ALE Creatine. Pierwszy cykl kreatynowy
7 stycznia, 2017Wiele treningów za mną, wiele potu wylanego na sesjach walki o formę i nieprzemijające od dawna odciski na dłoniach. Te wszystkie trudy i znoje byłyby z pewnością cięższe do pokonania, gdyby nie odpowiednia dieta i suplementacja. Do suplementacji mam osobliwe podejście. Bierz to czego potrzebujesz, a nie to co Ci się podoba.
Dlatego przez dłuższy czas ograniczałem się do minerałów takich jak magnez i chrom w tabletkach oraz suplementów naturalnych o ile było to możliwe, np. olej lniany i sól himalajska. Efekty treningów były? Były. Zdrówko dopisywało? A i owszem. Jeśli jednak od swojego organizmu wymagasz ciągle więcej i więcej, to i on wymaga czegoś więcej od Ciebie. „Już czas” – pomyślałem. Czas by sięgnąć po suplement, który zrekompensuje straty energii na treningach. Czas na cykl kreatynowy.
Dlaczego ALE Creatine?
Sprawą oczywistą jest, że wybrałem kreatynę w formie monohydratu. Stary dobry monohydrat to jest to od czego powinno się zaczynać przygodę z tym wspaniałym suplementem. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, polecam kliknąć tutaj:
Kreatyna. Najlepszy suplement dla sportowców?
Pewien właściciel sklepu z suplementami powiedział kiedyś, że jego klienci dzielą się na dwie grupy. Jedni chcą uzyskać jakiś efekt na treningu i przychodzą po suplement, który im w tym pomoże, zadając pytanie w stylu: „Czy ma pan coś na…?” A drudzy wiedzą od razu czego szukają i przychodzą po konkretny produkt.
Ja należę oczywiście do tych drugich. Mój wybór padł na produkt Olimpa i udałem się do pobliskiego sklepu z suplami właśnie po monohydrat Olimpa.
„Nie ma” – usłyszałem od sprzedawcy za ladą. „Jak to nie ma?” – pomyślałem. Kreatyna to najpopularniejszy suplement, a Olimp to jedna z najbardziej wiodących marek. I co? Nie mają kreatyny Olimpu? Nie szkodzi, wezmę Treca? „Nie ma” – usłyszałem ponownie.
No dobra, co jest grane? „Polecam panu kreatynę ALE. Sam ją stosowałem i jestem zadowolony” – powiedział sprzedawca wskazując na czarno-białą puszkę. Nie byłem przekonany. Szczególnie przez cenę, która była dużo niższa niż za odpowiedniki bardziej znanych firm. Tylko 45 zł za 500 g? Cena nie zawsze jest wyznacznikiem jakości, ale ta była podejrzanie niska. Sprzedawca nie przestawał przekonywać: „Cena jest niska, bo ani renoma firmy, ani popularność nie jest zbyt wysoka, ale jest to solidna marka. Jej produkty można kupić w aptekach, co świadczy o farmaceutycznej jakości”.
Wziąłem puszkę do ręki. Był to monohydrat mikrorozdrobniony, a oznaczenie „200 mesh” sugerowało najmniejszą gradację rozdrobnienia. Taki proszek ma właściwie postać pyłu, co gwarantuje znakomitą rozpuszczalność i wchłanialność.
Sprzedawca był kulturystą i widać to było po nim z daleka. Po dłuższej rozmowie wzbudził moje zaufanie więc stało się. Kupiłem swoją pierwszą od zamierzchłych czasów kreatynę, ALE Creatine.
Jak stosowałem ALE Creatine?
Tylko z jednego powodu postanowiłem, że dam się namówić na tę kreatynę. Produkty firmy ALE, a w rozwinięciu Active Life Energy, są produkowane w naszej polskiej Łodzi. A skoro tak, to wesprę polską firmę i kupię „nasz” produkt. Warto dać im szansę.
Do kreatyny chciałem dokupić dekstrozę, bo nawet dzieci wiedzą, że jak kreatyna, to tylko z dekstrozą. „Nie ma” – usłyszałem po raz trzeci. Zadowoliłem się więc odżywką carbo. W końcu chodzi tylko o to by były to jakieś węglowodany.
Kreatynę dawkowałem po 5 g biorąc jedną dawkę 30 – 45 min przed treningiem i drugą dawkę bezpośrednio po treningu. Za każdym razem dodawałem jedną miarkę odżywki MAX CARB firmy Trec. Czasami też odżywkę carbo piłem w trakcie treningu.
To jednak jeszcze nie koniec. Do przedtreningowego koktajlu dodawałem też 5 g witaminy C w postaci czystego kwasu L-askorbinowego. Kreatyna nie lubi kwaśnego środowiska. Nie lubią go też cząsteczki ATP, które są głównym nośnikiem energii w organizmie i które są odtwarzane właśnie dzięki kreatynie. Witamina C jest silnym antyoksydantem (zwalcza wolne rodniki powstające w kwaśnym środowisku, alkalizuje organizm). Dlatego kreatyna w połączeniu z antyoksydantami działa jeszcze sprawniej. Witamina C to głównie kwas L-askorbinowy, ale też i bioflawanoidy występujące z tym kwasem w owocach. Suplementując tę witaminę warto więc popijać ją sokiem z owoców. Ja dodawałem ją do zmiksowanych mandarynek. Jako że swój cykl kreatynowy uskuteczniałem w okresie zimowym, zależało mi na odporności. Nie chciałbym przecież zachorować w połowie cyklu i wylądować w łóżku. To byłaby katastrofa! Dlatego właśnie tak dużą uwagę przywiązuję do tej witaminy, którą stosowałem jeszcze zanim pojawiła się kreatyna.
Po treningu natomiast, dawkę kreatyny uzupełniałem magnezem, który także bierze udział w odtwarzaniu cząsteczek ATP. Warto łączyć kreatynę z magnezem.
W szczegółach wyglądało to następująco:
PRZED TRENINGIEM I W DNI BEZ TRENINGU:
- 3 mandarynki
- miarka MAX CARB – około 35 g
- 5 g kreatyny ALE Creatine
- 5 g witaminy C – kwas l-askorbinowy czysty do analizy firmy STANLAB
- odrobina wody mineralnej
Uwaga! Mandarynki i odżywkę carbo miksowałem razem z wodą, a następnie przelewałem do shakera. Do shakera dodawałem kreatynę i witaminę C i mieszałem wszystko razem. Nie miksuj kreatyny ani witaminy C w mikserze. Użyj shakera.
PO TRENINGU:
- miarka MAX CARB – około 35 g
- 5 g kreatyny ALE Creatine
- pół miarki cytrynianu magnezu SWANSON – około 300 mg
- 250 ml wody mineralnej
Powyższe mieszałem w shakerze.
Bywało, że czułem się przemarznięty po spacerze lub po treningu (ćwiczę w zimnym pomieszczeniu bez ogrzewania). Wówczas stosowałem kolejną dawkę 5 g witaminy C niezależnie od cyklu.
Warto dodać, że jako nałogowy kawosz wypijałem 2 – 3 filiżanki słabej kawy dziennie (z jednej łyżeczki), co daje razem 200 – 300 mg kofeiny dziennie. Wniosek jest taki: Kawa NIE wpływa negatywnie na cykl kreatynowy.
Wrażenia z cyklu i efekty
Skutki brania kreatyny poczułem już po 5 dniach. Większa energia do treningu, większa motywacja i szybsza regeneracja. Po dwóch dniach moje mięśnie były już gotowe do ćwiczeń, podczas gdy zwykle potrzebują 3 – 4 dni na regenerację. Mowa o poszczególnych grupach mięśni. Nie było też problemu ze zwiększeniem intensywności treningów z jednoczesnym wzrostem ilości powtórzeń w ćwiczeniach.
Przyznam szczerze, że jak na ironię losu, przez kreatynę nie zacząłem biegać systematycznie, a miałem to w planach. Bywało, że po treningu podciągania i pompek moje mięśnie były zbyt zmęczone by trenować po jednym dniu zaplanowanego odpoczynku. Czasami musiałem dołożyć dzień przerwy, a brakowało mi wysiłku. Pomyślałem, że skoro mięśnie nie są gotowe do treningu siłowego, to będę biegał w takie dni. Nie przybiorę zbytnio na masie przez zimę i nabiorę kondycji przy okazji. Nic z tego. Z kreatyną mięśnie zaczęły się szybciej regenerować i kiedy miałem w planie bieganie, okazywało się, że w tym dniu jestem już gotowy na swoje ulubione ćwiczenia. Szkoda mi było tracić takiego dnia i zamiast biegać, robiłem kolejną sesję siły.
Przez cykl przytyłem 3 kg. Przyznam, że nie zamierzałem ograniczać węglowodanów w tym okresie. Na skutki uboczne byłem przygotowany. „Schudnę po cyklu” – pomyślałem.
Zwieńczeniem przygody z kreatyną jest film, na którym wykonuję 17 czystych powtórzeń podciągania szerokim chwytem.
Jest to dla mnie dla mnie najlepszy wynik w tym ćwiczeniu, jaki kiedykolwiek osiągnąłem.
Apogeum działania kreatyny przypadło na drugi, trzeci i czwarty tydzień stosowania. Wówczas naprawdę czułem się jakbym był nie do zdarcia. Moc nie opuszczała mnie ani przez chwilę. Jakby ktoś wymienił mi baterię na bardziej wydajną. Po miesiącu działanie zaczęło powoli słabnąć. Organizm przyzwyczaił się do dawek. Warto jednak ciągnąć suplementację co najmniej do szóstego tygodnia, by podtrzymać efekt. Po ośmiu tygodniach stosowania postanowiłem zakończyć cykl mimo że w puszce została jeszcze niewielka ilość proszku. Pół kilo kreatyny to zupełnie wystarczająca ilość na jeden cykl.
Suplementację kreatyny naprawdę da się odczuć. Niech cena 45 zł nie wzbudza Twoich podejrzeń. ALE Creatine to produkt godny polecenia. Pamiętaj jednak, że przez bardzo długi okres trenowałem bez żadnych specjalistycznych suplementów diety. Kreatynę zastosowałem w odpowiednim dla siebie momencie, mając za sobą wiele efektów ciężkiej pracy bez jej stosowania. Kreatyna to bardzo fajny suplement, ale dla ludzi mądrych i rozważnych.
Rafał, dla zdrowotności warto jeszcze dorzucić silny przeciwutleniacz i synergetyk dla witaminy C o nazwie taksyfolina. Jestem tylko na tym drugi miesiąc i łeb mi urywa 😉 Dla transparentności – odezwał się do mnie dystrybutor i zaproponował test i zniżkę dla czytelników w zamian za artykuł recenzujący, więc wystrugałem taki http://leczeniepro.pl/taxivital-taksyfolina-recenzja/ i szczerze polecam, bo czuć. Ktoś zainteresowany np. ktoś kto zna to cudo, może skorzystać.
W kontekście sportowym to m.in. wyraźnie przyspiesza regenerację i energetyzuje. Podobno jest stosowana przez zawodowych sportowców.
Lubie takie suplementy, ale cena trochę odstrasza. Za 130 zł można kupić 2,5 kg kwasu askorbinowego, albo np 1 kg kwasu askorbinowego i 1 kg pyłku kwiatowego. 70 mg wit c w kapsułce to bardzo mało. Sam biorę 5000 – 1000 mg dziennie 🙂 Z całą pewnością jednak warto stosować okresowo, szczególnie jak się ma problemy z wolnymi rodnikami. Z drugiej strony, jeżeli działanie antyoksydacyjne jest kilkakrotnie mocniejsze niż witaminy C, to cena wcale nie musi być taka wysoka
kreatyny nie robi się w cyklach tylko suplementuje non stop, nie ma znaczenia pora w jakiej ją bierzesz, najtańszy monohydrat na rynku jest tak samo dobry jak każdy inny
reszty nie chce mi się nawet czytać, przestań powielać mity
Można non stop, oczywiście. Ja wolę cyklami ze względu na przeciążenie nerek i na bardziej widoczny efekt. Jakie ja niby mity powielam? W artykule opisałem tylko swój własny cykl i jego efekty, a to nie jest mit. A to że najtańsza kreatyna jest dobra to nieprawda. Nie będę robił antyreklamy ale kupiłem kiedyś kreatynę pewnej firmy na M za 30 zł. Efektu żadnego. Forma białego piasku w puszce, nie rozpuszczało się nawet.
Kreatyna stosowana jako stała suplementacja jest bezpieczna dla nerek (chyba że mamy już jakieś schorzenia)
https://examine.com/nutrition/does-creatine-cause-kidney-problems/
Zwykły monohydrat (“proszek” jak to nazwałeś) jest najlepiej przebadaną formą kreatyny. Nasyca on mięśnie w 100% i nic nam nie dadzą większe dawki niż te ~5g dziennie, inne formy nie są w stanie nasycić bardziej mięśni. Brak postępu na poprzednim cyklu wynikał zapewne z braku nadwyżki kalorycznej lub niewystarczającej objętości treningowej
Nie ma też znaczenia pora w jakiej ją bierzemy – nasycanie mięśni potrafi trwać 2-3 tygodnie i taki sam czas zajmuje powrót do naturalnego poziomu kreatyny w mięśniach po jej odstawieniu. Branie jej przed i po treningu nie ma większego sensu niż branie raz dziennie o dowolnej porze, tak samo dodanie węglowodanów faktycznie sprawia że szybciej jest transportowana, ale to nie ma znaczenia skoro i tak mamy wysycone mięśnie (chodzi jedynie o utrzymanie jej poziomu).
S&M nagrał niedawno o tym materiał https://www.youtube.com/watch?v=btLvt-ePf_4
🙂
Nie zrozumieliśmy się. Zawsze to mówiłem że monohydrat jest najlepiej sprawdzoną i przebadaną formą i że nie ma sensu stosować fazy nasycenia biorąc większe dawki o czym pisałem w poprzednim wpisie o kreatynie. Monohydrat to dobra forma, ale jego nośnik – czyli proszek, kapsułka, tabletka, płyn – może mieć różną jakość i zależy to już od firmy, z której pochodzi suplement i od procesu produkcji. Kiedyś kupiłem taki badziew że jak wsypałem do szejkera to jakbym piasek próbował rozpuścić. Mogłem sobie machać pół godziny. Po wypiciu czułem ten proszek w zębach, żenada. Natomiast pora w jakim stosujemy kreatynę ma znaczenie… Czytaj więcej »
Tak oczywiście cały czas faszerować się proszkiem. Najlepiej wogóle nie wydawać pieniędzy na suplementy bo to badziew jest. Jeżeli robić wyniki to całkowicie na “sucho” bez żadnej suplementacji.