruchu negatywnego, by ostatecznie znalazły się w pozycji w poprzek ciała. Wyciskając ponownie „odkręć” nadgarstki w drugą stronę.
Zróżnicowana trajektoria ruchu oraz supinacja i pronacja nadgarstków to dodatkowe bodźcowanie ćwiczonych mięśni w różnych płaszczyznach i jest to bardzo pożądane w treningu na masę. Dlatego właśnie ćwiczenia z hantlami są tak doceniane przez kulturystów i przez wielu stosowane częściej niż ćwiczenia ze sztangą, która nie daje tych możliwości.
W treningu bez sprzętu kulturystycznego również powinieneś korzystać z tych opcji. Jednak klasyczne pompki na podłodze wiążą się z pewnymi ograniczeniami. Możesz co prawda wykonywać pompki w różnym rozstawie dłoni, jednak ten rozstaw nie może ulec płynnej zmianie w trakcie ćwiczenia. Tak samo jak nie dokonasz rotacji w nadgarstkach.
Czy zatem w treningu na masę bez sprzętu ciężkiego nie mamy możliwości stosowania tego typu pracy mięśni? Mamy. Odpowiedź: kółka gimnastyczne. Tak, znowu kółka. Pozwalają one na zmienną trajektorię ruchu oraz supinację i pronację nadgarstków.
Metodyka w treningu na masę bez sprzętu: TEMPO
Tempo wykonywania powtórzeń jest dość znaczące w treningu siłowym i zależy od priorytetów. Jeśli celem jest hipertrofia, to powinniśmy nieco zmodyfikować tempo dla odpowiedniej stymulacji mięśni. Ruch pozytywny wykonuj zatem umiarkowanie szybko, tzn. bez zbędnego spowalniania, ale nie tak jakbyś się gdzieś spieszył. Zmęczenie mięśni i tak zrobi swoje i ostatecznie zaczniesz to robić coraz wolniej wraz ze zbliżaniem się końca serii.
Natomiast na ruch negatywny masz większy wpływ i jest on strategiczny. Idąc na wynik zawsze ograniczamy straty energii w ruchu negatywnym i staramy się wykonywać go maksymalnie szybko bez utraty kontroli, tak aby nie męczyć się za bardzo.
Robisz masę? Zadziałaj odwrotnie. Wykorzystaj negatywną fazę powtórzeń do dodatkowej stymulacji mięśni. Niech trwa ona nawet 2 sekundy. Uwierz, że świadome spowalnianie ruchu będzie wyzwaniem podczas wykonywania ostatnich powtórzeń.
Dodatkowo zatrzymaj ruch na 1 sekundę w momencie szczytowego napięcia mięśni, czyli np. w chwili, gdy Twoja klatka piersiowa znajduje się tuż przy podłodze w pompkach lub kiedy jesteś w górnej pozycji podczas wiosłowania na kółkach gimnastycznych.
Stosując taki rozkład tempa zauważysz, że możesz wykonać dużo mniej powtórzeń w ćwiczeniach, które do tej pory wydawały Ci się łatwe. Niech Cię to nie martwi jeśli będziesz zmuszony zastosować łatwiejszy wariant ćwiczenia. Niech masa Twoja ciała będzie dla Ciebie narzędziem.
Objętość i jeszcze raz objętość
Czym jest objętość treningowa? Jest na to prosty wzór:
Objętość = ilość serii x ilość powtórzeń x obciążenie
Mamy więc 3 składniki mnożenia i dodając wartość do któregokolwiek z nich zwiększamy objętość. Zjawiskiem najczęstszym w sportach sylwetkowych jest dodanie obciążenia celem zwiększenia objętości. W kalistenice ten składnik mnożenia dla nas nie istnieje i możemy manipulować jedynie dwoma pozostałymi.
Nie bójmy się zatem dodawać kolejnych serii w ćwiczeniach, które są dla nas zbyt łatwe. Możesz zrobić 20 pompek tempem hipertroficznym? Rób w serii po 10, ale wykonaj 6 serii zamiast 3.
Dodawanie powtórzeń to także dobry pomysł. Jednak nie należy wykonywać wielu serii wysoko powtórzeniowych. 6 serii po 20 powtórzeń to nie będzie dobry pomysł. Wykonasz wówczas aż 120 powtórzeń z czego większość z nich nie sprawi Ci trudności. To zwykła strata czasu.
Zamiast tego zastosuj serie piramidalne, np. 20-16-12-10-8. Oczywiście serie piramidalne mają sens wówczas kiedy liczba powtórzeń stopniowo maleje z powodu naszego zmęczenia, a nie dlatego, że celowo ją ograniczamy.
Serie wysoko powtórzeniowe zaprocentują także jako serie wstępne przed seriami zasadniczymi. Możemy wykonać np. 5 serii na plecy z czego pierwsze 2 serie to będą serie wiosłowania odwrotnego po 15 powtórzeń, natomiast 3 kolejne serie będą seriami zasadniczymi i będą to 3 serie podciągania na drążku po 6 powtórzeń.
Piramidki i drabinki
Piramidki i drabinki to kolejny polarny sposób nabijania objętości w kalistenice. Piramidy polegają na wykonywaniu ćwiczeń w wielu seriach, zaczynając od 1 powtórzenia i stopniując ilość powtórzeń tylko o 1 lub 2 w każdej kolejnej serii. Piramidka do 10 będzie więc wyglądać w ten sposób:
1-2-3-4-5-6-7-8-9-10-9-8-7-6-5-4-3-2-1
Zatem w pierwszej serii wykonujemy tylko 1 powtórzenie, w drugiej 2 powtórzenia itd. Dochodząc do 10-ej serii zmniejszamy ilość powtórzeń o 1. Oczywiście nie odpoczywamy między seriami zbyt długo, tylko minimum potrzebne do wykonania kolejnej serii.
Drabinka to podobna wersja tej metody lecz wykonujemy serie stopniując ilość powtórzeń tylko w dół (np. od 10 do 1) lub tylko w górę (od 1 do 10).
W przypadku łatwiejszych ćwiczeń zastosujmy większe ilości powtórzeń lecz stopniowanie co 2. Przykładowa piramidka w dół od 20-stu:
20-18-16-14-12-10-8-6-4-2
Intensywność
Wzrost intensywności kojarzy się przede wszystkim ze skróceniem odpoczynków między seriami, jednak ten zabieg ma swoje wady. Po pierwsze sprawdza się w sytuacji, kiedy dokładnie odmierzamy każdy odpoczynek ze stoperem. Nie jestem zwolennikiem takiego postępowania. Po pierwsze dlatego, że nie uczy wyczucia własnego organizmu.
Praktyczną sztuką jest zdobycie takiego doświadczenia byśmy mogli sami oszacować jak długo odpocząć by wykonać kolejne 10 powtórzeń w serii. Jeśli nie uda Ci się tego wyczuć, szczególnie na początku przygody z treningiem, i odpoczniesz zbyt długo, to wykonaj dodatkowe 2 – 3 powtórzenia. Odpoczynek był zbyt krótki i nie dałeś rady zrobić zakładanej ilości? Co z tego? Ważne, że seria została zrobiona, a Ty dałeś z siebie tyle ile mogłeś.
A po drugie dlatego, że w trakcie treningu nie bardzo można się zrelaksować, jeśli wciąż musisz spoglądać na stoper. Trening to także sposób na odreagowanie codzienności i odprężenie się. W ciągu dnia i tak zbyt często żyjemy według zegarka. Trenujesz? Wyluzuj.
Oczywiście długość odpoczynków powinna być określona, ale tylko w przybliżeniu. Jeśli wiesz, że w cięższych ćwiczeniach odpoczywasz dłużej, powiedzmy ok. 3 min, a w lżejszych krócej, ok. 1 min, to się tego trzymaj, ale odpoczynki nie muszą być dokładne co do sekundy.
Są dużo lepsze metody na wzrost intensywności.
Trening obwodowy
Trening obwodowy polega na zestawieniu ze sobą co najmniej dwóch ćwiczeń i wykonywaniu ich po jednej serii każde w ustalonej kolejności. Zamiast więc wykonywać np. 3 serii podciągania, 3 serii pompek i 3 serii przysiadów, wykonaj 1 po jednej serii każdego z tych ćwiczeń, ale powtórz całość 3-krotnie. Wykonanie 1 serii podciągania, 1 serii pompek i 1 serii przysiadów to jeden obwód. Obwodów wykonaj 3 lub więcej w zależności od potrzeby.
Trening taki może być bardziej intensywny, ponieważ podczas ćwiczenia danej grupy mięśni inne odpoczywają. Możesz więc zastosować krótkie odpoczynki i nadal być efektywny. Trening obwodowy sprawdzi się szczególnie w tych ćwiczeniach, w których jesteś zmuszony odpoczywać dłużej.
Ekstremalnie intensywny trening obwodowy charakteryzuje się tym, że odpoczynki są właściwie symboliczne. Po skończeniu serii pierwszego ćwiczenia od razu przystępujemy do następnego.
Serie łączone
Serie łączone to 2 serie wykonywane jedna po drugiej bez żadnego odpoczynku na dwie antagonistyczne partie mięśniowe. Oczywiście w tym przypadku 2 połączone serie uważa się za jedną serię łączoną ponieważ w istocie wykonujemy po jednej serii na dwie różne grupy mięśni.
Super serie
Super serie to 2 serie innych ćwiczeń wykonane na tę samą partię mięśni. Przykładem może być tutaj seria podciągania i seria wiosłowania, które w połączeniu ze sobą tworzą jedną super serię.
Drop-sety
Drop-sety to już naprawdę wymagająca metoda treningowa, ale bardzo przydatna w treningu hipertroficznym. Polega na wykonywaniu od 2-óch do nawet 4-ech serii bez odpoczynku tego samego ćwiczenia, na tę samą partię mięśniową, ale z odejmowaniem obciążenia w każdej serii.
Zwolennikiem tej metody był Arnold Schwarzenegger i stosował ją do wyciskania sztangi na ławce. Po skończonej serii partner treningowy ściągał po jednym talerzu z każdej strony ze sztangi po czym Schwarzenegger kontynuował ćwiczenie. Po drugiej serii znów odjęcie obciążenia i kolejna seria.
Mięśnie dosłownie palą w trakcie takiego ćwiczenia. W treningu na masę bez sprzętu ciężkiego nie mamy możliwości odejmowania ciężaru, lecz zamiast tego możemy zastosować inne warianty tego samego ćwiczenia, np.: rozpiętki na kółkach gimnastycznych + pompki + pompki skosem dodatnim. Wykonanie po jednej serii każdego z tych ćwiczeń bez żadnego odpoczynku to jeden drop-set. Drop-setów możesz wykonać oczywiście więcej.
Trening na masę bez sprzętu ciężkiego dawniej
Hipokryci, ignoranci, krótkowzrokowcy zamknięci w ciasnych ramach swoich własnych przekonań. Tak mogę w kilku słowach określić wszystkich nie doceniających kalisteniki jako praktycznego narzędzia budującego siłę oraz masę mięśniową.
Tymi zuchwałymi słowami zacząłem mój artykuł na temat wykorzystywania kalisteniki przez dawnych mistrzów kulturystyki. Jeśli jesteś ciekaw jak były wykorzystywane pompki czy podciąganie, a nawet kółka gimnastyczne przez bodybuilderów sprzed lat, to zapraszam:
Natomiast tutaj chciałbym Ci jedynie przekazać, ze głęboko wierzę w moc kalisteniki w treningu na masę. Spójrz tylko na sylwetki osób uprawiających gimnastykę czy street-workout. Ich ciała są świetnie zbudowane mimo że nie stosują oni nawet wszystkich metod stworzonych dla treningu hipertroficznego i nie skupiają się na nim.
Jestem przekonany, że trening z masą własnego ciała możesz stosować długofalowo, jeśli Twoim celem nadrzędnym jest poprawa sylwetki.
Znakomity artykuł. Jak zawsze.
Witaj. Dość długo nie było żadnego wpisu, przez chwilę zaczynałem mieć obawy, ale dobrze, że jest wróciłeś :D.
Co do tego endomorfika, to ostatnio natknąłem się na opinię, że szczególny trening dla tych typów sylwetki jest podobny do szczególnego treningu dla konkretnego znaku zodiaku. Skrajna opinia, ale daje trochę do myślenia. Sam zacząłem być za tym przekonaniem, chociaż Mleko z Milk&Squats, który wygłosił te opinie ma bardzo dużą wiedzę merytoryczną, ale nazwanie przez niego ashwghandy „ziółkiem” jest dla mnie nieporozumieniem. Z tego co słyszałem to przy dawce 1500mg można poczuć się jak na cyklu testosteronowym. Sam nie próbowałem, ale gdy nadarzy się okazja zamierzam spróbować. Wracjac do tematu to są kulturyści o różnych typach sylwetki. Genetyka jest faktem i zmiany jak metabolizm, mniejsza tendencja do gromadzenia BF, itd. W internecie jest popularne porównanie tych typów sylwetki na zdjęciu (Zane, Schwarzenegger i Cutler). Różnice widać gołym okiem, ale czy ich trening ma wpływ na ich genetykę? To, że dwie osoby ćwiczą dokładnie tak samo nie jest równoznaczne z tym, że otrzymają taki sam wygląd sylwetki. Po zastanowieniu uważam, że jak nie ma ćwiczeń na „czteropak” albo „ośmiopak” tak nie ma reguły w tej sytuacji. Kwestie typu metabolizm są czymś innym niż te typy budowy same w sobie. Co o tym sądzisz? Pozdrawiam 😉
Jeśli chodzi o typy sylwetek, to to zależy od samego sportu, tzn rodzaju treningu. W trójboju czy dwuboju faktycznie nie będzie to miało znaczenia. Podobnie w kulturystyce, tyle że pewnie endo będzie musiał wrzucać więcej cardio. Natomiast w treningu funkcjonalnym, z masą ciała czy po prostu treningu na tzw. poprawę formy, dla Kowalskiej, która chce zrzucić to i owo, to już ma olbrzymie znaczenie. Np. kalistenika. Endomorfik może stosować wiosłowanie odwrotne przez długie miesiące na siłę, podczas gdy ekto będzie się zaraz podciągał na drążku i robił pompki łucznicze. W przypadku endomorfika trzeba być także ostrożnym z pliometryką. Czasem wcale nie można jej wdrożyć przez wzgląd na stawy. U ekto można zrobić to z miejsca. W sportach walki to już w ogóle treningi będą wyglądały zupełnie inaczej. Jest wiele różnych zagadnień z tym związanych, aczkolwiek uginanie na biceps ze sztangą będzie takie samo u obydwu przedstawicieli typów sylwetek.
Masz rację, dwie osoby trenujące tak samo nie będą wyglądały tak samo. Nie rozumiem jak można twierdzić, że budowa ciała nie ma wpływu na plan treningowy. Przyjdzie do Ciebie otyły kumpel i powie, że chce poprawić kondycje. Gość waży 120 kg, a Ty mu zaproponujesz wskoki na skrzynię? 🙂
Oczywiście to podejście jest zrozumiałe w przypadku kogoś kto nie wychodzi poza ramy jednostajnego treningu z ciężarami i myślę, że było to powiedziane właśnie w kontekście takiego treningu. Porównując sylwetki kulturystów – sterydy znacznie niwelują te różnice i można to zobaczyć oglądając kilkumiesięczne transformacje „naturali” z neta. Znam tylko jednego chudzielca, który szybciej zbudował masę. To był Kapitan Ameryka. Natomiast nawet doping nie jest w stanie czynić cudów i dlatego są kategorie wagowe nawet w kulturystyce.
Natomiast w innych sportach widać jak to wygląda w przyrodzie. Weźmy mma. Pomijam takich mięśniaków jak Pudzian, ale spójrz choćby na Marcina Różalskiego. To po prostu genetycznie wielki chłop i tyle. A spójrz na takiego gościa jak Kleber Koike. Chyba nie powiemy, że ci dwaj panowie wyglądają inaczej bo mają inny system treningowy. W takim razie Koike mógłby przejąć trening od Różalskiego i za dwa lata ważyć ponad 100 kg.
Zawsze powtarzałem i napiszę to i teraz. Trening powinien być dostosowany do osoby. Dlatego właśnie zarzuciłem trening dla sylwetki już dawno bo nie mam predyspozycji. Gdybym wciąż to robił, to być może miałbym te 3 kg sychej masy mięśniowej więcej. Albo nawet 5. I co z tego skoro pewnie podciągnąłbym się maks 10 razy, nie zrobił pompki na jednej ręce, a na treningach muay thai puchnąłbym jak parowóz.
Genetyka, typ sylwetki i predyspozycje uważam za kwestie supreme.
Czyli w sumie podobne wnioski, bo budowa ciała ma wpływ na trening, ale trening na budowę ciała już nie ma. Głównie mi chodzi o różnice w przypadku, gdy mamy 3 osoby o różnych typach sylwetki, ale różnica wagi to mniej więcej 10kg. Jeśli osoba nie trenuje, to dopiero w czasie treningu może prawdopodobnie zauważyć jaki ma typ sylwetki, jeśli będzie miała lepszy stosunek masy mięśniowej do tkanki tłuszczowej. Z jednej strony ekto mają chude nadgarstki, z drugiej to popularne twierdzenie „nie jestem gruba, tylko mam grube kości” zostało dawno obalone. Jeśli, więc osoba nie ćwiczy (nie ma znaczącej tkanki mięśniowej), kości raczej nie są grubsze, to zostaje poziom BF. Nie rozumiem jak ta wysoka waga (która z tej analizy bierze się z BFu) może pomóc przy treningach, skoro wraz z treningami osoba początkująca tę wagę straci szybciej niż zbuduje mięśnie, bo to BF.
Ostatnio też rozmyślałem jak to jest – łatwiej stracić nadmiar BF czy utrzymać jego niski poziom? Chodzi o to czy przy treningach i zrównoważonej diecie dana osoba ma przykładowo 12-13% BF, to w czasie redukcji łatwiej będzie jej zrzucić tkankę czy po redukcji ten niższy poziom tkanki utrzymać? Z góry dzięki
Moim zdaniem typ sylwetki łatwiej określić u osoby nietrenującej, bo jak trenujesz i masz np. płaski brzuch, to jest to efekt tego, że prowadzisz aktywny tryb życia, a nie kwestia genetyki. Np. ja mam poziom tkanki tłuszczowej 8,6% – mierzone przedwczoraj. Nie powiedziałbyś, że tak naprawdę mam problem z otyłością brzuszną. Gdy tylko sobie pozwolę na więcej gówna w diecie to brzuch od razu rośnie. Dlatego się muszę pilnować. Co jest trudniejsze, zrzucić czy utrzymać? To zależy. Jak ktoś waży 120 kg i chce schudnąć do 80 kg to zrzucić będzie trudniej niż utrzymać. Ale jak np. masz prawidłową wagę, ale chcesz się bardzo dociąć, to będzie trudniej to utrzymać przez długi czas. Dlatego ja zawsze sobie daję pewien margines 2 – 3 cm w talii i oscylować w tych zakresach. Nie mam z tym problemu bo weszło mi to już w krew.
Skoro ja mam niecałe 9% bf i utrzymuję to bez większych starań przy moim trybie życia, to uważam, że 12 – 13% jest do pokonania i utrzymania. Trudniej będzie osobom które chcą to zrobić licząc kalorie i żyjąc według kalkulatorów kcal.
Zdradzisz jak dokonałeś pomiaru? Mnie osobiście mój poziom tkanki bardzo nurtuje, ze względu na moją dość specyficzną budowę. Jestem ektomorfikiem, widać to między innymi po nadgarstkach. Dodatkowo dość trudno goją mi się rany, to co u niektórych goi się w tydzień u mnie kilka albo wcale. Mam za to dość cienką skórę oraz nie mam chyba tendencji do otyłości. Jednak z tego co widzę to mam czteropak. Nie sądzę by to było do wyrobienia, gdyż jestem stosunkowo zaawansowany, przykładowo jestem w staniu zrobić plank na talerzu od sztangi.
Z jednej strony widać mi żyłę na barku, nawet tętnicę brzuszną . Znaczyłoby to, że mam dość niski poziom BF. Jednak trochę wyżej, gdzie powinien być ostatni pasek sześciopaka jest około centymetr grubości pod skórą. Z jednej strony tętnica brzuszna, z drugiej takie coś… może to woda? Nie jest to coś dużego, nawet nie wiem ile mam tego BF skoro on jest mierzony w skali całego ciała, a nie tylko jednej części. Zawsze mówi się o masie czy redukcji w kontekście liczenia kalorii. Przy mojej wadze to raczej by się nie sprawdzało. Mam wrażenie, że przy mniejszej czy większej kaloryce wyglądam tak samo. Nie mam pomysłu jak skutecznie określić swój BF.
Ja sobie po prostu sprawdziłem na specjalnej wadze u trenera. Wiele siłowni oferuje takie badanie. Warto, choćby dlatego, że otrzymujesz wiele innych danych na temat swojego ciała, takich jak: % tkanki mięśniowej, % tłuszczu wewnętrznego, nawodnienie, gęstość kości, przemiana materii, wiek metaboliczny. Opiszę to w następnym artykule. Obserwuj 😉
Mam pytanie z innej beczki. Czy mógłbyś wyróżnić jakieś rodzaje pompek na uchwytach, jeśli chodzi o ich skalowanie? No i czy chwyt ma znaczenie? Np. pompki klasyczne (z chwytem równoległym czy prostopadłym?), potem szerokie ,a może wąskie (czy też chwyt ma znaczenie?). Mam na myśli pompki podstawowe, zanim nabierze się siły do innych wariacji, do pełnego ich opanowania w zakresie do 30 (czy to dobry zakres?). Poza tym kwestia ich wykonywania, tzn.: opanować 1 rodzaj, potem drugi itp. czy łączyć je na jednym treningu?
Rodzaj chwytu ma wpływ na to jakie aktony mięśni piersiowych pracują i jaki udział w ćwiczeniu mają tricepsy oraz barki. Np. chwyt równoległy bardziej zaangażuje dół klatki. Im węziej tym większe zaangażowanie środka klatki oraz tricepsów. W szerszym rozstawie będziesz robił pompki jeśli zależy Ci na poszerzeniu klaty, a mnie wypełnieniu jej od środka. Zatem wszystko zależy od tego jakie grupy mięśni mają być zaangażowane. Natomiast skalowanie ma na celu ułatwienie lub utrudnienie ćwiczenia. Np. jeśli chcesz przetrenować bardziej tricepsy to robisz pompki w wąskim rozstawie dłoni, ale jeśli są zbyt trudne to skalujesz je wykonując skosem dodatnim. Podsumowując:
Zaangażowanie różnych partii mięśniowych zmieniamy poprzez:
1. rozstaw dłoni,
2. ułożenie dłoni/uchwytów – prostopadlne lub równolegle
3. tor ruchu – upuszczając się sutkami do dłoni pompujemy klatę, brzuchem do dłoni robimy barki, obojczykami do dłoni robimy górę klatki
Skalujemy poprzez:
1. skos dodatni lub ujemny,
2. zakres ruchu – wdrażając uchwyty na przykład
3. niestabilny chwyt – wdrażając kółka gimnastyczne
To tak z grubsza. Właściwie jest to dobry temat na osobny post. Opiszę to szerzej w niedalekiej przyszłości.
P.S. Aha!! Oczywiście, korzystajmy z różnych wariantów pompek. Nigdy nie szlifujmy jednego wariantu do usrania, by przejść do trudniejszego dopiero za jakiś czas. Po to mamy skalowanie skosami. Korzystajmy z tego i trenujmy różne partie mięśni.
Wnioskuję, że jak będę się bawił po 2-3 serie 2-3 rodzajów pompek na treningu (do upadku), to powinienem nieźle poruszyć górną część ciała, poza plecami oczywiście. Dzięki za wykład.
Tak, najlepiej właśnie robić 2 – 3 rodzaje pompek na samą klatkę. Ja zazwyczaj robię 2 – 3 warianty, ale zmieniam je co 5 treningów. Tak więc w ciągu roku korzystam z kilku.
Trening z własnym ciałem jest super. Sam dopiero zaczynam, ale chyba mi się podoba. Polecam też wszystkim stronę, z której korzystam do suplementacji https://www.fabrykasupli.pl/suplementy/bialka/
Witam. Dawno mnie tu nie było i od razu trafiłem na super artykuł. Kiedyś mocno dyskutowaliśmy na temat zastosowania kalisteniki w treningu kulturystycznym, nie pamiętam kto wymyślił pojęcie „kalisteniczny bodybuilding” ale ono dość trafnie oddawało moją koncepcję treningową. Ale to było jakiś czas temu i od tego czasu dołożyłem trochę doświadczenia, testując i doskonaląc tą koncepcję. I jak zwykle muszę trochę wbić kij w mrowisko prezentując odmienne poglądy. Otóż po długim czasie stosowania tej metody doszedłem do wniosku że znowu zabrnąłem w ślepą uliczkę. Kiedyś byłem klockiem i fanem maszyn, przekwalifikowałem się na „kalisteniczno-funkcjonalny bodybuilding” (ale wydumka 😉 ) i efekty tej zmiany uświadomiły mi że znowu nie tędy droga. Jedno i drugie rozwija niemal jednokierunkowo. Trenując na maszynach można w jakimś tam zakresie poprawić sprawność ogólną, ale 80 – 90 % zysku to masa i wygląd. A kalistenika działa w drugą stronę. 80 – 90 % zysku to sprawność i siła, masy też trochę się złapie ale będzie to efekt uboczny. Można się uprzeć, kombinować ze spowalnianiem ruchu, dowieszaniem obciążenia itp. ale procentowego rozkładu zysku wiele to nie zmieni. Tak, muszę to powiedzieć opierając się na swoich doświadczeniach : kalistenika NIE NADAJE SIĘ jako główne narzędzie do budowania masy. Pisałem już o tym że po roku treningu opartego głównie na ćwiczeniach z własnym ciałem wróciłem do sprawności którą miałem kilkanaście lat temu ale wstydziłem się zdjąć koszulkę na plaży. I wyciągnąłem z tego wnioski. Z ćwiczeń z własną masą nie rezygnuję, polubiłem je i doceniam korzyści które dają ale żeby nie być wątłuszem trzeba postawić na ciężary. I innego wyjścia nie ma. Próbowałem dokładać do ćwiczeń z własnym ciałem inne, z użyciem przyrządów oporowych, zabierałem do fit parku gumy, ekspandery, trx.. fajnie to urozmaicało trening ale efekty (przynajmniej te na których najbardziej mi zależało) były mizerne. Aż w końcu uświadomiłem sobie że marnuję czas, żebym nie wiem ile tak się bawił to jaki wątły jestem, taki będę. Na kilka zimowych miesięcy wróciłem do typowej kulturystyki opartej na maszynach, podrasowałem się lepszymi specyfikami i wróciłem do normalnego wyglądu. Z 81 kg zrobiło się 88, pewnie połowa to sadło bo kratka na brzuchu jest już wspomnieniem ale przynajmniej nie wyglądam jak lekkoatleta (nie chcę tu nikogo urazić) i znów wyciągnąłem z szafy ubrania XL. A kiedy wróciłem do treningów na powietrzu (trochę z konieczności, gdy pozamykali kluby przez koronaświrusa), starałem się układać system w taki sposób : naprzemiennie jeden trening z ciężarami w garażowej siłowni, jeden na powietrzu z własną masą plus wynalazki typu gumy i ekspandery. Ewentualnie mixy – po treningu z własnym ciałem dokładałem trochę ćwiczeń z ciężarkami. I wygląda na to że ten system się sprawdza. Masa zrobiona w zimie na siłce nawet się trzyma, spadek jest ale do przyjęcia, a sprawność też jako taka. Nie ma szału ale i tragedii też nie. W tym roku będzie podobnie ale nie tak samo. Maszyn już nie potrzebuję, znów przekroczyłbym 90 kg i sklockowałbym się a tego nie chcę. Zimą będzie cykl na ciężarach uzupełnianych w miarę możliwości kalisteniką, a od wiosny znów 50/50. I chyba mogę powiedzieć że znalazłem złoty środek 🙂
Na koniec trochę polemiki. Odniosę się do stwierdzenia z artykułu : „kalistenika … wzmacnia pośrednio mięśnie stabilizujące, poboczne i głębokie. Aktywacja większej ilości grup mięśniowych w ten sposób poskutkuje gwałtowniejszą reakcją organizmu na trening, a to z kolei da większą odpowiedź anaboliczną”. Sorry za bezpośredniość : to bzdura. „Odpowiedź anaboliczna” na trening mięśni głębokich?? A co to jest anabolizm? Przyrost, rozbudowa, zwiększanie objętości mięśnia. Co niby ma przyrastać po treningu tych wirtualnych mięśni? Owszem, nie neguję sensu stosowania tych ćwiczeń, poprawi się od nich sprawność, koordynacja, siła funkcjonalna i ogólnie dadzą wiele korzyści, ale z anabolizmem nie ma to nic wspólnego. Nie mylmy pojęć.
Pozdrówko i czekam na rozwój dyskusji 🙂
No jak miło Cię tu widzieć od tak dawna 🙂 Cieszę się, że wreszcie znalazłeś swój złoty środek. Jednak, mam nadzieję że się nie obrazisz, nadal uważam, że nie czytasz moich tekstów z pełnym zrozumieniem. Nigdy nie uważałem, że kalistenika jest czymś ostatecznym i nie warto ćwiczyć z ciężarami. Zawsze byłem przeciwny podejściu „albo/albo” bo moim zdaniem nie warto rezygnować z czegoś, skoro można korzystać ze wszystkiego. Nawet w powyższym artykule jest już odpowiedź na Twoje „zarzuty”, ale jeszcze raz dla Ciebie przytoczę:
„W treningu hipertroficznym wynik w poszczególnych ćwiczeniach nie jest istotny. Tak samo jak nieistotne są umiejętności w ćwiczeniach i elementach gimnastycznych. Dlatego kalistenika sprawdzi się doskonale jako forma treningu na masę bez sprzętu w przypadku ciężkich osób. Powiedziałbym nawet, że nadwyżka masy ciała będzie w ich przypadku atutem.”
Dlatego też samo rozpatrywanie tematu kategoriami „kalistenika dobra lub niedobra” jest bez sensu. Bo… zależy dla kogo. To oczywiste, że jak ktoś waży 60 kg i z miejsca podciągnie się 20 razy, to musi dołożyć ciężar lub utrudniać. Porównanie skuteczności pompek, których wykonam 50 w serii do wyciskania sztangi na 6 powt jest tutaj po prostu nonsensem i tendencyjną próbą udowodnienia wyższości treningu z ciężarami dla hipertrofii. Najważniejszy jest opór jaki dajemy mięśniom, a jeśli wierzysz, że dla mięśni pleców podciąganie na 6 powt będzie nieskuteczne bo… hmm… jest to kalistenika, to podaj jakieś podstawy ku temu. Nie ma żadnych logicznych podstaw by tak uważać.
Dalej… Cytujesz mnie, a później całkowicie przekręcasz moje słowa. Nigdzie nie napisałem „odpowiedź anaboliczna na trening mięśni głębokich”. Byłoby to bzdurą. Moim zdaniem trening mięśni głębokich NIE DAJE zbyt gwałtownej odpowiedzi anabolicznej, bo niby czemu miałby dawać? Napisałem, co słusznie zacytowałeś, a poźniej olałeś, że „Aktywacja WIĘKSZEJ ILOŚCI GRUP MIĘŚNIOWYCH w ten sposób poskutkuje gwałtowniejszą reakcją organizmu na trening, a to z kolei da większą odpowiedź anaboliczną.
Ponieważ faktem jest, i potwierdziło to wiele badań, że ćwiczenie wielostawowe, angażujące większą ilość mięśni, faktycznie dają większą odpowiedź anaboliczną. Ale zanim do tego dojdziemy: Mylisz, Ty i Kevin, anabolizm z hipertrofią, to nie to samo. Rozrosty, przyrosty – to hipertrofia. Anabolizm to procesy zachodzące w organizmie. Innymi słowy anabolizm prowadzi do hipertrofii. Ażeby nie było nieporozumień, zamieńmy to pojęcie na „odpowiedź hormonalna”, może teraz lepiej.
Odsyłam Cię do artykułu: Wolne ciężary vs maszyny treningowe, gdzie znajdziesz akapit odnośnie tego właśnie z linkiem do badań. Odpowiedź hormonalna, czy też anaboliczna, wskutek ćwiczeń na maszynach jest mniejsza niż na wolnych ciężarach ponieważ im mniej mięśni zaangażowanych w ćwiczenie, tym mniejsza reakcja organizmu. A co ja napisałem? Że kalistenika wzmacnia pośrednio mięśnie stabilizujące, poboczne i głębokie, czyli po prostu angażuje więcej grup mięśniowych. I to przekazuje to zdanie. Więc… tak, logiczne że rozpiętki na kółkach gimnastycznych dadzą większy wyrzut hormonów niż te same rozpiętki na maszynce butterfly, siedząc wygodnie na tyłku, opierając się pleckami o pluszowe oparcie 😉
Ja doskonale rozumiem o co Ci chodziło. Po prostu ja się z tym nie zgadzam że lepsza odpowiedź hormonalna musi oznaczać lepsze przyrosty od razu. Kiedyś pamiętam że czytałem cos takiego że niby trenując nogi będzie się miało lepsze przyrosty w górnych partiach. Nie wiem czy miało to zmotywować osoby które nie robią nóg bo przecież tylko klata i bic się liczy . Moim zdaniem jest to nie prawda. Są osoby które całe życie robią tylko wielostawy i mają dobre wyniki ale nie wyglądają proporcjonalnie do siły którą dysponują np przykłady tych dwóch gości których podałem jako przykład w poprzednim komentarzu- generalnie nie mówie że goście nie wyglądają w ogóle. Widać że mają sporo masy mięśniowej jednak w porównaniu do siły którą dysponują.. I w takim razie dlaczego osoby które robią sobie rozpiętki na maszynce butterfly mają często lepsze sylwetki ? Osoby trenujące pod sylwetkę czesto same się przyznają że wykonują takie ćwiczenia bo nie przeciąża to tak całego ciała tylko daje bodźce na partiach mięśniowych na którym im zależy.
Ale Ty rozpatrujesz w kontekście konkretnych osób. To bez sensu bo to zależy od genetyki i predyspozycji. To tak jakbyś stwierdził, że sprinty lepiej budują masę bo jakiś sprinter wygląda lepiej niż ja, który ćwiczę siłowo. Ci co trenują na maszynach wyglądają dobrze, bardzo dobrze, bo to kulturyści, którzy robią w kółko to samo i wiadomo, że nie ma co naparzać 20 serii wyciskania wolnych ciężarów dzień w dzień. Więc to nie jest tak, że masę zbudowali na maszynach. Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać, ale myślę, że to fakt a nie kwestia dyskusyjna. Doświadczenia, badania – wszystko potwierdza skuteczność wielostawów.
I teraz uważaj, bo wiem że autorytetem jest dla Ciebie Calisthenicmovement. Właśnie przed paroma minutami obejrzałem ich film odnośnie treningu nóg i już w pierwszych sekundach filmu mówią właśnie o tym, że trening nóg to podstawa w treningu siłowym bo powoduje wyrzut hormonów, w szczególności testosteronu. Dokładnie w 20 sek mówią, że trening nóg pozytywnie wpływa także na umięśnienie górnej połowy ciała 🙂 Link: Never Skip Leg Day. Ale zawsze możesz się nie zgodzić 😉
To nie jest tak że jak ktoś mnie inspiruje to od razu zgadzam się ze wszystkim. Też to oglądałem bo subskrybuje ten kanał i tylko jak coś wlatuje od razu klikam.
Calisthenics movement to nie jest dla mnie jakieś bóstwo z którym się zawsze zgadzam w 100 % pod każdym względem. I to nie jest tylko moje zdanie.
Nie sądze żeby wyrzuty hormonów były na tyle duże żeby polepszyć hipertrofie innych mięśni niż nogi. Tym bardziej po takim treningu jaki oni pokazali. Sorry ale te ćwiczenia to nie są siady po 200 kg na plecach. Co niby ma się wydzielać po kilku pistoletach i jakiś podskokach ?
https://www.youtube.com/watch?v=uBEx2f9gx-A
Oczywiście nie mówie że ćwiczenia wielostawowe nie są ważne jednak to nie jest tak że robiąc rozpiętki na kółkach które są mega wymagające pod względem technicznym bo wymagają stabilizacji całego ciała nagle klatka zacznie dostawać dodatkowe punkty do hipertrofii. Jeżeli ktoś dowali sobie odpowiedni ciężar np na 10 powtórzeń ”na maszynce butterfly, siedząc wygodnie na tyłku, opierając się pleckami o pluszowe oparcie ” trenując do totalnego załamania, jeszcze dowalając na końcu dropset i znowu cisnąc do uapdku , to uzyska mniej więcej ten sam rezultat pomimo że nie musi się martwić o utrzymanie stabilizacji tylko wygodnie sobie robi ćwiczenie.
Jeżeli ktoś robi rozpiętki na kołach w zakresie hipertroficznym np 10 powt i stanowi to duże wyzwanie to efekty będą oczywiście. Ale nie dlatego że jest to ćwiczenie które wymaga zaangażowania dużej ilości mięśni i stabilizacji całego ciała. Po prostu opór jest odpowiedni do budowania masy mięśniowej i tyle. Fakt że te ćwiczenie może rozwijać pozostałe partie mięśniowe, jednak czy klata będzie czerpać dodatkowe korzyści z tego ? Jak komuś zależy tylko na spompowaniu klaty i ma gdzieś takie cos jak stabilizacja czy wzmacnianie ”wirtualnych mięśni” to może sobie pocisnąć na upadku na maszynie jakiejś i tyle.
Oczywiście myślę że jestem już tyle na tym blogu że nie musze mówić które podejście prezentuje a które uważam za idiotyczne 🙂
A taki troche inny przykład. Co będzie lepsze dla polepszenia hipertrofii łydki. Dowalanie dużego ciężaru na sztange , czy robienie tego na jednej nodze z hantlą ? W obu przypadkach ciężar na ok 20 powtórzeń do upadku. Moim zdaniem to i to . Ale co będzie bardziej komfortowe do zrobienia ? Ja wybrałbym hantle jeżeli zależało by mi tylko na łydkach. Oczywiście dowalanie dużego cięzaru na sztange miało by inne dodatkowe zalety. Np można dowalić ciężar którego nie da sie podnieśc w przysiadzie i przyzywczajac się do wiekszych obciazen ale dla łydek nie ma to żadnego znaczenia .
https://www.youtube.com/watch?v=hDzOobE9dvg
Tutaj jest to samo powiedziane o czym napisałem wyżej – 10:55
A tak ogółem próbowałem raz w życiu wyciskać na maszynie . Spróbowałem dać najwięcej ciężaru ile się da . I nie poszło ani razu. A robiąc mniejszymi na dużą ilość można też się zmęczyć . Więc nie jest to takie proste jak może się wydawać . Jak się dowali odpowiednio dużo ciężaru to może być to męczące nawet
Nikt tu nie ma na myśli, że trenując nogi rozbudujesz bicepsy. Skrajny przykład – gdybyś tylko trenował nogi, to oczywiście nic powyżej pasa Ci nie urośnie. Chodzi o pośredni wpływ na ogólny przyrost mięśni w treningu za sprawą zwiększonego anabolizmu. To mniej więcej tak jakby powiedzieć, że trening siłowy poprawia sprawność Twojego interesu, zwiększa libido itd. Wiadomo, że Trening na siłowni nie usprawni Cię w „tych” sprawach, ale pośrednio ma pozytywny wpływ za sprawą podwyższonego testosteronu. W perspektywie lat, korzyści z ćwiczeń wielostawowych staną się faktem. Tak trochę z przymrużeniem oka powiem, że jest wiele tzw kurczaków – szerokie bary, nóżki jak zapałki, ale nie widziałem kogoś z rozbudowanymi nogami i wątłymi ramionami. A propos maszyn… Ja też dowaliłem na maksa kiedyś, to było 100 kg, podniosłem, a potem sprawdzałęm czy coś nie jest zepsute, albo czy faktycznie na tym obciążeniu jest napis „100”. Na sztandze z kolei nie było za łatwo z setką. Moim zdaniem maszyna robi sporą część roboty za Ciebie. W końcu wystarczy usiąść i pchać, nie trzeba nic trzymać.
„Nikt tu nie ma na myśli, że trenując nogi rozbudujesz bicepsy. Skrajny przykład – gdybyś tylko trenował nogi, to oczywiście nic powyżej pasa Ci nie urośnie. ”
Tak bo na pewno to miałem na myśli . Tym bardziej saker z wk to miał na myśli .
Nie wiem gdzie ja napisałem coś takiego albo napisałem coś co może świadczyć o tym że serio myślę że trening nóg spowoduje przyrost bicepsa a nie hormony wydzielone dzięki treningowi nóg .
Saker powiedział że hormon wzrostu wydzielany treningiem nóg nie jest wystarczający do tego aby miało to przełożenie na inne partie mięśniowe . Oczywiście nie mówię że on ma w 100 % rację . Po prostu dałem to w odpowiedzi bo w wcześniejszym wpisie zasugerowaleś mi, że są to tylko wymysły , więc dałem przykład że nie wziąłem sobie tego niewiadomo. Generalnie słyszałem już to nie tylko u Sakera. Tylko jak na złość nie mogłem znaleźć tych filmików . Wiem że Squats and Milk też o tym mówił . Nie wiem czy probojesz zrobić ze mnie idiotę czy co 😉
Wiadomo że 100 kg na maszynie a na sztandze to co innego. Po za tym ciężko ocenić ile to jest 100 kg na maszynie bo każda jest inaczej skonstruowana . Na jednej może być to dużo na jednej nic . Ale jakbyś znalazł maszynę na której mógłbyś dowalić tyle ciężaru żeby było ciężko tak samo jak na sztandze 100 kg to pewnie dało by rade się spocić na tym . Po za tym wiem że te przeskoki z ciężarem były chore . Nie wiem ile dokładnie tam mogło być kg ale pamiętam że byłem w stanie założyć wszystkie sztabki oprócz dwóch ostatnich . Szło dosyć łatwo nawet na dużo powtórzeń , ale jak dołożyłem tylko jedna , nagle nie chciało drgnąć .
Tak to zabrzmiało na tym filmie i takie wrażenie odniosłem czytając Twoje słowa. I nadal uważam, że właśnie to wyjaśnia Saker, bo dalej sam przyznaje, że wurzut hormonów faktycznie się zwiększa więć przeczyłby samemu sobie. sytuacja jest taka:
Przysiady >>> Większy odpowiedź hormonalna >>> Większy anabolizm >>> Szybsze przyrosty wszystkich mięśni, w tym górnej połowy ciała.
Skracając ten proces:
Przysiady >>> Szybsze przyrosty wszystkich mięśni, w tym górnej połowy ciała.
”Odpowiedź anaboliczna” na trening mięśni głębokich?? A co to jest anabolizm? Przyrost, rozbudowa, zwiększanie objętości mięśnia. Co niby ma przyrastać po treningu tych wirtualnych mięśni? Owszem, nie neguję sensu stosowania tych ćwiczeń, poprawi się od nich sprawność, koordynacja, siła funkcjonalna i ogólnie dadzą wiele korzyści, ale z anabolizmem nie ma to nic wspólnego. Nie mylmy pojęć.
Pozdrówko i czekam na rozwój dyskusji ”
Tutaj i moge się w sumie nawet po części z tobą zgodzić. Są ludzie którzy podnoszą ogromne ciężary a nie są jakoś niewiadomo jak umięśnieni np
https://www.instagram.com/p/BL8xgR_BrhG/
https://www.youtube.com/watch?v=Sc0PkpR9Xkk
Generalnie moim zdaniem to że w danym ćwiczeniu jest zaangażowana duża ilość mięśni nie musi oznaczać od razu lepszej hipertrofii partii mięśniowej na której nam zależy. ( np niektórzy w ogóle nie robią przysiadów tylko jakieś suwnice i inne takie i mają dobrze rozbudowane nogi a niektórzy biorą duże ciężary a nie mają nie wiadomo jak rozbudowanych nóg ) Co nie zmienia faktu że warto robić ćwiczenia wymagające pewnej siły całego ciała, żeby nie być tylko spompowanym ale też mieć jakąś siłę. A nazywanie mięśni głębokich ” wirtualnymi ” świadczy tylko o ignorancji .
Miałem nadzieję że wywołam ciekawą dyskusję ale efekt przerósł oczekiwania 🙂 zacznę od nawiązania do odpowiedzi Rafała. Czasem mi się zdaje że z początku wygląda na to że w ogóle mamy odmienne zdania, ale w toku wymiany argumentów dochodzimy do tego że w sumie mówimy o tym samym. Nigdy nie wyjeżdżałem z twierdzeniem że kalistenika jest „niedobra”, zresztą tego chyba rozwijać nie muszę bo tyle już napisałem o swojej przygodzie z tą branżą że jest to oczywiste. Twierdzę tylko że jest niewystarczająca i opieranie się na niej, traktowanie jako podstawy może wyprowadzić w pole tak jak wyprowadziło mnie. Jasne że najważniejszy jest opór jaki stawiamy mięśniom i w pewnych przypadkach ćwiczenia z własną masą są bardzo cenne. Na przykład wspomniane podciąganie. Ale… właśnie, to ALE powinno być pisane dużymi literami bo jest tak istotne. Podciąganie rozwinie genialnie plecy, zresztą sam jestem tego przykładem bo dzięki niemu mam szerokie plery. Teraz jestem już za ciężki, więc przestawiłem się na australijskie bo pełnego nie zrobię więcej niż 5 powtórzeń i nie narzekam. Ale to tylko fragment układanki, problem rozwiązany tylko dla jednej partii mięśni. Próbowałem znaleźć sposób jak ćwiczeniami z własną masą rozwijać harmonijnie całe ciało i po roku testów z pełną świadomością mogę napisać że się NIE DA. Kombinowałem jak rozwijać barki pompkami w staniu na rękach, kaptury odwrotnym podciąganiem i tym podobnych sztuczek na harmonijny rozwój. Wszystko to sprowadzało się do jednego. Niby docelowa partia pracowała, ale tyle sił marnowało się na tą fetyszyzowaną przez niektórych stabilizację, że na pracę właściwych mięśni zostawało ich niewiele. I to jest powód dla którego te ćwiczenia są nieskuteczne. I tu się nie zgadzam z Rafałem że im więcej mięśni zaangażowanych w ćwiczenie tym lepsza reakcja na nie organizmu. Jest dokładnie odwrotnie. I sorry ale badania które twierdzą inaczej mam w niepoważaniu, bo dla mnie liczy się praktyka a nie naukowe wywody. A praktycznie działa to tak. Posłużę się przykładem pewnego ruchu który jest motorycznie podobny a wykonywany może być z użyciem różnego sprzętu. Rozważmy wyciskanie zbieżne (ja osobiście nazywam to ćwiczenie rozpiętkowyciskaniem). Można to zrobić : 1) na kółkach tak jak na filmiku na którym demonstruje to Rafał /sorki że nie nie pamiętam gdzie to było konkretnie, w którym artykule/ 2) ze sztangielkami 3) na maszynie półwolnej która daje taką trajektorię ruchu. I co daje każdy z powyższych sposobów? Na kółkach fantastycznie pracuje całe ciało, brzuch stabilizuje postawę, łapy latają na boki i żeby zrobić to dobrze trzeba użyć całej masy mięśni. I ile z tej pracy wykonują mięśnie klatki? 30%, może 40. Kiedy robiłem treningi używając trx jako głównego sprzętu, na drugi dzień bolało mnie wszystko włącznie z nogami chociaż założeniem było trenować klatkę. Owszem, ją też czułem ale niejako „przy okazji”. I dziwiłem się czemu nie chce rosnąć 😉 Teraz druga opcja, sztangielki. Tu można już przyzwoicie zmęczyć tą klatkę, ciało leży na ławce więc telepią się tylko ręce ale przy odpowiedniej technice można zminimalizować pracę innych mięśni i pracować tymi którymi się chce. I do pewnej granicy intensywności to działa. Ale jak chce się trenować na maxa już nie. Nie wyczerpie się całych rezerw sił bo trzeba zachować je jeszcze na odłożenie ciężaru, nie da rady trenować do załamania ruchu bo jak ciężary wymkną się spod kontroli to kontuzja gotowa. Problem by mógł rozwiązać partner lub dwóch, który asekurują i pomogą jak przygniecie, odbiorą jak nie ma siły odłożyć ciężaru ale jak ktoś ćwiczy sam to lipa. To też przerabiałem. Można tak przetrenować klatkę przyzwoicie, ale niedosyt zostaje, można byłoby więcej. I jak wchodziłem na większe ciężary, przychodził moment że bardziej bolały mnie ponadrywane barki niż klatka. I tu dochodzę do trzeciej opcji. Maszyna półwolna. Coś co imituje ruch z wolnym ciężarem, każda ręka chodzi osobno. Pisząc maszyna nie mam na myśli atlasu ze stosem! Racja że maszyna robi część roboty za ćwiczącego. Alę tą część która nie jest do niczego potrzebna w kontekście rozwoju konkretnych mięśni. Na maszynie można osiągnąć cel w 120 %, nałożyć tyle ciężaru ile się da radę dźwignąć, ćwiczyć do wypalenia z mięśni ostatnich rezerw sił i dzięki temu dop**lić wybranym mięśniom tak że na drugi dzień ciężko palcem do tyłka trafić. I za takie traktowanie mięśnie odwdzięczają się tym że rosną jak szalone. I to właśnie mam na myśli twierdząc że im mniej mięśni zaangażowanych w ćwiczenie tym lepsza reakcja organizmu.
Tu muszę od razu sprecyzować bo znów wyjdzie że próbuję udowodnić wyższość maszyn. Dla hipertrofii owszem, nic lepszego nie ma, ale nie twierdzę że ten sposób jest odpowiedni. Gdyby tak było i stawiałbym na pierwszym miejscu „napompowanie” bez żadnej wartości użytkowej mięsa, nie kombinowałbym z mieszaniem różnych form treningu tak żeby prócz masy mieć jeszcze jako taką sprawność. I z tym się mogę zgodzić że anabolizm i hipertrofia to nie to samo. Po treningu z ciężarami czy własnym ciałem byłem „dowartościowany”, czułem się nabuzowany więc wyrzut hormonów musiał być większy niż po maszynach, kiedy z treningu wyłaziłem zdechnięty i nie miałem na nic siły. Ale te hormony nie przekładały się na przyrost. I jeśli chcę robić masę, olewam „odpowiedż anaboliczną”, mogę pogodzić się z tym że po treningu nie będę czuł się jak młody bóg tylko jak wymięta szmata, jeśli wiem że od tego urosnę.
A na koniec muszę odnieść się do Kevina. Aż ręce opadają od czytania takich wypowiedzi : „Jak komuś zależy tylko na spompowaniu klaty i ma gdzieś takie cos jak stabilizacja czy wzmacnianie ”wirtualnych mięśni” to może sobie pocisnąć na upadku na maszynie jakiejś ….. nie musze mówić które podejście prezentuje a które uważam za idiotyczne” Widać po tym tonie że należysz do ludzi którzy uznają za jedynie słuszne tylko takie poglądy które wyznają sami. Kulturyście zależy na spompowaniu klaty i ma gdzieś coś takiego jak stabilizacja, ciężarowcowi zależy na tym ile podniesie i ma gdzieś kształt mięśni, parkurowcowi zależy na sprawności w akrobacjach i ma gdzieś ile podniesie i jak wygląda. Przykłady można mnożyć. Ale każdy z tych ludzi jeżeli dąży do doskonałości w tym co robi, wkłada w to całe serce i poświęca temu dużą część swojego życia, zasługuje na szacunek. Idiotyczne podejście to takie, jakie właśnie prezentujesz, wypowiadanie się z lekceważeniem o kimś kto robi coś innego niż Ty. I tyle z polemiki, bo jeśli ktoś obraża innych tylko dlatego ze myślą inaczej niż on sam to nie jest partnerem do rozmowy
Sorry ale jakoś sylwetkowcy zazwyczaj nie mają j oporów przed tym żeby cisnąć osobom które trenują np pod wyniki , że wyglądamy jak gówno , jakbyśmy nigdy nie ćwiczyli itd To dlaczego ja nie mam prawa pocisnac z osób dla których najważniejsze jest to żeby tylko ładnie wyglądać nie patrząc kompletnie na to co jest się w stanie zrobić swoimi mięśniami ?
Traper, to wszystko co piszesz jest takie oczywiste i już od dawna wiem, że wpadłeś w błędne koło. Napiszę najprościej jak się da:
Przykład 1 z własnego doświadczenia:
Słaby chwyt na drążku, miałem siłę się podciągać ale chwyt padał i spadałem z drążka. Dwie opcje:
a) narzekam że przez słaby chwyt nie mogę dotrenować pleców i kupuję gripy albo korzystam z ciężarów / maszyn
b) pracuję nad wzmocnieniem chwytu i po czasie mam mocny chwyt i podciągam się do upadku
Oczywiście wybrałem opcję „b”.
Przykład 2:
Słabe mięśnie core i stabilizujące w rozpiętkach na ringach. Dwie opcje”
a) Narzekam że nie mogę dotrenować klaty bo ledwo utrzymuję pozycję
b) Wzmacniam „wirtualne mięśnie” i robię rozpiętki na ringach do upadku nie czując zmęczenia mięśni rdzenia
Oczywiście ja wybrałem opcję „b”, Ty wybierasz opcję „a”.
Właśnie to jest przewaga kalisteniki i treningu funkcjonalnego. Ludzie celowo robią martwe ciągi z rurą 5 cm którą ciężko objąć, wykonują przysiady na niestabilnym podłożu, podciągają się na linie zamiast drążku itd. Ale Ty najchętniej obwiązałbyś się pasami, wmontował w maszynę i jeszcze przyspawał dłonie do uchwytów, żeby tylko pracowały mięśnie docelowe i nic więcej ;-P Sory za złośliwość, ale tak pracuje się na dysproporcje siły i formę wysoko NIEfunkcjonalną. Można stwierdzić że masz silne mięśnie, każdy Twój mięsień być może jest silny z osobna, ale ciało niekoniecznie, nawet słabnie, skoro w podciąganiu jesteś coraz gorszy. Sam sobie na to pracujesz i tu niestety popieram Kevina, tylko trochę delikatniej 😉 Takie podejście kłóci się z ideą sportu i kultury fizycznej bo nie na tym sport polega aby zrobić z siebie niefunkcjonalnego kloca. No ale co kto lubi.
No i kolejna rzecz do wyjaśnienia: Twoje przykłady z odwrotnym podciąganiem itp także uważam za bezsensowne. Dla mnie głupotą jest wymyślanie np. pompek na biceps, czego pełno w internecie, bo lepiej wziąć hantle i zrobić to uginanie. Kalistenika nie powinna być religią, żeby unikać ciężarów jak ognia i każdy najmniejszy mięsień trenować z masą ciała, ale powinna być podstawą.
Miałem się już nie udzielać w dyskusji. Ale czytajac to przypomnial mi sie jak ostatnio na treningu pocisnałem na maksa pompki na jednej rece. Juz pisalem to nie raz, celem jest prowadzic cialo w idelanej lini- tak jak jest to w normalnej pompce, tylko że zrobić to na jednej rece bla bla . Chodzi o to że ostatnio wykonałem chyba najciezsze powtorzenie w moim zyciu a przy okazji bylo one chyba najlepsze technicznie. Ruch trwał z 5 sec ale jednoczesnie ciało szło idealnie tak jak chciałem. Czułem sie jak na maszynie. Pchalem po prostu z calej sily a jakims cudem moje cialo bylo idealnie ustawione- jeszcze hamsko gapiłem sie w telefon ktory nagrywal mnie przednia kamera- przy ciezkich seriach nagrywam sie zeby patrzec czy technika nie kuleje – i widzialem jak oba barki sa w jednej lini. Uwielbam po prostu te uczucie gdy powtorzenie jest mega ciezkie ale mam tez 100 % kontrole nad nim. Dla porownania na prawej rece nie umiem poprawdzic jeszcze ciala w taki sposob jak w rece silniejszej. Cialo nie idzie tak jak na lewej. Nie mam po prostu jeszcze tyle sile zeby wykonac w ten sposob nawet jedno powtorzenie podczas gdy na lewej robie kilka juz – dlatego polecam sie nagrywac caly czas bo ja bylem przekonany ze robie to dobrze a jak sie nagralem okazlo sie ze na prawej cialo idzie troche inaczej niz na lewej przez co teraz mam mega dysproporcje . Mysle ze troche pracy bede musial poswiecic zeby nauczyc slabszej reki tego wzorca ruchowego. Ale o czym ja wlasciwie pier…. ?
Otoz chcialem sie odniesc do tego co napisales :
” Próbowałem znaleźć sposób jak ćwiczeniami z własną masą rozwijać harmonijnie całe ciało i po roku testów z pełną świadomością mogę napisać że się NIE DA. Kombinowałem jak rozwijać barki pompkami w staniu na rękach, kaptury odwrotnym podciąganiem i tym podobnych sztuczek na harmonijny rozwój. Wszystko to sprowadzało się do jednego. Niby docelowa partia pracowała, ale tyle sił marnowało się na tą fetyszyzowaną przez niektórych stabilizację, że na pracę właściwych mięśni zostawało ich niewiele. I to jest powód dla którego te ćwiczenia są nieskuteczne.”
Ciało nie jest czyms uposledzonym i jest cos takiego jak automatyzacja ruchu. Na lewej silniejszej rece nie musze myslec o tym zeby prowadzic cialo idelanie. Po prostu pcham i samo moje cialo sie tak ustawia. Nie musze juz myslec o utrzymywaniu brzucha – kiedys mialem tak ze wyginalem sie w odcinku ledzwiowym przy pompkach- teraz automatycznie dupa jest wypieta – czasami mam wrazenie ze nawet za wysoko ja mam. Barki sa w depresji – kiedys jak wykonywalem nawet zwykla pompke to barki szly mi do uszu- teraz na 1 RM utrzymuje je w odpowiednim polozeniu. Generalnie wszystko jest automatyczne. Nie musze nad niczym myslec. Tylko pcham i samo wychodzi. Moje stanie na rekach bylo tak krzywe jeszcze rok temu ze masakra. Teraz chcac czy nie chcac jestem w idealnej pozycji. Nie umiem juz nawet wygiac sie tak w plecach jak kiedys. Nie musze myslec o spinaniu brzucha i ustawianiu miednicy bo to jest automatyczne. Dzieki czemu moge sie skupic na barkach. Wiec ja juz bym nie przesadzał że trzeba myslec o niewiadomo ilu szczegolach żeby cos wykonac . Owszem jest tak. Ale z czasem wchodzi to w nawyk i nawet sie o tym nie mysli. Samo wchodzi
Moim zdaniem jest to piekne ze mozna nauczyc wlasne cialo danego ruchu do tego stopnia że staje sie to czyms naturalnym. Już nie mowiac o cwiczeniach typowo silownianych gdzie mozna sobie zaczac nawet od pustego gryfu. Wystarczy kilka treningow z pusta sztanga i ruchy beda opanowane do perfekcji.
Ile bym się nie produkował że już dawno się „odklocowałem”, i tak zawsze będę postrzegany jako niereformowalny tłuk który chce się tylko napompować. Piszę w jakimś innym języku czy jak? Przewinę od początku i wyjaśnię czemu znów wracam do tematu maszyn. Twierdziłem, twierdzę i będę twierdził że dla rozwoju masy nie ma nic lepszego. Owszem, najlepiej ćwiczy mi się na maszynie która jest tak zaprojektowana że czuję się jak wpasowany w nią na stałe i przyspawany. Jeśli mam wenę i potrzebę się napakować to ta opcja jest optymalna. A jeśli będę miał wenę i potrzebę popracować nad siłą postawię na wielostawy z wolnym ciężarem plus ćwiczenia z własną masą. Idąc dalej w kierunku funkcjonalizmu, jeśli zacznie mi zależeć na formie ogólnej i sprawności, użyję do tego odpowiednich narzędzi. To też przerabiałem kiedy zamiast ciężarów i fitparków trenowałem rąbiąc drewno i wymyślając sobie różne fizyczne roboty. A po co o tym piszę? Bo do osiągnięcia konkretnego celu potrzebne są konkretne narzędzia, każda metoda treningu daje określone efekty. I nie widzę powodu by marnować czas na takie które z założenia takich efektów nie przyniosą a jeśli nawet to nieadekwatnym nakładem sił i czasu. Jeśli chcę wbić gwóźdź, biorę młotek, jeśli chcę odkręcić śrubę, biorę klucz. Jak bardzo się ktoś uprze może młotkiem odkręcić śrubę albo kluczem wbijać gwoździe, tylko po co? Wzmacnianie „wirtualnych mięśni” po to żeby wytrenować korpus na tyle by móc robić tyle pompek na ringach żeby dotrenować nimi klatę to coś podobnego do odkręcania młotkiem śruby. Tą klatę można dotrenować lepiej na inne sposoby.
A co do wirtualnych mięśni – ta nazwa mi pasuje idealnie. Czemu? Bo nie warto tracić czasu na zajmowanie się nimi. Całe te planki czy inne cudawianki na stabilizację typu przysiady na bosu potrzebne są jak dziura w moście. I nie tylko w kulturystyce ale w każdym innym profilu treningu. Przy stosowaniu wolnych ciężarów te mięśnie wytrenują się same. Taka dygresja : wiem że moja forma ogólna spadła i trochę się sklockowałem. I prócz przeplatania treningów szukam innych koncepcji na jej rozwój. Ostatnio wprowadziłem sporo ćwiczeń niesymetrycznych typu wyciskanie żołnierskie jedną ręką albo naprzemiennie, unoszenie rwaniowe jedną ręką itp. I od tych ćwiczeń bolą mnie takie rejony ciała w których nawet nie przypuszczałem że mam mięśnie 😉 I choć wiem że od nich niewiele mi urośnie, zdaję sobie sprawę że są potrzebne by klocem się nie stać. A jeśli mimo tego przez zimę sklocuję się bardziej niż uznam to za dopuszczalne, na wiosnę zrobię sobie cykl plenerowo – funkcjonalny, porąbię drzewo, ponoszę bale, porzucam kamieniami. I nawet w ekstremalnie funkcjonalnym treningu (nie wiem co może być bardziej funkcjonalne od czegoś takiego) nie ma sensu poświęcać uwagi wirtualnym mięśniom bo tym bardziej wytrenują się same. To tyle w ich kwestii.
Wracając do meritum i podsumowując. Pewnie się nie zgodzisz ze mną, powiesz że błędem jest szukanie sposobów jak ominąć słabe punkty zamiast pracować nad ich poprawieniem. Ale nie przemawia to do mnie. Może za stary już jestem żeby marnować czas i siły na to co nie prowadzi mnie w prostej linii do celu, a może za dużo już było kombinacji i szukania koncepcji, teraz po prostu chcę iść do przodu i nie zbaczać z drogi. Tyle czasu zbierałem doświadczenia, teraz pora z nich korzystać
„A co do wirtualnych mięśni – ta nazwa mi pasuje idealnie. Czemu? Bo nie warto tracić czasu na zajmowanie się nimi. Całe te planki czy inne cudawianki na stabilizację typu przysiady na bosu potrzebne są jak dziura w moście. I nie tylko w kulturystyce ale w każdym innym profilu treningu.”
Nie wiem czemu wypowiadasz się tak o innych sportach skoro nie masz pojęcia o każdym sporcie jaki istnieje na tym świecie . Zresztą nikt nie ma tak naprawdę . Od razu mogę Ci to udowodnić bo tak się składa że plank w kalistenice to podstawa . Większość elementów to takie zaawansowane planki . Np takie planche jest najlepszym przykładem. Praktycznie te same zasady. Barki w mocnej protrakcji i depresji . Miednica podwinięta . Nie uważasz że lepiej zacząć od plankow zanim się przejdzie za nauke bardziej zaawansowanych ćwiczeń ? Ludzie którzy mają takie podejście jak ty najczęściej nawalaja banany ( wygięcie w odcinku ledzwiowym ) w każdym możliwym ćwiczeniu . Co do przysiadów na bosu. Szczerze nie mam pojęcia czy ma to zastosowanie w jakimś sporcie , bo na pewno nie w kalistenice . Ale być może w jakimś ma. Spójrzmy sobie na treningi np piłkarzy . Czasami wydaje się że , Boże co oni za ćwiczenia robią . Ale co ja wiem o piłce nożnej ? Być może te ćwiczenia pomagają im być lepszymi w ich dziedzinie . Nie wiem, nie mnie to oceniać . Jakbym się zagłębił w treningi piłkarzy bardziej to może mógłbym się wypowiadać na ten temat w jakiś merytoryczny sposób . Z jednej strony zarzucasz że ktoś kto ma inne priorytety – czyli ja , obraża twoj rodzaj treningu – czyli trening pod spompowanie się a z drugiej strony sam ciśniesz po ćwiczeniach na stabilizację mówiąc że nie jest to potrzebne w żadnym rodzaju treningu tym samym wykazując się ignorancją bo już Ci udowodnilem że jest to potrzebne chociażby w takiej kalistenice. To że w kulturystyce ” wirtualne mięśnie ” nie są potrzebne to nie znaczy że w innych sportach. Każdy gimnastyk zaczynał od takich prostych ćwiczeń jak plank czy hollow body. Zresztą pewnie ciągle je wykonują nawet jak już są na najwyzszym poziomie , bo podstaw nigdy nie za wiele , tak naprawdę 😉 ale przeciez dla sylwetkowcow to tylko ” wirtualne mięśnie ” .
” Przewinę od początku i wyjaśnię czemu znów wracam do tematu maszyn. Twierdziłem, twierdzę i będę twierdził że dla rozwoju masy nie ma nic lepszego. ”
To w sumie tylko twoje zdanie. Ludzie budują kozackie sylwetki trenując z masą ciała. I nikt nie płaczę że musi wzmacniać całe ciało żeby zrobić dana partia mięśniową
„Wzmacnianie „wirtualnych mięśni” po to żeby wytrenować korpus na tyle by móc robić tyle pompek na ringach żeby dotrenować nimi klatę to coś podobnego do odkręcania młotkiem śruby. Tą klatę można dotrenować lepiej na inne sposoby.”
Czy ja wiem. Nie mam pojęcia jakim problemem jest porobić kilka ćwiczeń wzmacniających po kazdym treningu . Jakbyś po kazdym treningu robił kilka ćwiczeń na wirtualne mięśnie to nie miałbyś problemu z tym żeby móc się pompować na ringach .
Tym bardziej że takie cwiczenia można wykonać sobie nawet w domu oglądając jednocześnie TV ( ja oglądam np jak robię długie sesje rozciągania,zamiast totalnie marnować czas to marnuje robiąc jednocześnie coś produktywnego ) .
Więc sorry , swoje poglądy możesz mieć , ale serio dla niektórych ludzi to nie jest żaden problem żeby naprawiać patologie w swoim ciele . Ty od razu zakładasz że to odkręcanie gwoździ mlotkiem , ale może tylko dla Ciebie ? Może dla kogoś nie jest kompletnie zadnym problemem poświęcić po 30 minut kilka razy w tygodniu na wirtualne mięśnie żeby móc sobie pompować klatkę pompkami ?
No właściwie wszystko zostało powiedziane. Traper, jeśli sprowadzasz trening mięśni core do tego, aby pompki lepiej wchodziły to właściwie o czym my rozmawiamy? Z mięśni korpusu korzysta się cały czas. Przy podciąganiu także – po czasie tak Ci to wchodzi w krew, że już nie potrafisz wisieć na tym drążku jak szmata tylko od razu spinasz brzuch do sylwetki podciągając się. Przy pompkach w staniu na rękach itd. I teraz… Ostatnio, póki faszyści siłowni nie pozamykali, wykonywałem w planie pompki na ringach, a na siłowni rozpiętki z hantlami, a później zmieniłem system na rozpiętki na ringach i wyciskanie hantli na siłowni – na osobnych treningach. Jednak ćwiczenie z hantlami było akcesoryjne. Postępując w ten sposób można rozwinąć się funkcjonalną oraz się spompować. Jednak przede wszystkim to funkcja. Ewentualnie masa z zachowaniem minimum funkcjonalności, jak było za Schwarzeneggera, Parka, Girondy – lata świetlne temu.
Ja tylko dodam od siebie, że:
1. Podstawowe ćwiczenia izometryczne: plank w różnych wersjach, hollow, arch, pozycja wsparcia na kółkach, pozycja dolna (w dipie) pomogły mi w wyleczeniu kontuzji, w tym barku i z dokuczającego mi kiedyś bólu przeciążeniowego w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. Od prawie dwóch lat nie wiem, co to są bolące lędźwia, pomimo, że wykonuję sporo ćwiczeń, po których ta część ciała miałaby prawo boleć. Wiem, że są stosowane jako element fizjoterapii po urazach, kontuzjach, złamaniach etc.
2. Ćwiczenia izometryczne sprawdzają się jako element rozgrzewki i przygotowania mięśni do pracy, jak również jako akcesoria do treningu właściwego. Mogą być elementem właściwego treningu, np. utrzymanie napięcia izometrycznego z brodą nad drążkiem przez 10-15 sekund, a potem powolny ruch ekscentryczny w dół. Ja tą metodę stosuję bardzo często w swoim treningu i to naprawdę działa. Podobnie jak w ćwiczeniu martwego ciągu – wytrzymanie kilka sekund w aktywnej pozycji z ciężarem na dole, i szybkie wyciągnięcie w górę jest niczym innym, jak zastosowaniem elementu napięcia izometrycznego – w aktywnej pozycji na dole utrzymuje się całe ciało napięte, w szczególności całą tylna taśmę, barki i brzuch.
3. To, że ćwiczenia izometryczne są doskonałym narzędziem budowania siły, jest jedną z podstaw wiedzy z tej dziedziny, więc nie rozumiem ich negowania.
W kwestii uzupełnienia dodam, że trening gimnastyczny kładzie spory nacisk na nogi. Nogi są bardzo ważne nie tylko przy lądowaniu po zeskokach, ale biorą czynny udział w generowaniu mocy przy elementach dynamicznych. Są elementem całości, jaką jest ciało i nie powinno się ich zaniedbywać, co często widzę u osób ćwiczących Street Workout (z kolei oni się dziwią, po cholerę robię serie front squatów ze sztangą czy hantlami, a także plyometrię). Nawet układy dynamiczne SW w zdecydowanej większości pokazują u ćwiczących braki w sile nóg i pośladków, pomimo imponującej siły górnej części tułowia. Tymczasem czuję bardzo dużą różnicę w energii z zamachu po tym, jak dzięki treningowi z ciężarami poprawiła mi się siła mięśni dwugłowych i czworogłowych oraz pośladków. Tak więc – przysiady i martwe ciągi są ważnym i uniwersalnym elementem treningu 😉
Mam dziwne wrażenie że mówimy o tym samym ale patrzymy na kwestię z różnych stron. Ostatnie Twoje zdanie mnie podbudowało że jednak mnie zrozumiesz. Masa z zachowaniem minimum funkcjonalności.. przecież o tym piszę od dawna że to moja dewiza, cel który mi przyświeca i do niego dążę. Więc nie rezygnuję z produkowania się wierząc że jednak uda się znaleźć jakiś sposób na porozumienie 😉
Sprowadzam trening core do tego żeby pompki lepiej wchodziły? Może i tak, ale to dlatego że próbuję znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie dla jego stosowania. Żebym poświęcał czas i siły na jakąś formę treningu, muszę widzieć w tym sens. A tego sensu za nic nie mogę się doszukać i dlatego mam do „coreizmu” nastawienie takie jakie mam. Na siłę brzucha nie narzekam, stabilizację mam taką jaka mi potrzebna do ćwiczeń które stosuję. Do tego co chcę przekazać opiszę swój wczorajszy trening na fit parku. To chyba już ostatnie dni na trening na dworze, ciężarkami jeszcze zdążę się namachać więc korzystam. Więc tak : po rozgrzewce na maszynach plenerowych miniobwody : 1.) podciąganie się z odciążeniem + dipy , 2.) podciąganie australijskie + pompki szerokie na uchwytach z nogami na ławce , każdy zestaw 6 x. Potem na dobicie obwody z kilku ćwiczeń na maszynach plenerowych. To chyba nie jest trening na napompowanie się bez funkcjonalności 😉 Z mięśni korpusu korzystam przy każdym ćwiczeniu, może z wyjątkiem tych na maszynach plenerowych. Nie wiszę na drążku jak szmata, przy pompkach dupa w dół mi nie leci, potrafię założyć kulasy na przyrząd przy australianach (założyć kontrolowanie, nie zarzucić), utrzymać ciało w poziomie podczas całego ćwiczenia i tak samo kontrolowanie te nogi opuścić. Doceniam znaczenie mięśni korpusu, potrafię używać ich świadomie i uważam że taki cienki nie jestem. A jak ten trening mogę podsumować? Jestem dumny z siebie, zrobiłem trudne ćwiczenia i dałem radę, założeniem było przetrenować klatę + plecy i plan wykonany. Ale oprócz tego co chciałem potrenować, wymęczyłem całe cielsko, oprócz klaty i pleców boli mnie brzuch, plecy, nogi, nawet pośladki i łydki. Nie mam nic przeciwko temu że boli, trzeba zmusić do pracy mięśnie nie używane przy treningu z ciężarami. To jest mój trening core wykonywany „mimochodem”. Robię ten zestaw od dawna (ten lub podobny, w zależności w jakim miejscu ćwiczę mam różne przyrządy do dyspozycji ale schemat jest mniej więcej taki sam) i wszystko co udało mi się osiągnąć to rozkład zaangażowania 50/50. Pół na pół pracy mięśni docelowych (klatki, pleców i łap) i reszty ciała. Trenuję na stabilnych punktach podparcia, nic mi się nie telepie, mogę zastosować spowalnianie ruchu, dodatkowe napinanie i inne sztuczki na intensyfikację pracy docelowych mięśni, dodatkowo dobijam je i dopompowuję obwodami na maszynach pod koniec treningu. A i tak z ledwością osiągam ich zadowalające zaangażowanie. Na trx czy kółkach nie było na to szans choć parę miesięcy próbowałem się tego nauczyć myśląc że to kwestia techniki. Tak samo było z pompkami w staniu na rękach czy odwrotnym podciąganiem w drugim zestawie. Aż w końcu dałem sobie z tym spokój widząc że nic z tego nie będzie. I od razu dla uściślenia : nie uważam tych ćwiczeń za złe, na ogólnorozwój są super i nawet polubiłem to uczucie że wszystko mnie boli ale tak naprawdę nie mogę określić co. Ale za żadne skarby mnie nie przekonasz że takim sposobem można rozwinąć mięśnie. Do usranej śmierci można robić te ćwiczenia, doskonalić technikę, a i tak będzie pracować całe ciało, trenować wszystko po trochu a nie konkretną strefę.
I na koniec do Kevina. Ja mówię że nie warto tracić czasu na ćwiczenia na stabilizację i nie są do niczego potrzebne. A Ty że kto nie trenuje w podobny do Ciebie sposób jest idiotą. Nie zauważasz „subtelnej” różnicy między przedstawianiem swoich poglądów a obrażaniem reprezentujących inne? Poza tym, nie wypowiadam się o innych sportach i oczywiste jest że nie mam o nich pojęcia. Użyłem sformułowania „w każdym innym profilu treningu” domyślnie mając na uwadze rodzaje i formy treningu siłowego. Oczywistym dla mnie jest, że w żadnym ze znanych mi form treningu siłowego planki i wszystkie inne izometryczno-gimnastyczne wynalazki (może to słowo ma negatywny wydźwięk ale naprawdę nie potrafię znaleźć innego) nie są do niczego potrzebne. Co do kalisteniki nie jest to oczywiste bo nie jestem pewien jaki jest zakres tego pojęcia, co ono obejmuje. Jeśli wziąć pod uwagę ćwiczenia siłowe z ciężarem własnego ciała, to tak jak powyżej. Ale jeśli do kalisteniki zaliczymy wagi, flagi itp.statyczne elementy, to już potrzebne będą, jak najbardziej. Myślę że tu trzeba odwołać się do oceny autorytetu w tej dziedzinie. O gimnastyce i innych sportach pojęcia wielkiego nie mam ale nie kwestionuję że wirtualne mięśnie są w nich ważne a niekiedy fundamentalne. Znów muszę tłumaczyć że białe jest białe a czarne czarne choć w tej kwestii produkowałem się niejednokrotnie. I nie wiem czemu używasz słowa „patologia”, wiesz co ono znaczy? Patologią byłoby jakbym nie mógł się schylić żeby zawiązać buta albo podrapać się po karku bo biceps by mi przeszkadzał. Moja sprawność jest wystarczająca, większa od przeciętnego małolata a już na pewno większa od 99,9 % populacji z mojego przedziału wiekowego. Nie umiem robić planków czy innych ćwiczeń statyczno – gimnastycznych i absolutnie nie czuję się z tym źle ani nie mam potrzeby się ich uczyć. Tak samo na przykład nie potrafię wspinać się po skałach, choć mogę podziwiać tych co to robię bo wiem jakie to trudne nie uważam by ta umiejętność była mi do czegokolwiek potrzebna
W sumie chyba już nic nie mam do dodania. Jedynie chciałem się odnosić do tego że nazwałem kogoś idiotą. Nie widzę zebym coś takiego napisał że niby ktoś jest idiotą. Napisałem że określone podejście uważam za idiotyczne . A chyba jest różnica nie ?
Mamy rozważać jakie sformułowanie jest obraźliwe a które tylko trochę? Można pisać że ktoś ma idiotyczne podejście i jest ok, bo przecież centralnie i bezpośrednio idiotą go nie nazwałeś, tylko domyślnie? Chyba szkoda czasu i miejsca na takie rozkminki. Wystarczy po prostu szanować swoich rozmówców i ich poglądy, to wszystko. Ja staram się tak wypowiadać żeby nie obrażać tych z którymi dyskutuję, a jeśli mimo to zdarzy mi się że użyję niefortunnie jakichś słów po których mój rozmówca poczuje się urażony, potrafię przyznać że niewłaściwie się wyraziłem. Ale chyba jestem starej daty że zależy mi na zachowaniu kultury w dyskusji 😉
A wracając do istoty sprawy i podsumowując. Podpisuję się pod tym co napisał Rafał na koniec artykułu. Ja też wierzę w moc kalisteniki w treningu na masę i jak najbardziej widzę potrzebę uwzględnienia jej na stałe w treningu. Tylko trzeba z niej wziąć to co przydatne w tym kontekście i nie tracić czasu na to co nie będzie przydatne. Może i się nie znam, może mylę pojęcia, ale dla mnie wrzucanie gimnastyki do jednego worka z kalisteniką dlatego że jedno i drugie opiera się na pracy z własnym ciałem to tak jakby twierdzić że wszystkie odmiany sportu motocyklowego to jedno i to samo bo przecież jedzie się na jednośladzie. Ktoś kto np.jest dobry na torze w terenie może być słaby i odwrotnie. I tak ma być, ktoś kto chce być dobry w jakiejś dziedzinie stosuje techniki które stosuje rozwijają go w w tej właśnie konkretnej dziedzinie i nie traci czasu na to co może być podstawą w innej, ale w uprawianej przez niego niewiele daje. I analogicznie uważam że mieszanie gimnastyki do treningu siłowego niewiele wnosi i jest stratą czasu jeśli ma się ściśle określone priorytety. Więc nauczony doświadczeniem biorę z kalisteniki to co jest wartościowe, odrzucając całą tą gimnastyczną przybudówkę którą nie wiem po co przyklejono do klasyki ćwiczeń siłowych z własną masą. I polecam takie podejście każdemu dla kogo celem dla którego trenuje jest poprawa sylwetki i chce w tej dziedzinie się rozwijać.
„Może i się nie znam, może mylę pojęcia, ale dla mnie wrzucanie gimnastyki do jednego worka z kalisteniką dlatego że jedno i drugie opiera się na pracy z własnym ciałem to tak jakby twierdzić że wszystkie odmiany sportu motocyklowego to jedno i to samo bo przecież jedzie się na jednośladzie. ”
Oczywiście zgadzam się w 100000% , trenując kalistenike nie ma żadnego obowiązku do tego żeby dążyć do elementów typu planche , front lever. Zacznijmy od tego że kalistenika to nie jest sport. Nie ma żadnych zawodów w kalistenice . To jest rodzaj treningu. I od Ciebie zależy co będziesz dodawać do swojego planu. Inaczej jest z SW . Street workout to już jest sport. Ludzie rywalizują między sobą , i nauka pewnych ćwiczeń no jest niezbędna po prostu, żeby nie odstawać od przeciwników .
Gimnastyka tak samo jest sportem , zawodnicy trenują pod to żeby rywalizować z innymi zawodnikami.
Często zawodnicy SW są hejtowani że nie trenują nóg . No sorry to są sportowcy którzy decydują się na daną dyscyplinę w której panują określone reguły . Taki zawodnik nie dostanie punktów za przysiad z ciężarem . Wiadomo , szacunek jak ktoś jest dobrym zawodnikiem i trenuje jeszcze nogi do tego. Ale to jest takie bardziej dla siebie. Bo nogi mu nic nie dają tak naprawdę . Dodatkowo mogą mu jeszcze przeszkadzać .
W kalistenice nie ma czegoś takiego . Nie trzeba się niczemu podporządkowywać , samemu się decyduje pod co się trenuje .
Pomimo że SW gimnastyka i kalistenika opierają się na ćwiczeniach z masą ciała to są to dwa kompletnie inne światy . To tak jakby wrzucać do jednego worka trójbój , strongman , dwubój . Przecież w tych wszystkich sportach się podnosi ciężary 😉
Z tym ja się nie kłócę w ogóle.
Mam wrażenie że probojesz wytłumaczyć to :
” Całe te planki czy inne cudawianki na stabilizację typu przysiady na bosu potrzebne są jak dziura w moście. I nie tylko w kulturystyce ale w każdym innym profilu treningu”
Ja tam napisałem że planki mogą być przydatne w treningu kalistenicznym podając za przykład planche. Oczywiście ty teraz próbujesz jakoś bronić swoich racji – że przecież kalistenika to nie tylko elementy gimnastyczne , i że nie ma co tego mieszać . Oczywiście masz rację . Ale co jeśli ktoś trenuje kalistenike ale jego celem jest opanować jakiś element gimnastyczny ? Chociaż ja bym to uznał normalnie do ćwiczeń kalistenicznych, takie planche. Można to uznać nawet jako ćwiczenie siłowe na barki. Wszystko zależy od podejścia tak naprawdę i od tego jaki sens się nada danemu ćwiczeniu . Ale niech Ci będzie planche to tylko dla gimnastykow.
Tylko co z tego skoro ty napisałeś że jakieś planki i inne ćwiczenia na wirtualne mięśnie nie są potrzebne w zadnym profilu treningu ?
Dalej oczywiście tłumaczyłes że „inny profil ” to wg Ciebie , trening siłowy :
A co ćwiczenia typu planche to nie jest trening siłowy ? A co to jest aerobik niby ? Każde ćwiczenie z masą ciała które wymaga zbudowania siły to trening siłowy .
Sama nazwa wskazuje ” trening siłowy ” czyli budowanie siły , pokonywanie oporu.
Kurde dopiero teraz doczytałem , a szkoda bo mogłem się do tego odnieść przy okazji jak się odnosilem do tego co wg Ciebie oznacza , trening siłowy :
„Jeśli wziąć pod uwagę ćwiczenia siłowe z ciężarem własnego ciała, to tak jak powyżej. Ale jeśli do kalisteniki zaliczymy wagi, flagi itp.statyczne elementy, to już potrzebne będą, jak najbardziej. ”
Jeśli dla Ciebie np taki front lever to nie jest ćwiczenie siłowe z masą ciała to ja nwm naprawdę
Tak sobie pozwolę dodać… Skoro dyskusja weszła na tor rozważania wyższości jednego modelu treningu nad drugim, oczywiście wszystko zależy od celów, priorytetów i samego sportu. Ale… Osobiście wyznaję jedną nadrzędną zasadę.
Uprawianie jakiegoś sportu może zmierzać w danym kierunku, nawet bardzo specyficznym, ale nie powinno upośledzać w innym jednocześnie.
Czyli… Załóżmy, że jest gościu, który wcześniej nie był aktywny wcale. Zaczyna uprawiać jakiś rodzaj treningu, ok. Ale ten rodzaj treningu nie powinien czynić go gorszym w żadnym aspekcie formy w porównaniu do stanu sprzed rozpoczęcia aktywności. Przykłady:
1. Maratończyk – lepsza kondycja + mniejsza masa mięśniowa i siła,
2. Street workout – większa siła i sprawność + dysproporcje między siłą górnej części ciała i dolnej (to oczywiście nie reguła, ale wielu tak robi).
3. Bodybuilding – większa siła i masa + mniejsza wydolność (niekiedy znacznie)
W gimnastyce trenuje się nogi bo potrzebne są do lądowania po akrobacjach itp. Chociaż gimnastyk nie buduje siły nóg jako takiej, to z pewnością jego sport nie wpływa ujemnie na nogi. Street workout to taka outside’erowa gimnastyka i tam każdy orze jak chce – nie ma określonego nurtu trenerskiego, raczej freestyle rozwojowy.
Jeśli zaś chodzi o kulturystykę… no właśnie, tu też zależy od samego ćwiczącego, ale fetyszyści maszyn często upośledzają swoją sprawność fizyczną.
„Street workout to taka outside’erowa gimnastyka i tam każdy orze jak chce – nie ma określonego nurtu trenerskiego, raczej freestyle rozwojowy. ”
Wiadomo. Chodziło mi o to że jednak trenując SW , niektóre elementy czy ćwiczenia po prostu trzeba umieć . Nie widziałem jeszcze zawodnika który nie zrobiłby planche albo fronta. Wiadomo że każdy jest lepszy w czym innym. Jeden jest lepszy w dynamicznych elementach , drugi w statycznych itd. Każdy ma swój styl , ale mniej więcej dąży się do tego samego – czyli do wykonywania jak najcięższych elementów, czy ćwiczeń dynamicznych .
W kulturystyce tak samo. Każdy trenuje inaczej , jeden robi typowe treningi siłowe i bazuje na progresji , drudzy się tylko pompują na maszynach . Ale ich celem jest zbudować jak najlepszą sylwetkę .
A że kalistenika to nie jest żaden sport tylko raczej forma aktywności fizycznej , to tak naprawdę nie ma czegoś takiego. Samemu decyduje się pod co chce się trenować . Nie ma żadnego obowiązku żeby koniecznie opanować jakieś ćwiczenie czy element.
„ćwiczenia typu planche to nie jest trening siłowy ? A co to jest?”
Dobre pytanie. Gdyby się dobrze zastanowić to jest coś co robi się dlatego by się polansić, pokazać swoją sprawność (bo niewątpliwie wykonanie takiego czegoś wymaga dużej sprawności) ale nazwy „ćwiczenie” bym do tego nie użył. Ćwiczenie to z samej nazwy forma ruchu której wykonywanie prowadzi do adaptacji, rozwoju, poprawy jakiegoś aspektu formy. Te wszystkie statyczne elementy są celem samym w sobie, trenuje się żeby to opanować chociaż do rozwoju nic to nie wnosi. Do czego mógłbym to porównać? Do konkurencji w zawodach strongman w których trzymało się ciężar na czas. Jedyne co rozwijały takie ćwiczenia to odporność na ból. Dla mnie robienie czegoś takiego jest stratą czasu. Ćwiczenie ma rozwijać a nie być celem samym w sobie. Oczywiście jeżeli kogoś to bawi i jego celem jest nauka akrobacji, szanuję to. Rzecz jasna żeby to opanować potrzebny jest specjalistyczny trening, stabilizacja i wirtualne mięśnie to podstawa, wiele potu trzeba wylać żeby robić postępy w tej dziedzinie. Ale to tylko opanowanie specjalistycznych umiejętności które nie przekłada się na formę ogólną. Lepiej się od tego nie wygląda, więcej się nie podniesie, ogólnej funkcjonalności też nie przybędzie. Poza lansem i frajdą że mniej wytrenowani zazdroszczą i też tak by chcieli, nie wnosi to nic. Coś jak umiejętność rozbijania cegieł w sztukach walki. Można umieć rozbić stos 10ciu cegieł i dostać wp…dol od kogoś kto rozbije ledwie jedną. Sztuka dla sztuki, zabawa dla pasjonatów
Teraz to poleciales naprawdę konkretnie. Nawet nie mam pojęcia jak to skomentować . Z jednej strony piszesz że te ćwiczenia nic nie dają poza lansem , z drugiej strony piszesz że wolisz robić klatę na maszynie żeby lepiej czuć klatę. Masakra jakaś .
” Gdyby się dobrze zastanowić to jest coś co robi się dlatego by się polansić, pokazać swoją sprawność (bo niewątpliwie wykonanie takiego czegoś wymaga dużej sprawności) ale nazwy „ćwiczenie” bym do tego nie użył. Ćwiczenie to z samej nazwy forma ruchu której wykonywanie prowadzi do adaptacji, rozwoju, poprawy jakiegoś aspektu formy. ”
Czyli rozumiem że według Ciebie trening pod elementy nie prowadzi do żadnych adaptacji ? Jak ktoś zaczynał od zwykłych pompek w wychelniu ( planche lean ) a teraz robi takie pompki w full planche to nie jest dla Ciebie żadna adaptacja ? W ciele nie zaszły żadnego adaptacje neurologiczne ? Według Ciebie nie doprowadziło to do żadnego rozwoju ? Nie poprawiło żadnego aspektu formy ? Otóż poprawiało . Tym aspektem formy jest … uwaga … SIŁA.
” Do czego mógłbym to porównać? Do konkurencji w zawodach strongman w których trzymało się ciężar na czas. ”
Nie znam się na strongman ale wydaje mi się że takie konkurencję mogą być po to żeby przetestować siłę chwytu zawodnika np ? Dodatkowe jeżeli chodzi się z tym ciężarem , spacer farmera to się chyba nazywa , to dodatkowo poprawia się kondycja , wytrzymałość, a i mięsnie posturalne dostają po dupie ?
Czy według Ciebie poprawienie tych parametrów to nie jest ” poprawienie jakiegoś aspektu formy ”
” Ale to tylko opanowanie specjalistycznych umiejętności które nie przekłada się na formę ogólną. Lepiej się od tego nie wygląda , więcej się nie podniesie, ogólnej funkcjonalności też nie przybedzie ”
– specjalistyczne umiejętności . No cóż , niestety ale kazde ćwiczenie to tak naprawdę specjalistyczna umiejętność . Wyciskacz na klatę jesteś w tym dobry. Masz swoje ustawienie , swój wzorzec ruchowy. Generalnie masz wszystko opanowane do perfekcji. Teraz ktoś Ci każe inaczej się ustawić , zmienić chwyt np na węższy. Nagle się okazuje że ciężary lecą w dół. . Martwy ciąg – masz swoje idealne ustawienie sumo powiedzmy. Robisz tak już kilka lat. Nagle ktoś Ci każe zrobić klasyk . I co ? I się okazuje że czujesz się tak jakoś niepewnie , dziwnie . Dodatkowo ciężar będzie pewnie dużo mniejszy.
-Nie wygląda się lepiej – cóż to nie jest celem nauki elementów , jednak też wcale to nie jest do końca tak że się nie zbuduje sylwetki. Sorry ale ty tylko patrzysz przez swój pryzmat . Ja nie potrafię czegoś zrobić to inni też nie potrafią . W internecie jest pełno przykładów ludzi którzy trenują elementy i mają kozackie sylwetki . Ale dla Ciebie najwidoczniej nie dociera prawda. Lepiej się zamknąć w swoim świecie . Pomijając już że SW zapoczątkowały osoby które trenowały głównie pod sylwetkę ( umiejętności jak i sylwetki mieli kozackie ) . Po prostu trening w parku czy na jakimś placu był alternatywa dla ludzi których nie było stać na siłownię .
Wystarczy sobie spojrzeć jak wyglądały typowe treningi sprzed np 10 lat. Typowe splity. Tysiące wariacji pompek na jednym treningu , a na innym tysiące wariacji podciągnięć . Teraz wiedzą poszła do przodu i ludzie trenują inaczej .
-więcej się nie podniesie – celem tych ćwiczeń nie jest to żeby podnosić duże ciężary. Co to w ogóle za myślenie jest . Chcesz podnosić ciężary to podnoś ciężary . Serio to taka nowość jest żeby być w czymś dobrym , to trzeba po prostu to robić ? Tutaj w 100% zgadzam się ze słowami Tsatsouline – chociaż w wielu kwestiach się z nim nie zgadzam – ” Siła to umiejętność , generowania napięcia w danych warunkach ” .
Czyli siła jest to umiejętność danego wzorca ruchowego. Im więcej wykonujesz dane ćwiczenie tym jesteś lepszy . Zresztą tak samo jest w drugą stronę. To że ktoś dużo podnosi nie znaczy że będzie mógł wykonać zaawansowane ćwiczenia kalisteniczne . Serio trzeba tłumaczyć takie oczywistości ?
– ogólna funkcjonalność . To jest zbyt ogólne pojęcie żeby można było się do tego odnieść .
”
Ćwiczenie ma rozwijać a nie być celem samym w sobie.”
Sorry ale w większości sportów dąży się do tego żeby poprawić jakieś ćwiczenie a rozwój formy jest tylko efektem trenowania pod dany cel. Ktoś trenuje jakieś skoki w dal czy coś , gdy pobije swój rekord , to poprawia
się jego skoczność , eksplozywnosc itd. Jak ktoś chce poprawić wynik na klatę to zbuduje siłę maksymalna . Jak biegacz chce przebiec jakiś maraton , to dzięki temu poprawi się jego wytrzymałość . Jak ktoś chce więcej podrzucać i rwać to poprawi swoją siłę i szybkość . Tak samo jak ktoś chce opanować zaawansowane elementu , to polepszy swoją siłę , stabilizację , ” wirtualne ” mięśnie itd. Naprawdę nie rozumiem takiego podejścia że ćwiczenie nie powinno być celem samo w sobie . Moim zdaniem jest kompletnie na odwrót. To wykonywanie ćwiczeń bez chęci poprawiania w nich wyników jest bez sensu. Kojarzy mi się to z ludźmi co wrzucają tysiące ćwiczeń do planu , nie wiedząc nawet do czego one mają im służyć. Taki wykonuje ćwiczenie , ale w sumie to sam nie wie po co. A tak dla zasady , albo no fajnie wygląda czy coś . Fakt jak też czasami wykonuje ćwiczenia , bez żadnego celu bo po prostu lubię i tyle. Tam gdzie dążę do czegoś to dążę ale na fun też sobie pozwalam z tym że ja doskonale zdaje sobie z tego sprawę
Kurczę, Traper, z całym szacunkiem dla Twojej inteligencji, doświadczenia itd., ale… chyba się trochę pogubiłeś. Nagle ćwiczenia izometryczne przestajesz nazywać ćwiczeniami, mięśnie wirtualne są wirtualne, ale to podstawa w jakimś treningu, ćwiczenie to dla Ciebie z nazwy forma ruchu, WTF??? (definicja), potem stwierdzasz, że ćwiczenia gimnastyczne nie przekładają się na formę ogólną (a na maszynach tak :-0 )… Generalnie same perełki. No i moje ulubione: „Poza lansem i frajdą że mniej wytrenowani zazdroszczą i też tak by chcieli, nie wnosi to nic„. Hm, czyli jednak ci nie wytrenowani nie mogą bo są niewytrenowani, a ci co robią dla lansu są wytrenowani, czyli jednak… cos wnosi? :-/ Ok, w każdym razie ten komentarz to the best of Traper. Pozdrawiam tym goręcej.
Myślałem że precyzyjnie ująłem to co chciałem powiedzieć ale chyba znów muszę tłumaczyć co autor miał na myśli. Więc powtórzę i rozwinę. Ćwiczenie to forma ruchu (bo jak inaczej to nazwać?) który robi się w celu rozwoju. Chcę wyciskać więcej, wyciskam. Chcę mieć lepszą kondycję, biegam. Chcę dalej rzucać kulą, rzucam. Itp., itd. Można by podciągnąć trening pod elementy statyczne do tej definicji, jeśli chcę dłużej wytrzymać w danej pozycji to ją trenuję i adaptacja zachodzi, po jakimś czasie wytrzymam w niej dłużej . Oki. Tylko każdy z w/w ćwiczeń rozwija coś więcej niż zdolność wykonywania jego samego. Trenowanie wyciskania poza progresją podnoszonego ciężaru zwiększa siłę a co za tym idzie zdolność wykonywania większej pracy. Ktoś kto zaczynał od wyciskania pustego gryfu i doszedł powiedzmy do 80 kg, na pewno poczuje różnicę jeśli pracuje fizycznie. Jest w stanie zrobić więcej, choć np.praca na budowie z wyciskaniem niewiele ma wspólnego przyrost siły uzyskany dzięki temu ćwiczeniu pozwoli pracować efektywniej. Inne benefity z aktywności sportowej też dadzą się wymiernie przełożyć. Ktoś kto trenuje biegi, na budowie też będzie lepszy, może dłużej latać z taczką i się nie zasapie. A co mu da trenowanie jakiejś pozycji poza tym że się jej nauczy? Będzie dzięki temu mógł sprawniej i więcej pracować? To mam na myśli mówiąc o ogólnej funkcjonalności.
Temat strongman też rozwinę. Większość ćwiczeń tam stosowanych to esencja funkcjonalności. Wrzucanie kul na podesty, spacer farmera itp. Są to ruchy złożone angażujące całe ciało i przede wszystkim RUCHY. Praca siłowo-dynamiczna. Ale zdarzają się też „ćwiczenia” kompletnie bez sensu. Typu trzymanie odważnika na czas. Zawodnik stoi i trzyma w prostych rękach ciężar. Jasne że takie coś wymaga potwornej siły ale musiał ją zdobyć robiąc coś innego, samo to trzymanie co by mu dało?
„w internecie jest pełno przykładów ludzi którzy trenują elementy i mają kozackie sylwetki”…Pewnie że tak. Tylko że prócz trenowania tych elementów zrobili w życiu wiele tysięcy pompek, podciągnięć i innych ćwiczeń, które ich sylwetki rozwinęły. Jak ktoś mocno chce to opierając trening na swojej masie też tą sylwetkę zrobi. Ale samymi „elementami” wiele by nie zdziałali w tej kwestii.
„nie rozumiem takiego podejścia że ćwiczenie nie powinno być celem samo w sobie”…No cóż, ja nie rozumiem jak można tego nie rozumieć. Wykonywanie ćwiczeń bez chęci poprawiania w nich wyników jest bez sensu? A jaki sens jest w szamotaniu się na drążku żeby tylko zaliczyć jak najwięcej powtórzeń czy wyginaniu się w paragraf żeby wycisnąć jak najwięcej? Mnie kompletnie wisi, ile razy zrobię jakieś ćwiczenie czy ile podniosę. Ćwiczenie jest narzędziem, nie celem. Jeśli dla przetrenowania mięśni wystarczy mi powiedzmy serie po 6 ruchów podciągania i wyciskanie 70 kg, to leję na to ile razy podciągnie się i ile wyciśnie ten kto ćwiczy koło mnie. Fajnie jest odnotowywać progres i cieszyć się że mogę podnieść więcej albo zrobić więcej ruchów ale to tylko efekt uboczny. Celem jest ROZWÓJ i PRACA MIĘŚNI, nie zaliczanie powtórzeń albo jaranie się tym ile mam na sztandze. I dlatego mam w niepoważaniu wszystko to co do tego nie prowadzi. Dla fanu i szpanu też lubię sobie czasem porobić wymyki na drążku jak ćwiczę w parku ale za ćwiczenie tego nie uważam. Fajny bajer i tyle, nic mi to nie da oprócz podbudowania ego 😉 .
Co jeszcze mam wyjaśnić? W czym niby się pogubiłem? Wykaż mi brak logiki w tym co piszę
„Trenowanie wyciskania poza progresją podnoszonego ciężaru zwiększa siłę a co za tym idzie zdolność wykonywania większej pracy. Ktoś kto zaczynał od wyciskania pustego gryfu i doszedł powiedzmy do 80 kg, na pewno poczuje różnicę jeśli pracuje fizycznie. Jest w stanie zrobić więcej, choć np.praca na budowie z wyciskaniem niewiele ma wspólnego przyrost siły uzyskany dzięki temu ćwiczeniu pozwoli pracować efektywniej. ”
” A co mu da trenowanie jakiejś pozycji poza tym że się jej nauczy? Będzie dzięki temu mógł sprawniej i więcej pracować? To mam na myśli mówiąc o ogólnej funkcjonalności.”
To jest ciekawe co piszesz naprawde. A co powiesz na to :
https://www.youtube.com/watch?v=GkXjRCcAdTg
Gościu co trenuje głównie elementy wyciska na klate 116 kg. 14:11 jakby sie nie chciało całego ogladac. W 4:30 mowi ze raczej nie wykonywał tego zbyt czesto.
Także no. Nie mam pojecia jaki ciezar bylby w stanie wycisnac gdy nie trenowal wogole nic ale napewno nie wyjeb.. by 116 kg. Wiec jakby nie patrzec poprawił swoj wynik na lawce dzieki treningowi pod elementy.Teraz idac twoja logika.
1.poprawienie wyniku na lawce= ogolna funkcjonalnosc
2.trenowanie pod elementy = poprawienie wyniku na lawce = ogolna funkcjonalnosc
No tak wynika. Zalozmy ze ten gosciu gdyby nic nie trenowal wycisnal by ok 40 kg ( tyle zazwyczaj wyciskaja poczatkujacy ) a teraz wyciska 116. To jego forma podskoczyła do gory według twojej logiki. Teraz bedzie mogl duzo efektywniej pracowac na budowie. Czyli może jednak cos daja te elementy ?
Oczywiscie podkreslam ze ” wedlug twojej logiki ” Bo sorry ale ja nie chce miec nic wspolnego z tym co napisałem w punckie 1 i 2.
” A jaki sens jest w szamotaniu się na drążku żeby tylko zaliczyć jak najwięcej powtórzeń czy wyginaniu się w paragraf żeby wycisnąć jak najwięcej? ”
A czy ktos mowi o szamotaniu sie na drazku ? W twoim swiecie w ktorym zyjesz mentalnie nie da sie robic duzej ilosci powtorzen w dobrej formie czy co ? Bo nie rozumiem . Otoz moze troche uswiadomie ale da sie :
https://www.instagram.com/p/CC3svaJJypu/
To jest szamotanie się według Ciebie ?
”Celem jest ROZWÓJ i PRACA MIĘŚNI, nie zaliczanie powtórzeń albo jaranie się tym ile mam na sztandze ”
Do rozwoju miesni potrzebne jest zaliczanie coraz wiekszej ilosci powtorzen i kg czy tego chcesz czy nie . Twoje cialo sie adaptuje do bodzcow i musisz je zwiekszac cały czas zeby sie rozwijac.
I tu naprawde nie chodzi o bicie spektakularnych wynikow , tylko o zwykle dostarczanie nowych bodzcow. Robisz 6 powtorzen na drazku i Ci to wystarcza ? Predzej czy pozniej przestanie Ci to wystarczac ( o ile juz nie przestalo) i bedziesz musial zrobic wiecej jezeli chcesz isc dalej. I to bez roznicy czy trenuje sie pod sylwetke czy pod sile . Bodzce musza byc coraz mocniejsze do rozwoju i tyle. Tak to dziala.
No jak mam Ci wykazać Twój brak logiki? Złą definicją „ćwiczenia”? Nie, to nie jest forma ruchu, a czynność. Ćwiczenie może być izotoniczne lub izometryczne, a nawet umysłowe. Izometria sama w sobie poprawia wyniki siłowe w pracy izotonicznej co jest faktem. Innymi słowy wydłużając czas trzymania pozycji planche więcej wyciśniesz na sztandze. Pionierem w wykorzystywaniu izometrii był sam Sandow (ponoć lub wyciskać np. ścianę, która i tak się nie przesunie) a w swoich czasach był cholernie silny. No i nasz Janek, który izometrię wykorzystuje właśnie jako narzędzie a nie cel sam w sobie. Dowód:
Według Jana Łuki przepis jest taki: Chcesz się podciągnąć na drążku z większym ciężarem? Stosuj izometrię. Przypominam, że ustanowił rekord świata. Izometrię zaleca też do wyciskania. I chyba nie powiesz, że celem jest samo trzymanie sztangi w pozycji izometrycznej. Są jakieś zawody w trzymaniu statycznym sztangi na ławce? Nie, izometria jest tutaj tylko narzędziem. I… Tak jak ćwiczenia koncentryczno-ekscentryczne są progresją pod trudne elementy izometryczne, tak też ćwiczenia izometryczne są progresją pod ćwiczenia koncentryczno-ekscentryczne. Jak chcesz możesz to negować, proszę bardzo. Izometrii nie stosują jedynie sylwetkowcy, bo faktycznie miernie działa na niefunkcjonalną masę mięśni, ale tam gdzie liczy się wynik siłowy izometria zawsze miała znaczenie.
P.S. Traper ile wyciśniesz na sztandze / maszynie?
Aaa, i jeszcze to: Kalistenista z filmu Kevina wycisnął 116 kg robiąc planche i trenując virtual muscles. Gość z tego filmu wycisnał 135 kg:
… i pomyślałem, że kozak, gdyby nie to:
A po wyciskaniu szumnie ogłosił się najsilniejszym gościem z YT. Pytanie czyja forma jest bardziej funkcjonalna?
Nie chcę bronić Stiflera ale robił on to po maksymalnej ilości dipów. A wiadomo że na spompowanym tricepsie jest dużo ciężej się podciągać . Mogło mu to odjąć sporo dosyć . Tym bardziej że nie odpoczywał jakoś długo .
Pisząc „forma ruchu” miałem na myśli że uważam za ćwiczenie taką czynność w której coś przemieszczam lub pokonuję jakiś opór. Nieważne co (ciało, ciężar, maszynę) i jak (siłowo, dynamicznie, koncentrycznie, ekscentrycznie), istotne jest że wykonuję jakiś RUCH. Więc może słowo „czynność” też jest odpowiednie.
Co do wyciskania… za czasów dobrej formy siłowej (przed wypadkiem) wyciskałem w granicach 110 – 115. Szału nie ma ale i wstydzić się też nie ma czego. To co na maszynach się nie liczy bo na realny ciężar trudno to przełożyć. Ale nieistotne. Jak pisałem wielokrotnie wynik mierzony w kg mnie nie interesuje. Znów wytłumaczę oczywistą oczywistość : wiem że do rozwoju jest potrzebna progresja bodźców ale w moim przypadku nie da się jej osiągnąć dokładaniem obciążenia. Niecały rok temu na siłce, gdy robiłem cykl na odbudowę masy, podkusiło mnie żeby sprawdzić czy jeszcze potrafię wyciskać sztangę. Z rozsądku maxa nie sprawdzałem ale zrobiłem parę serii po 6 – 8 ruchów w przedziale 85 – 90 kg. Nie ma czym się chwalić ale też taki cienki nie jestem. Po czym odchorowałem to przez tydzień, przypomniał o sobie zniszczony łokieć i wybity bark. I od tamtego czasu się nie wygłupiam z ciężarem tylko kombinuję tak żeby dostarczyć mięśniom bodźców w bezpieczny sposób.
A jak to się ma do tematu dyskusji którą wywołałem? W którychś z wcześniejszych komentów koleżanka Anita stwierdziła że ćwiczeniami izometrycznymi wyleczyła kontuzje. Nie mam zielonego pojęcia jak to możliwe. Czemu wieszam psy na ćwiczeniach izometrycznych? Nie dlatego że neguję to czego nie znam. W fazie mojej fascynacji kalisteniką w czystej formie też miałem okres że chciałem się ich nauczyć. I zafundowałem sobie dzięki nim tyle kontuzji że mi się odechciało. Po plankach nap**dalał mnie kręgosłup (nie bolał, właśnie to słowo oddaje istotę doznań, przez trzy dni chodziłem połamany), a jak próbowałem wynalazków typu flaga czy planche to potem tydzień smarowałem maściami obolałe gnaty i kląłem sam siebie po co mi to było. Siły mi wystarczyło żeby jakoś tą pozycję przyjąć (jakoś bo nie twierdzę że robiłem to dobrze), ale przeciążenia generowane w aparacie ruchu rozwalały mnie totalnie. I na tej podstawie twierdzę że jedyne co mogą te ćwiczenia rozwinąć to odporność na ból. Jak może rozwinąć siłę robienie czegoś takiego?
Wrócę jeszcze na chwilę do wypowiedzi Anity. Zgadzam się z tym ze elementy izometryczne wplatane w właściwy trening są cennym uzupełnieniem i mogą sporo wnieść. Ale jest kolosalna różnica między np. rozpychaniem futryny czy zatrzymaniem ruchu w górnej fazie podciągania (sam to też stosuję) a wygibasami w nienaturalnych pozycjach
Nie uważasz że nazywanie ciężkich elementów gimnastycznych wygibasami to trochę obrażanie osób które poświęcają na to całe życie ? Brak słów po prostu. Czysta ignorancja i brak świadomości jakie te ćwiczenia są wymagające . Tyle ja już kończę dyskusje ostatecznie.
Odniosę się do kilku wypowiedzi Trapera, a potem pozwolę sobie na kilka ogólnych refleksji.
„Po plankach nap**dalał mnie kręgosłup (nie bolał, właśnie to słowo oddaje istotę doznań, przez trzy dni chodziłem połamany), a jak próbowałem wynalazków typu flaga czy planche to potem tydzień smarowałem maściami obolałe gnaty i kląłem sam siebie po co mi to było.”
Prawidłowo wykonywany plank, z elewacją łopatek, spiętym brzuchem, pośladkami i podwiniętymi biodrami nie ma prawa powodować napierdalania w kręgosłupie. Cwiczenia takie, jak flaga, czy planche są mocno zaawansowanymi i wymagają zbudowania podstawy siłowej, jak wszystko w gimnastyce (i w podnoszeniu ciężarów również – co z tego, że w martwym ktoś dźwiga jakieś niewiarygodne ciężary, skoro mu czworoboczny nie daje rady i nie trzyma łopatek? Ileś powtórzeń takim ciężarem i barki załatwione).
Żeby nie było – z flag robię tylko dragon flag, planche jest jeszcze daleko przede mną, może kiedyś zrobię. W gimnastyce jestem na poziomie średniozaawansowanym, robię jej dużo, bo mi się podoba, lubię ją, mam predyspozycje i zaczęłam się w niej bardziej specjalizować. Oprócz zwyklych siłowych pull upów robię też pull upy dynamiczne, muscle upy – na drązku i na kółkach, a do tego pracuję aktualnie nad progresjami do front i back lever i do shoulder stand (na razie paraletach, a docelowo na kółkach). W miarę umiem pompki w staniu na rękach, choć muszę nogi opierać o ścianę. Lubię też pracę dynamiczną, szczególnie na kółkach, one są moim ulubionym przyrządem treningowym. Poświęcam na to masę czasu, kosztuje mnie to dużo mrówczej pracy, wyrzeczeń, rezygnacji z wielu innych przyjemności – często zamiast imprezy wybieram trening. Ale ja to lubię, jak jestem na górze, czuję się szczęśliwym człowiekiem, sprawia mi to masę frajdy i nie uważam, że moja praca jest mniej wartościowa niż np. trójbój siłowy, choć zdaję sobie sprawę, że kilogramy na sztandze robią wrażenie większe niż gimnastyka. Nigdy też nie krytykowałam kulturystów, choć ta dyscyplina kompletnie do mnie nie przemawia, ale nawet przez pryzmat swoich treningów rozumiem, że wymaga ona również ogromnego poświęcenia, systematyczności, dyscypliny i konsekwencji. I to doceniam.
Może to, co ja robię, dla kogoś to są bezużyteczne „wygibasy” etc., ale ja od ponad dwóch lat nie wiem, co to jest ból w lędźwiach, nawet po ćwiczeniach z ciężarami, mocno angażujących prostowniki grzbietu. Pozbyłam się bólu w kontuzjowanym kiedyś barku, jak również zespołu łokcia golfisty, który trzy lata temu bardzo mi dokuczał. Jeśli moja sprawność i zdrowie będą nadal tak wyglądać, to ja te swoje „wygibasy” z radością będę robić do końca życia tego, i kolejnego.
Moim zdaniem są 3 powody:
Po 1sze, Twoje podejście bo od tego wszystko się zaczyna. W głowie dzieją się cuda. Daj sałatkę miłośnikowi kotleta i chipsów, a powie, że to męczenie się i dieta na badylach prowadzi do depresji – wiele osób tak usprawiedliwia swoją słabą wolę by przejść na zdrową dietę. Ale ludzie, którzy zmienili mentalność zajadają się zieleniną ze smakiem.
Po 2gie, konsekwencje nieodpowiedniego treningu. Izolacja, tak jak mówiłem, Twoje ciało nie jest nauczone do spójnej zsynchronizowanej pracy, a do pracy lokalnej.
Po 3cie, ciągłe negowanie i poleganie na własnych przekonaniach, jakie by one nie były, brak determinacji. Czyli idę na lodowisko, upadam, a potem twierdzę, że nie da się jeździć na łyżwach bo byłem i spróbowałem. Czasami ludzie celowo coś próbują, żeby udowodnić samemu sobie, że to bez sensu, mimo że reszta ma się z tym dobrze. Typowa gadka w stylu „ciocia Krysia paliła paczkę dziennie i żyła 90 lat, czyli palenie nie szkodzi”.
Celowo zapytałem o to ile wyciskasz bo sam się ostatnio sprawdziłem na takiej maszynie siedzącej. 105 kg wcale nie poczułem, 145 (tyle było maxa na tej maszynie) poszło 2 razy. Tak jak piszesz szału nie ma, tym bardziej że to maszyna. Pompuję na ringach, i z maszynką dałem radę. Co by było jakbym bazował na tej maszynie? Czy dałbym potem radę na ringach? Trenujesz dłużej niż ja. Ćwiczysz lepiej niż ja, bez pierdół z wirtualnymi mięśniami, więc „what’s going on?” 115 kg w szczytowej formie? Nie twierdzę że to mało, ale skoro gościu od wygibasów zrobi 145 na maszynie…? A wiesz… przede mną jeszcze lata treningów zanim dojdę do Twojego stażu. Więc patrząc na Twoją obecną formę wolę pozostać przy wygibasach. Wiem co napiszesz, że to dla Ciebie nie ma znaczenia bo tylko masa i masa. Ok, więc pewnie wyglądasz zajebiście. Najważniejsze że jesteś usatysfakcjonowany.
Nie chcę bronić nikogo ale nie ma co się zbytnio porównywać . Jeżeli te wszystkie wypadki , kontuzje to prawda to i tak szacun że chce się cokolwiek trenować . Jedyne co mnie irytuje to te ciągłe mówienie tylko na podstawie własnych doświadczeń . Mnie boli to te ćwiczenia się nie nadają . Mnie bolał kręgosłup po plankach to planki są złe. No i ignorancja i brak swiadomosci w tematach o których tu dyskutujemy . Nazywanie mięśni wirtualnymi jednocześnie samemu mając problemy ze zdrowiem. W takim przypadku jeszcze bardziej się powinno je docenić . Nie chcę tu nikogo bronić ale trochę nie na miejscu moim zdaniem te porównywanie się. Ja sam nie wiem czy miałbym ochotę wogole trenować, gdyby wszystko mnie bolało. Tak szczerze nie miałem jeszcze nigdy żadnej kontuzji. ( Jedynie raz na jakiś czas jakieś uszkodzenia które przechodzą po kilku dniach ) Pomimo wykonywania ciężkich serii bez żadnej rozgrzewki i innych tego typu debilizmów .Więc nie wiem jak to jest szczerze mówiąc . Idąc logika trapera też mógłbym wysunąć wnioski – nie miałem żadnej kontuzji pomimo że się nie rozgrzewam , więc rozgrzewka nie jest potrzebna i to tylko wymysl.
Ps- traper a nie wpadłeś na taki pomysł żeby ogarnąć kogoś ogarniętego , żeby Cię ” po naprawiał ” ? Ludzie w dzisiejszych czasach mają naprawdę wiedzę w tym temacie. Tylko trzeba dobrze szukać . Moim zdaniem to będzie dużo lepsze niż ciągle unikanie i robienie tego co wygodne . Dalej możesz trenować na maszynach , ale przecież nikt nie broni Ci jednocześnie wzmacniać całego ciała. Tylko tak jak mówię musi to być ktoś kto naprawdę ma wiedzę . Bo ogólnie już wyobrażam jak wyglądał ten fitness na zdrowy kręgosłup ” na który uczęszczałeś. Te planki to pewnie były wykonywane jak większość pseudo specjalistów to robi – czyli powyginany odcinek lędźwiowy , brak spięcia , barki w retrakcji . Taka typowa deska fitnesowa która nic nie daje po za właśnie bólem pleców . Dodatkowo pewnie to były zajęcia grupowe co jest idiotyzmem bo nie idzie poświęcić każdemu uwagi , i wyłapać wszystkich błędów u każdej osoby. A osoby które nigdy nie trenowały nie są świadome swojego ciała , i takie patrzenie jak ktoś robi ćwiczenie i naśladowanie nie ma sensu , bo taka osoba nie widzi tych szczegółów które mają znaczenie i myśli że wykonuje to tak jak jej instruktor a w rzeczywistości jest zupełnie inaczej .
Co do ćwiczeń które sam wykonywałeś . Ciężko jest to ocenić . Być może technika , lub zbyt ciężkie progresję , albo to i to. Wiadomo że do takiego treningu trzeba się przygotować . To tak jakby się rzucić na martwy ciąg , na jak największy ciężar z kocim grzbietem i narzekać że plecy bolą . Te gimnastyczne wygibasy nie są takie proste jak się wydają i wymagają odpowiedniego przygotowania . Albo po prostu twoje odczucia były zbyt przesadzone. Zawsze jak zaczyna się coś nowego to wydaje się to cięższe niż jest. Ja pamiętam jak zaczynałem z rozciąganiem. Nie mogłem psychicznie wytrzymać , rozciągania w danej pozycji. Czułem te ” rwanie ” i panikowalem . Jednak na następnym treningu robiłem to samo i czułem tylko takie – jezu jak to mogło być dla mnie takie ciężkie. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia , bo zaszła adaptacja. Teraz mogę wytrzymywać w rozciągnięciu długo i nie panikuje. I to nie jest tak że jest to dla mnie super wygodne teraz. Rozciąganie nigdy nie będzie wygodne , ( jeżeli trenuje się pod zwiększanie zakresu ruchu , nie wliczam tu delikatnego rozciągania na rozruszanie się itd )jednak z czasem człowiek dużo lepiej znosi te niewygodne warunki i nie robi to wrażenia. I moim zdaniem w treningu nie tylko wzmacnia się mięśnie . Wykonywałem kiedyś negatywy do takiego jednego ćwiczenia . Bolało mnie wszystko dosłownie po nim , nie tylko mięśnie . Jednak na następnym treningu nie odczuwałem nic już . Ciało zaadaptowało się . Wzmocniły się stawy , powięzi itd . Tego się nie da uniknąć . I to jest moim zdaniem spoko. Gorzej jak problem utrzymuje się cały czas . Nie wiem który przypadek jest u Ciebie . A być może jest to ten pierwszy . Może zbyt mało czasu dawałeś żeby twoje ciało się zaadaptowało . Tak naprawdę przez to ciągle się przechodzi jak się uczy czegoś nowego . Wykonujesz nowe ćwiczenie ktorego twoje ciało nie zna i jest to szok dla niego . Jednak z czasem mówi : ok znam to już , jestem przygotowany na to , nie robi to na mnie wrażenia .
Więc , ciężko jest ocenić tak na podstawie komentarzy czym są te twoje bóle tak naprawdę . Ale ja na twoim miejscu starał bym się jednak powzmacniac te słabe punkty w ciele . Nikt Ci nie przechodzić na mega funkcjonalne treningi , ale moim zdaniem mając taką przeszłość warto by było zadbać chociaż trochę o ciało .
Dlaczego nie na miejscu jest porównanie się? To najlepszy sposób by dojść na jakichś wniosków. Tutaj ciągle podajemy za przykład innych, wrzucając filmy z yt itd. Sam Traper też ciągle podaje siebie za przykład pisząc „…potrafię wykonać to i siamto… ćwicząc tak i siak”. Skoro chcę konstruktywnie bronić swoich racji to podaję za przykład swoje rezultaty. W końcu ostatecznie chodzi o pomoc a nie o przechwałki. Jak ktoś ma mi uwierzyć w puste słowa? Napisałem co mogę zrobić, każdy z Was wie jak trenuję. I teraz do Ciebie i Ciebie należy rozważyć czy Twoja forma Cię satysfakcjonuje przy Twoim obecnym systemie trenowania. Jeśli Traper uważa, że mimo wszystko idzie dobrą drogą to okej. Wiemy też na co stać Anitę. Jeśli takie chucherko (a piszę to w pozytywnym sensie 🙂 ) zarzuca kettle i robi siłowe maselapy, to trzeba mieć naprawdę mocne podstawy by negować jej metody treningu. Ja bym się nie odważył.
Czy ja wiem czy jak ktoś ma wyniki to nie można od razu krytykować jego metod treningowych . Często osoby mają wyniki które głównie zawdzięczają genetyce nic więcej . Ćwiczą na palę a i tak mają lepsze rezultaty , pomimo że ktoś przykłada się na 100% ma wszystko dopięte na ostatni guzik , jest konsekwentny i tak zawsze będzie w tyle . Mało to takich co przyjdą raz w tygodniu powyciskaja 3 seryjki , po tem się spompuja na maszynach a za tydzień przychodzą i dokładają niewiadomo ile . Ktoś ma dopięty plan , idealna periodyzację , wyciska minimum te 3 razy w tygodniu a dołoży po miesiacu z 5 kg .
Więc to nie jest takie oczywiste moim zdaniem.
Nie zawsze dobre efekty oznaczają że czyjeś metody są dobre .
Oczywiście nie mówię o Tobie ani o Anicie , bo widać że wiedzę i pojęcie o treningu macie duże .
Rafał, Kevin – dzięki za miłe słowa. Aż takim chucherkiem nie jestem – 64 kg przy 169 cm wzrostu i body fat w okolicach 14% to już nie jest sylwetka chudzielca, choć na większości grupowych zdjęć z ludźmi z naszego klubu wyglądam jak kurdupel, choć trochę przypakowany 😀
Nie uważam siebie za jakiś wielki autorytet, choć oprócz umiejętności i podnoszenia poziomu sportowego, staram się cały czas pogłębiać swoją wiedzę i się doszkalać (ostatnio byłam na fajnych warsztatach z treningu z mobility i pracy z kettlebells). Ogólnie mam podejście takie, że ilu ludzi, tyle różnych dróg i szczegółów metod treningowych. Każdy z nas jest inny, to co się sprawdza dobrze u mnie (czyli np. spora objętość treningowa, w tym ćwiczenia nastawione na doskonalenie wzorców ruchowych, ale też zmienność bodźców), niekoniecznie będzie działać u kogoś innego i odwrotnie. Na yt na kanale „Athletic Developmen” są fajne podcasty na temat typów sportowo-zawodniczych i tego, jak powinno się pod każdy typ dobierać metodykę treningową.
Ale jednak niezależnie od metody treningowej czy kierunku, w jakim idziemy – zawsze powinno się znaleźć miejsce i czas na pracę nad zakresami ruchu. Nie ma moim zdaniem czegoś takiego jak „nienaturalna pozycja” – każda pozycja w ćwiczeniach, jaką przyjmujemy, jest ograniczona zakresem ruchomości w stawach. Ktoś, kto ma ograniczenia w mobilności obręczy barkowej (95% obserwowanych przeze mnie miłośników klasycznego bodybuildingu), nie zrobi poprawnego przysiadu ze sztangą nad głową. Ani poprawnego stania na rękach z dobrze spionizowaną sylwetką. Gimnastyczny kipping/zamach również wymaga dobrej mobilności tej części ciała.
Dobre zakresy ruchu nie muszą oznaczać wcale umiejętności szpagatów czy nie wiadomo, jakiego wygięcia kręgosłupa. Ale powinny być na tyle duże, aby np. swobodnie podnieść wyprostowane ręce w górę za linię uszu bez wyginania się w lędźwiach, czy dotknąć dłońmi podłogi w skłonie z prostymi kolanami. Czy też wykonać na boso przysiad z utrzymaniem otwartej klatki piersiowej. To są absolutne funkcjonalne podstawy, które umożliwiają pracę odpowiednich grup mięśniowych w ruchach wielostawowych i tym samym pełne wykorzystanie ich potencjału. I życie bez bólu i kontuzji.
Sesje mobility to nie jest czas stracony, choć dla wielu osób jest to nudne, żmudne i upierdliwe (też czasami mi się nie chce 😉 ). Niemniej jednak widząc, jakie dobre przynosi rezultaty, najczęściej pokonuję lenistwo i robię nawet krótkie, kilkunastominutowe sesje w przerwach w pracy. W dłuższej perspektywie robi to ogromną robotę.
Każdy z nas jest inny, to co się sprawdza dobrze u mnie (czyli np. spora objętość treningowa, w tym ćwiczenia nastawione na doskonalenie wzorców ruchowych, ale też zmienność bodźców), niekoniecznie będzie działać u kogoś innego i odwrotnie.
Mam tak samo. Generalnie nie jestem predysponowany do sportów siłowych . Żeby zachodziły jakie kolwiek adaptacje siłowe muszę robić mega ciężkie ćwiczenia i do tego bardzo często bo inaczej to nie ma żadnego sensu . Problem w kalistenice jest taki że czasami ciężko jest stopniować trudność . Dla niektórych przeskoki pomiędzy ćwiczeniami nie są tak wymagające . Ja zawsze muszę wymyślić jeszcze tysiąc dodatkowych ćwiczeń zanim przejdę z ćwiczenia A do ćwiczenia B . Więc u mnie odpada kompletnie wykonywanie ćwiczenia raz w tygodniu, bo to było by bez sensu
Dodatkowo dużo zależy też od osobistych preferencji i motywacji ćwiczącego . Ja nie lubię wykonywać ćwiczeń które nie będą miały przyszłości . W push aktualnie ograniczam się do jednego ćwiczenia . Głównie dlatego że opanowanie go jest aktualnie dla mnie czymś wymagającym . Muszę trenować często i ciężko . Jakbym dołożył kolejny intensywny cel push to by to nie miało sensu bo bym nie zrobił ani w tym postępu ani w tym.
Chociaż czasami powykonuje akcesoria tak żeby mieć mentalnie święty spokój , chociaż wiem że one do mojego celu mało wnoszą . Teoretycznie mógłbym mieć takie podejście żeby trenować pod więcej rzeczy i robić w każdym po trochu progres , ale ja tak nie umiem . Muszę się poświęcić w 100% jakiemuś celowi i dążyć . Aktualnie mega ciężki cel push, i pull dla równowagi wystarcza . Dlatego odrzucają mnie wszystkie przeładowane ćwiczeniami plany. Wolę robić więcej serii jednego ćwiczenia niż wykonywać mało serii w wielu ćwiczeniach , które nie mają przełożenia na mój cel tak naprawdę i są tylko takim zapychaczem w moim odczuciu . Nóg w ogóle nie ćwiczę . Nie dlatego że nie lubię. Po prostu kalisteniczny trening nóg mnie nudzi . Z przysiadami i martwymi ciągami było by inaczej . Chęć podniesienia dużego ciężaru by była tak duża że po prostu chciało by mi się trenować . Teoretycznie można skatować nogi z masą ciała . Ale skatować a budować konkretny wynik to dwa inny światy , z czego mnie tylko ten drugi interesuje .
Ja też nie krytykuję gimnastyków, chociaż ten sport w ogóle do mnie nie przemawia. Pisałem wielokrotnie że szanuję każdy sport i pracę wykonywaną dla dążenia w nim do perfekcji. Wiem jak ćwiczenia z tej branży są wymagające bo sam próbowałem się z nimi zmierzyć. Fajnie, Anito, że odniosłaś się do mojej wypowiedzi, dyskusja z Tobą to czysta przyjemność. Jesteśmy z kompletnie różnych bajek w kwestii podejścia do sportu ale możemy rozmawiać zachowując obupólny szacunek a to rzadko się zdarza. Pozwolisz że rozwinę kwestię bo może coś zaczerpnę z Twojej wiedzy. Jakim cudem można gimnastyką wyleczyć kontuzje? Nie ma w tym pytaniu żadnej złośliwości tylko ciekawość bo u mnie to działa odwrotnie, ćwiczenia siłowe mnie leczą i utrzymują w sprawności a „wygibasy” (zostańmy już przy tym słowie) ją rujnują. Miałem w życiu sporo przygód które komuś innemu wybiłyby sport z głowy na zawsze. Za małolata złamany kręgosłup, potem wypadek samochodowy po którym tylko jedna ręka została cała. Rehabilitację i powrót do sprawności mam przerobione na sobie jak nikt inny. Po przygodzie z kręgosłupem (próba zrobienia salta zakończona upadkiem centralnie na łeb, potem pół roku gipsowej koszulki i drugie tyle rehabilitacji) wiem doskonale co to ból pleców. Ale znalazłem na niego sposób. Ćwiczeniami mięśni brzucha wzmocniłem je na tyle że stanowią naturalny gorset i o nim zapomniałem. Ale kombinacje z zmianą rodzaju treningów mi o nim przypomniały boleśnie. Mogę robić wielostawy z ciężarami, dżwigać, pracować fizycznie i plecy dają radę. A izometria mnie zabija. Kiedyś w ramach dni otwartych nowego klubu dostałem mini karnet na niby lajtowy fitness pod nazwą zdrowy kręgosłup. I po tych zajęciach znienawidziłem planki do końca życia. Karnet był na cztery zajęcia, wytrzymałem trzy. Dobrze że były w sobotę bo potem całą niedzielę zdychałem a plecy przestawały mnie boleć w połowie następnego tygodnia. Nadzór trenera był, pozycję poprawiał więc myślę że robiłem to prawidłowo. A to co przeżywałem później można było porównać tylko z jednym większych wygłupów mojego życia kiedy podpuszczony podniosłem samochód a potem myślałem że się zes**m z bólu. Kiedy zacząłem się uczyć elementów gimnastyki, było jeszcze gorzej. Może nie tak hardkorowo, bo kiedy zaczynały mnie gnaty boleć przerywałem trening a na zajęciach musiałem wytrwać godzinę, ale też konkretnie. To dragon flag byłem w stanie zrobić, ale po którejś próbie ból w kręgosłupie uziemił mnie na tydzień. Boczną flagą zabiłem bark który bolał potem długo. Planche (ta wersja na ziemi, to się chyba nazywa pseudo planche) zarżnęło mi wszystkie możliwe stawy górnych kończyn, od nadgarstków przez łokcie na obręczy barkowej kończąc. Nawet po zwykłym L-sicie który podobno jest jednym z podstawowych ćwiczeń gimnastycznych czułem barki i plecy dość dotkliwie. Więc chociaż nazywam ćwiczenia gimnastyczne „wygibasami”, jakieś pojęcie o nich posiadam. I dlatego że się z nimi zmierzyłem mam takie zdanie jakie mam. Odpuściłem bo szkoda zdrowia. A Ty piszesz że gimnastyką można wyleczyć kontuzje. To dla mnie jakiś paradoks, coś na kształt twierdzenia że piciem alkoholu można wyleczyć wątrobę 😉
Traper dzięki za drobiazgowe wyjaśnienie. Moje kontuzje związane były z dyscyplinami, które ćwiczyłam dawniej, zanim zaczęłam swoją przygodę z CrossFitem. W barku miałam uszkodzone przyczepy rotatorów przez próbę wykonania techniki zapaśniczej (ćwiczyłam wtedy dawne europejskie sztuki walki). Trochę się to zaleczyło na tyle, że mogłam ćwiczyć, ale po jakimś czasie stłukłam górną część tego samego ramienia po niefortunnym upadku na bruk (pracowałam wtedy na planie filmowym jako kaskaderka). I od tamtego czasu był koniec z treningami, bo się nie dało. Jak przestało boleć w końcu, pojawiły się problemy z ruchomością. CrossFit zaczęłam ćwiczyć z podejściem – albo praca nad ruchami funkcjonalnymi mnie naprawi, albo nie. W międzyczasie wzięłam udział w warsztatach z gimnastyki i to mi otworzyło bardziej oczy na prostą rzecz – mobilność i zakresy ruchów. We współpracy z trenerką gimnastyki zaczęłam pracować nad poprawą zakresów i nad wzmacnianiem tych mięśni, które były po prostu zbyt słabe: pleców, w szczególności trzymających łopatki, no i tych nieszczęsnych rotatorów. Zrozumiałam, że np. bez odpowiedniej mobilności barków i piersiowego odcinka kręgosłupa nie mam co myśleć o staniu na rękach, bo tylko przeciążę sobie lędźwia, kompensując wygięciem w nich braki w mobilności.
Stopniowo, pomału, wszystko zaczęło wracać do normy, a ja zaczęłam czuć wzrost siły, podciągnięcia na drążku przestały wychodzić z ramion, ale z pleców. Barki odzyskały normalne zakresy, a wzmocnienie mięśni łopatek, rotatorów i piersiowych sprawiło, że przestałam czuć w nich ból. W międzyczasie cały czas wzmacniałam cały korpus ćwiczeniami izometrycznymi właśnie – one u mnie przynoszą szybkie efekty i dobrze się sprawdzają nawet jako trening tzw. rewitalizacyjny. Potem stopniowo wchodziłam w coraz bardziej zaawansowane elementy i tak minęły nie wiem, kiedy ponad dwa lata. Gimnastyka przebudowała totalnie moje ciało, poprawiła zakresy, pomogła w budowie masy mięśniowej, wzmocniła te ogniwa, które były najsłabsze i przez to cały aparat ruchowy nie działał tak, jak powinien.
A łokieć golfisty, którego nabawiłam się przez wiele razy powtarzane ruchy zarzutów i rwania w ciężarach (najbardziej ruch wyciągnięcia sztangi przy wyproście bioder), wyleczył się w sumie przypadkowo – ćwicząc progresje do siłowego wspierania na kółkach musiałam przyzwyczaić się do głębokiego chwytu, tzw. false gripa, który mocno angażuje m.in. mięśnie wewnętrznej części przedramienia. Ich wzmocnienie, połączone ze wzmocnieniem bicepsa i tricepsa sprawiło, że mięśnie te przejęły obciążenie, które wcześniej rozładowywało się na przyczepach przy stawie łokciowym.
Dodam na koniec jeszcze, że u mnie ćwiczenia z ciężarami, z wyjątkiem dwuboju olimpijskiego, który jest moją słabą stroną (choć pomału i w nim jest jakiś progres), wchodzą dobrze. Różne crossfitowe workouty z hantlami czy kettlami robię na ciężarach często powyżej zalecanych dla kobiet w Open, wchodząc w zakresy obowiązujące dla elity. I nie mam problemów, pomaga mi w tym core i bary, których siła jest zasługą w dużej mierze gimnastyki i tych mozolnych ćwiczeń w izometrii. Nie mam też problemów ze stabilizacją ciężkich hantli trzymanych np. nad głową przy wykrokach chodzonych lub przysiadów. Wiadomo, po iluś powtórzeniach zmęczenie robi swoje. Ogólnie jednak na swoim własnym przykładzie widzę, że trening siłowy z wolnymi ciężarami i gimnastyka bardzo dobrze ze sobą się uzupełniają, działając na zasadzie synergii. A swoją drogą, gimnastycy też robią treningi z ciężarami, nawet ostatnio widziałam przysiady ze sztangą, na której było dobrze ponad 120 kg. Wiele dynamicznych elementów wymaga siły generowanej np. z tylnej taśmy mięśniowo-powięziowej, a tam przecież są takie cuda natury, jak mięśnie dwugłowe i poślady 😉
Zdrówka życzę i pozdrawiam 😉