6 zasad zdrowego żywienia, które BEZWZGLĘDNIE przestrzegam

6 zasad zdrowego żywienia, które BEZWZGLĘDNIE przestrzegam

15 lipca, 2017 11 przez Rafał Musidlak

Ostatnim razem wymieniłem 6 zasad zdrowego odżywiania, które całkowicie lekceważę. Teraz będzie zgoła odwrotnie. 6 zasad, których przestrzegam bezwzględnie. Co to znaczy bezwzględnie? To znaczy, że stosuję się do nich non stop, 24 godziny na dobę i nie pozwalam sobie na odstępstwa. „Ale jak to? Nigdy?”

Tak, nigdy. Są takie zasady, na których łamanie nie mam nawet ochoty. Ktoś kiedyś powiedział, że zdrowe odżywianie to nie są wyrzeczenia, ani nawet zakazy i nakazy.

To po prostu kwestia nawyków. Święta racja. Podobnie jak w kwestii treningów, najwyższy poziom wtajemniczenia osiąga ten, kto ma treningi w nawyku, jak poranne mycie zębów, i nie musi się do tego jakoś specjalnie zmuszać czy przygotowywać. Poniższe zasady traktuję jak donoszenie na sąsiada – nie robię tego, bo nie mam w zwyczaju.

1. Unikaj tłuszczów trans i olejów rafinowanych

Podejście do tłuszczy ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Jest to moim zdaniem najważniejszy makroskładnik pod tym względem. Skoro już mowa o makroskładnikach to wspomnę, że do białka nie trzeba przywiązywać większej uwagi. Nie licząc szkodliwej kazeiny, to nie ma większego znaczenia jaki rodzaj białka spożywamy.

Na węglowodany trzeba uważać o wiele bardziej, wszyscy chyba wiemy jak może się skończyć nadmierne spożywanie cukru. Jednak jeszcze większą uwagę powinniśmy poświęcić tłuszczowi, który może nas zrujnować.

Tłuszcz może być bardzo zdrowy, jak na przykład oleje roślinne tłoczone na zimno, które są źródłem niezbędnych kwasów tłuszczowych nienasyconych. Tłuszcz może być również bardzo groźną trucizną. Mam na myśli oczywiście sztucznie utwardzone tłuszcze trans, które spożyte przez nas powodują lawinowe powstawanie wolnych rodników.

To właśnie one są powodem tych wszystkich schorzeń, za które oskarżane były niegdyś odzwierzęce tłuszcze nasycone. Możesz wejść do mojego domu z kokainą, kwasem solnym w słoiku czy arszenikiem. Najwyżej zostaniesz grzecznie wyproszony. Ale jak w progu pojawi się margaryna, to ze ścian wyjadą działa przeciwpancerne wycelowane w Twoja stronę i włączy się głośny alarm.

Margaryny, ani oleju rafinowanego w moim mieszkaniu nie ma prawa być. Nie stosuję tego od lat. Oczywiście nie mam wpływu na to, na czym smażone jest żarcie, które jadam na stołówce w pracy, czy w restauracji. Jednak sam pod żadnym pozorem nie stosuję utwardzonego tłuszczu. Słodycze jadam rzadko, a są one głównym źródłem tłuszczów trans.

Tłuszcz utwardzony i rafinowany to najgroźniejszy składnik pożywienia według mnie. Unikaj trans!

2. Nie pij napojów słodzonych

Gazowane i słodkie – takie napoje są niezbędne podczas gorących dni upalnych, jak sugerują Ci reklamy. Spoceni ludzie skąpani w słońcu i nagle wjeżdża to: skrzynka z kostkami lodu, a w niej schłodzone puszeczki.

Działanie podprogowe to główna broń twórców reklam. Gdy jest Ci gorąco i świeci Słońce, to nagle nie wiadomo dlaczego marzy Ci się zimna puszka. Jeśli po nią sięgniesz raz, to sięgniesz i drugi, trzeci. W końcu zaczynasz robić to notorycznie i nie wyobrażasz sobie upalnych dni bez zimnej puchy lub 2-litrowej butli wprost z lodówki. Brawo, producenci reklam zdobyli kolejnego stałego klienta. Genialne.

Gdy jednak w Twoim życiu nastąpi pewien przełom i gazowane „psssst” zamienisz na sok 100%, to zauważysz, że stało się coś zupełnie odwrotnego. Tak jak napisałem w poprzednim punkcie, zdrowie to nie wyrzeczenia lecz nawyki. Nawyk picia soku lub wody mineralnej sprawi, że po dłuższym czasie te cudowne napoje z reklam zaczną smakować inaczej. Tak jakby… cukier w płynie.

Nie wierzysz? Sam sprawdź. Kiedyś mogłem pić colę litrami. Teraz nie wiem jak można to pić. Zdrowe żywienie to nie tylko jakiś tam tryb życia. To wyższa ideologia. Nie oddaję ciężko zarobionych pieniędzy komuś kto chce zrobić mnie w ch..a, twierdząc, że jego woda z cukrem i dodatkami E, ugasi moje pragnienie, lub co śmieszniejsze, zenergetyzuje mnie.

To się naprawdę opłaci. Pamiętaj, najlepszym izotonikiem zawsze będzie świeży sok, a najlepszym napojem nawadniającym, woda ze szczyptą soli nieoczyszczonej. W tym nie ma magii. Nikt nie wymyślił nic lepszego i raczej długo nie wymyśli.

3. Owoce i warzywa jadaj kilka razy w tygodniu

Ameryki nie odkryłem tym stwierdzeniem. Wydawać by się mogło, że to oczywiste, jednak przejrzawszy wiele diet okazuje się, że w niektórych jadłospisach warzywa i owoce schodzą na dalszy plan. Czasami sugerowane propozycje dań zawierają owoce do posiłku, ale brzmi to trochę tak jakby autor danej diety chciał powiedzieć: „Najważniejsze już zjadłeś więc jeszcze dla zasady wciśnij to jabłko”.

No bo jak inaczej można nazwać takie połączenie: kurczak + ryż + jabłko? Jak to jabłko musi się czuć w takim zestawieniu? Jak wyrzutek społeczeństwa, jak kula u nogi czy też piąte koło u wozu.

Co z takimi daniami jak leczo, szpinakowa, sałatka czy nasz ojczysty bigos? W tych daniach warzywa grają główne skrzypce, podobnie jak banany w koktajlu bananowym.

Pamiętaj, aby warzywa i owoce były istotnymi składnikami Twoich posiłków. Zyskasz dzięki temu lepsze zdrowie, energię i lepszą regenerację potreningową (zasadowość posiłków).

4. Unikaj żywności przetworzonej

Na ten akapit miałem całkowicie inny pomysł. Mogę Ci tu opowiadać jak bardzo przetworzone pożywienie jest niefajne itd. Ale po co? Nie chcę Cię zanudzać, to po pierwsze. A po drugie przecież na pewno to wiesz. Bardziej wymowne i ciekawe zarazem są fakty. Oto przedstawiam Ci pewien produkt jaki możesz kupić w większości marketów:

żywność przetworzona

Jeśli mówimy o pasztecie mięsnym, to mamy na myśli produkt zrobiony z mięsa. Wystarczy jednak usunąć słowo „mięsny” i ów pasztet może mieć dowolny, niczym nieograniczony skład. Definicja pasztetu według pani Wiki brzmi bowiem następująco:

„Pasztet – potrawa przyrządzana z jednolitej masy przygotowanej z surowego, gotowanego lub pieczonego mięsa, podrobów, drobiu, dziczyzny, warzyw, grzybów, ryb, soi lub sera. „

W powyższej definicji nie widzę mąki, drożdży, ani tłuszczu utwardzonego. No i… skąd u licha w pasztecie cukier, syrop glukozowy i fruktoza?

Przetworzone żarcie? Nie, dziękuję.

5. Jadaj produkty pełnoziarniste

Mam swój osobisty powód, dla którego jadam kasze, płatki owsiane itp. Oczywiście nieocenioną zaletą pełnoziarnistego pożywienia są węglowodany złożone. Błonnik? Tak, ale jadając warzywa i owoce również go dostarcza choć jest to nieco inny rodzaj błonnika.

Co tak bardzo mnie przekonuje do pełnych ziaren? Uwaga! Niska jakość współczesnych warzyw i owoców. Niestety, ale to ludzie ludziom zgotowali ten los. Dzisiejsze warzywa są mniej bogate w witaminy i minerały niż te sprzed kilkudziesięciu lat. A to wszystko przez wyjałowione gleby, które traktowane są opryskami z lewa i z prawa.

Dla przykładu, 100 g nieugotowanej kaszy gryczanej pokrywa aż w połowie dzienne zapotrzebowanie człowieka na magnez (220 mg). Jest to jedno z najlepszych źródeł tego cennego pierwiastka. Ciężko dostarczyć sobie tyle magnezu z warzyw i owoców. Ponadto taka porcja kaszy to aż 320 mg potasu, czyli mniej więcej tyle co średni pomidor, ale zawiera od niego więcej kwasu foliowego i luteiny.

To tylko przykłady. Nie uważam, jakoby kasza czy inne produkty pełnoziarniste konkurowały z warzywami i owocami w kwestii witamin i minerałów, jednak z pewnością mogą być dla nich dobrą alternatywą w okresie po/przed sezonowym, kiedy dobrych polskich roślin w sklepach brak.

Właśnie zimową porą najczęściej jadam pełnoziarniste produkty. Ograniczam nieco warzywa, bo zwyczajnie ich nie ma. Paczkowany paździerz z marketu nie wchodzi u mnie w grę.

6. Nie nadużywaj alkoholu

Jeśli pijesz wódkę w każdym tygodniu, to jesteś alkoholikiem. Jeśli tak samo często pijesz piwo, to jesteś statystycznym Polakiem. Co znaczy nadużywać? Dla każdego będzie to pewnie miało inny wymiar. Jedno piwo wieczorem to przecież nie nadużycie. Hmm…

Z alkoholem sprawa jest prosta. Nie ma żadnej dopuszczalnej normy. Po prostu im mniej tym lepiej. „No, ale dziadek przecież mówi, że wypija 50-tkę dla zdrowotności”. Tak, słyszałem takie opowieści. Że niby kieliszek wódeczki działa na pro. Być może po prostu niektórym nie zaszkodzi, ale na pewno nie jest prozdrowotny.

A co z Francuzami? Piją to wino do obiadu i ponoć im to na zdrowie wychodzi. Tak, to prawda. Wino wszak robione jest z owoców i zawiera mnóstwo przeciwutleniaczy, między innymi silny antyoksydant resweratrol. Są to składniki niebagatelnie ważne dla zdrowia. Natomiast alkohol zawarty w winie z pewnością już nie.

Jak u mnie wygląda sprawa z alkoholem? Mocne trunki, inaczej rzecz ujmując wódkę, dopuszczam raz do roku, najczęściej jest to Sylwester. No chyba że się trafi jakiś wypad z kolegami, ale jest to raz na ruski rok. Piwo natomiast… rzadko. Może jedno w miesiącu. Zdarza mi się otworzyć, wypić szklanę i resztę odstawić do lodówki. U większości facetów budzi to pewnie uśmieszek na twarzy. „Jednego piwa nie dajesz rady wypić?” Wiesz… Kiedyś bardziej lubiłem smak piwa. Ale znów to powtórzę: kwestia nawyków. Od niektórych rzeczy zwyczajnie ochota odchodzi sama. Nie jestem jedynym takim przypadkiem. Widziałem już jak sport zmienia zagorzałych piwoszy.

Alkohol jest rzadkim gościem w mojej lodówce i nic nie wskazuje na to, aby się to zmieniło. Oczywiście jeśli już mam wypić, to w dzień nietreningowy. Rodzi to czasem zabawne sytuacje. Moi znajomi pytali czasem jak przedstawia się mój grafik, bo chcieliby się umówić na piwo. Robię wtedy kwaśną minę, obliczam w myślach kiedy wypadnie mi dzień bez treningu i odpowiadam: „…ale tylko jedno”.

PODSUMOWUJĄC…

Warto mieć swoje żelazne zasady. Najważniejsze by Twoje zasady nie stanowiły dla Ciebie ograniczeń lecz były częścią zwykłej codzienności. Zdrowe nawyki to dobre nawyki. Pozdrawiam.